niedziela, 26 maja 2013

Przegląd tygodnia: od Raya do Rigoletto



Poniedziałek, 20 maja: dwa dni po Marku Jackowskim zmarł inny wybitny polski rockman – Ray Manzarek. Amerykanin w trzecim pokoleniu (Sansei-Polonus?), urodzony „na saucie w Szikago”, stał się jednym z najbardziej charakterystycznych klawiszowców rockowych, grając w The Doors. Podobnie jak wielu ludzi urodzonych długo po śmierci Jima Morrisona, odkryłem Doorsów w latach licealnych i nie tylko uwielbiałem styl gry Man(c)zarka, ale w dodatku uważałem go za najlepszego imidżowo w zespole. Warto wspomnieć, że Manzarek pełnił też funkcję basisty: na płytach studyjnych Doorsów wspomagali muzycy sesyjni, a na koncertach właśnie on odgrywał linie basowe na basie klawiszowym. Ech, a jeszcze dwa tygodnie wcześniej widziałem go na TVP Kultura… Program nakręcono co prawda około 2006 roku, ale.
Środa, 22 maja: Kaplica Jasnogórska mieści znacznie więcej ludzi, niż się może zdawać. Szczególnie, gdy oprócz księży obchodzących ćwierćwiecze kapłaństwa przyjdzie kilkadziesiąt pielgrzymek dzieci komunijnych. W takiej sytuacji może dojść nawet do tego, że całą mszę odbędziesz na stojąco. „Witam pielgrzymkę Pan-Bóg-jeden-wie-skąd z diecezji kaliskiej” – rzekł ksiądz zapowiadający grupy pielgrzymkowe, nie mogąc odczytać nazwy miejscowości. Kazanie wygłaszał arcybiskup-emeryt, który 25 lat temu udzielał święceń dzisiejszym jubilatom, toteż pozwolił sobie na trochę ględzenia. Po mszy nastąpiło odsłonięcie Cudownego Obrazu. Co prawda go nie widziałem, bo zabytkowy boczny ołtarz zasłonił, ale fanfary nieźle dawały.
Piątek, 24 maja: Korespondent donosi z Krakowa. Tego dnia było coś dla miłośników militariów i generalnie służb mundurowych. Nad Wisłą, w ramach obchodów święta Wojsk Specjalnych, odbyły się podobno pokazy taktyki, a tymczasem w Rynku obchodzono 140-lecie krakowskiej straży pożarnej. Centrum było pełne strażaków, zarówno zawodowych, jak i ochotników, a i jacyś gasicze z zagranicy dali się wypatrzyć. Dla miłośników książek niestety złe wieści – antykwariat „Bibliofil” na rogu Szpitalnej i Marka został zlikwidowany. In unrelated news – analizatorzy to fajne ludzie.
Niedziela, 26 maja: Sąsiedztwo kościoła z torem speedrowerowym pozwoliło mi przeżyć niezwykłe doświadczenie kulturalne, jakim był naturalny maszup pieśni liturgicznych i disco polo. W jednym kanale „Niech będzie chwała i cześć”, w drugim „Jesteś szalona”. Po obiedzie miałem natomiast okazję przeczytać monografię Naczelnej Organizacji Technicznej w Częstochowie – modelowy przykład tego, jak nie należy pisać monografii. Okładka mówi o 60 latach istnienia NOT (1949-2009), a już na stronie tytułowej widzimy, że chodzi o ostatnie 5 lat. W słowie wstępnym publikacja dwukrotnie nazwana jest „monografią” – tak właśnie, z cudzysłowem, kursywą i wytłuszczeniem. Dwa ostatnie wydają się całkowicie zbędne, ale za to cudzysłów jest tu zdecydowanie na miejscu. Wszystkie teksty, pod którymi, rzecz znamienna, nikt nie miał śmiałości się podpisać, to w większości niemiłosiernie nudne i lekko tylko podredagowane, nasycone błędami oficjalne sprawozdania, protokoły, listy członków itp. Co kogo obchodzi, że członkowie, dajmy na to, Koła Spawalnictwa, zrobili sobie wyjazd integracyjny do Kroczyc? Dział fotografii nosi dwaplusniedobrą nazwę „Faktografia zdjęciowa”. Poza tym w onym kawałku makulatury występują również nowo wyremontowane obiekty na zbiorniku wodnym, kopalnia w kopalni oraz oglądanie filmu w wiceprezydencie. Niewątpliwym pożytkiem z tej bublikacji jest możliwość wyciągnięcia wniosków na temat form rozrywki preferowanych przez członków NOT poszczególnych specjalności. Otóż inżynierowie i technicy ogrodnictwa lubią wycieczki krajoznawcze, zwłaszcza na łono przyrody; górnicy wolą karczmę piwną, a elektrycy – operę (w szczególności „Carmen” i „Rigoletto”).