– Szeregowy Nguyen, z czym się wam kojarzy Kórnik?
– Z kurami, towarzyszu poruczniku.
– Ale ten przez „ó” kreskowane!
– Z gruszkami na wierzbie?
– Bardzo dobrze. Z czym jeszcze?
– Eee… z Wiesławą Szymborską.
– Wisławą. Do obierania ziemniaków marsz!
Zasłyszawszy
któregoś popołudnia taki dialog, doszedłem do wniosku, że nie mam innego
wyjścia, jak tylko pojechać do Kórnika i sprawdzić, z czym mi się będzie
kojarzył.
Z
Małopolski Północnej można jechać do Kórnika przez Poznań, czemu nie. Jeśli
jednak ktoś nie lubi jeździć „na Bilbo Bagginsa”, czyli tam i z powrotem, to
może jako miejsce przesiadki wybrać Środę Wielkopolską. Ja się przesiadałem w
sobotę i też nie było problemu.
Podstawowy problem ze stacją kolejową
w Kórniku polega na tym, że leży ona na kompletnym wygwizdowie. Na szczęście
właścicielka willi, w której się zatrzymaliśmy, bez problemu podstawiła konie
na stację.
Sama willa była bardzo legancka,
dostaliśmy pokój z tarasem, skąd rozpościerał się widok na szpital. W
telewizorze pełno było kanałów typu Tamazight TV, chciałem to sprawdzić, ale
nie dałem sobie rady z ustawieniem HDMI.
Za czym grozi budynek? |
Główną arterią Kórnika wydaje się ul.
Poznańska, która wiedzie do centralnego Placu Niepodległości – będącego w
gruncie rzeczy jej przedłużeniem – a dalej pewnie i do rynku w Beninie, ale nie
wiem dokładnie, bo udało mi się dojść tylko do Prowentu.
W tym samym kierunku idzie też się
przedostać promenadą nad Jeziorem Kórnickim. Nie cała nadawała się do spacerów
– północna część pozostawała zagrodzona w oczekiwaniu na realizację kładki,
którą ukończono dopiero na początku września.
Wieża i quadka w tle |
Wzdłuż promenady niezłe widoki: z jednej strony działki, po drugiej trzciny, jezioro, pomosty wędkarskie, ptactwo wodne i zacumowane łódki.
W jednym miejscu promenada jest nieciągła w związku ze sporem gruntowym i trzeba obejść sporną działkę po ścieżce gruntowej. Obie strony wystawiły tablice propagandowe: od strony promenady miasto informuje, że stara się odzyskać własność komunalną, a zza płota właściciel działki pisze, że Hilter też chciał w tym miejscu zrobić promenadę.
Łyski bez lodu |
Władze miejskie urządziły wzdłuż
promenady infrastrukturę wypoczynkową, która dla przeciwników jest przejawem
betonozy: niską wieżę widokową, przystań dla statków wycieczkowych, pomosty
rozmaite… Należy dodać, że nie jestem specjalnym fanem tworzenia fontann w naturalnych
zbiornikach wodnych. Tu i ówdzie wiszą plansze z wierszami Wisławy
Szymborskiej.
Nie tylko Kot w pustym mieszkaniu |
Co się tyczy noblistki kojarzonej
zwykle z Krakowem, przyszła ona na świat w 1923 r. we Bninie, który był wówczas odrębnym
miastem, a dziś wchodzi w skład Kórnika, chociaż ma pewne poczucie autonomii. W
pewnym miejscu promenady stoi ławeczka ze rzeźbą poetki, której towarzyszy kot
(też rzeźba) oraz tekst wiersza Kot w pustym mieszkaniu. Nieopodal
znajduje się dom, gdzie się urodziła, ozdobiony odpowiednią tablicą pamiątkową.
Rowery jak stado krabiów |
Z ławeczki rozpościera się widok na Kórnicki
Ośrodek Kultury, skąd za każdym razem dochodziły dźwięki próby orkiestry dętej.
Wokół rozstawione są różne rzeźby czy też instalacje artystyczne.
Tomasz Akusz, Melancholia, ZOZI |
Ofertę gastronomiczną Kórnika
postanowiłem poznać od razu z najlepszej strony, czyli z restauracji „Biała
Dama”. Schabowy z herbatą, sandacz i piwo – razem ok. 120 zł! Ale za to płytki
w przedsionku ładne.
Do najważniejszych punktów na mapie
Kórnika należy zamek Działyńskich. W odróżnieniu od Książa, wnętrza są dość
dobrze zachowane i opisane, nikt nas też nie poganiał. Sporo było mebli z
motywami lwów.
Nie tylko nowenna może być pompejańska, czyli jak zrobić stolik kawowy ze znaku "Uwaga, zły pies" |
Szczególnie podobała mi się sala
mauretańska, gdzie wystawiono różne militaria i elementa orientalne, takie jak
kilka zbrój husarskich i perska maczuga z głowicą w kształcie głowy bycusia.
Essa byku |
Tuż obok zamku znajduje się
arboretum, czy jak niektórzy mówią – aborteum, którego właścicielem jest Pan
Instytut Dendrologii. Bardzo rozległy teren obejmuje dwa stawy i zawiera całą
myngę rozmaitych drzew: platany, miłorzęby, cypryśnik błotny. Jest też aleja
modrzewiowa z kolejną dawką wierszy Wisłockiej.
...i armatyczne sosny |
Przy jednym z pawilonów stał pień
300-letniego jałowca, zwalonego przez burzę w 1957. Udało mi się poza tym zaobserwować
jedną z legendarnych gruszek na wierzbie. Tajemnica polega na tym, że ta
wierzba to wewogle nie wierzba, jeno grusza o wierzboidalnych liściach.
Drugiego dnia postanowiono pójść na
obiad w miejsce tańsze niż wczoraj. Wypadło na naleśniki w restauracji
stanowiącej część Centrum Sportu i Rekreacji „Oaza”, kawałek w bok od głównej
linii. Obsługiwała nas kelnerka o trzęsących się ręcach. Poza tym w krupnym
budynku znajdował się basen, sala gimnastyczna i podobne instalacje, a na
ścianach wisiały obrazy twórców współczesnych.
Był to nowoczesny obiekt usługowy dla całej społeczności miejskiej |
Powracając do ul. Poznańskiej, w jednym
z okien widziałem wystawiony szkielet.
Popiersie nieokreślonej kobiety (tak w opisie eksponatu) |
Nie zaliczyłem jednak na tym wyjeździe satysfakcjonujących kontaktów z kotami: z daleka widziałem dwa czarne koty na czyjejś posesji oraz rudego nad jeziorem, który chował się, kiedy próbowałem podejść bliżej.
Trafił się za to pjeßek. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz