– Coś bym se obejrzał, ale nie mogę się zdecydować.
– To rzuć monetą.
– Monetą? Chyba kostką. 10-ścienną.
I tak padło na
netfliksowy Rojst, polski serial kryminalny retro. Widzimy w nim znowu
Andrzeja Seweryna z Dawidem Ogrodnikiem, którzy przed kilku laty stworzyli
pamiętny, choć kontrowersyjny duet Beksińskich w filmie Ostatnia rodzina.
Akcja
pierwszego sezonu rozgrywa się w latach osiemdziesiątych w pewnym mieście
średniej wielkości na zachodzie Polski. Pewnego razu zostają tam zamordowani
miejscowy działacz partyjny i towarzysząca mu prostytutka. Milicja jakoś
niezbyt się pali do rozwiązania sprawy, więc wątek podejmują dwaj dziennikarze
z lokalnej gazety – weteran Wanycz (Seweryn) i młody zając Zarzycki (Ogrodnik),
przybyły z wielkiego miasta z żoną w zaawansowanej ciąży, nieco przez niego
zaniedbywaną. Sprawa zazębia się z kwestią samobójstwa dwojga nastolatków (w
tym syna opozycjonisty), a w tle majaczy mroczna przeszłość miasta, którą
symbolizuje tytułowy rojst – leśne grzęzawisko na peryferiach.
Drugi sezon
nosi tytuł Rojst ’97 i łatwo zgadnąć, w którym roku rozgrywa się akcja. Miasto
jest zdewastowane powodzią tysiąclecia, a przy wałach powodziowych w pobliżu
lasu znalezione zostają zwłoki jakiegoś chłopaka. Nie jest pewne, czy to ofiara
powodzi, czy morderstwa. Policja podejmuje śledztwo, a tymczasem do miasta
przeprowadza się znowu Zarzycki, który ma już brodę i nastoletnią córkę.
Seweryn schodzi nie tyle na drugi, co wręcz na trzeci plan; Wanycza widzimy
przeważnie w młodości (gra go wówczas Krzysztof Oleksyn), w retrospekcjach
z pierwszych miesięcy powojennych, kiedy w poniemieckim mieście grasowali
czerwonoarmiści. Na pierwszy wysuwa się para policjantów: sierżant Anna Jass
(Magdalena Różczka), przysłana za karę z Warszawy, i przydzielony jej jąkała
Mika (Łukasz Simlat).
W stosunku do
produkcji filmowo-serialowej nie jestem tak wymagający jak wobec książek, więc
powiem, że oglądało mi się dobrze. Nie pamiętam większych dłużyzn. Twórcy
włożyli wiele wysiłku w rekonstrukcję wizualną lat 80. i późniejszych, a nawet
wcześniejszych – w scenach powojennych wystąpiły, co jest już u nas pewną normą,
grupy rekonstruktorskie. Co się tyczy muzyki, to ludzie narzekali, że za dużo
piosenek z lat poprzednich (np. pierwszej scenie serialu towarzyszy Wymyśliłem
ciebie Dżambli – ale ktoś skontrował, że wtedy, tak samo jak i dzisiaj, też
się słuchało wcześniejszej muzyki. W drugim sezonie pojawia się wątek romski oraz
świadkowie Jehowy; w obu kwestiach korzystano z pomocy konsultantów, chociaż „bracia”
wydają mi się za mało ekstremalni w porównaniu z moimi osobistymi
doświadczeniami z tamtych właśnie czasów (za mało gadania o Armagedonie).
Do czego się mogę
przyczepić? Nastrój obu sezonów jest mocno przygnębiający (tzw. grimdark): brud,
ubóstwo, ciemność, zbrodnia, w pierwszym sezonie nawet trudna do zniesienia scena
gwałtu. Brakuje jakichś drobnych jaśniejszych elementów, łagodzących poczucie beznadziei - choćby w miarę sympatycznych postaci, bo tak to same buce; porównajmy to z The Wire, gdzie nikt nie był kryształowy
(może poza Bunnym Colvinem), ale trafiło się jednak parę osób lubialnych. Ogrodnik
jako Zarzycki jest denerwujący, w pierwszym sezonie kojarzy mi się, za
przeproszeniem, z Kubą Wojewódzkim; Seweryn – degenerowany alkoholowo, Jass
dyszy angstem. Wyjątkiem jest żona Zarzyckiego (Zofia Wichłacz), ale to trochę
ciepłe kluchy i nie ma większego wpływu na intrygę. Odsuwając na bok ponurość –
z kreacji aktorskich zapadł mi w pamięć Marek Dyjak w roli złowieszczego
rzeźnika. Z kolei ikona serialu na Netflisku pokazuje Piotra Fronczewskiego, co
by sugerowało, że grany przezeń dyrektor hotelu odgrywa jakąś większą rolę w
fabule, podczas gdy w istocie jest raczej elementem tła. Powraca w II sezonie w
roli podobnej – wydaje się „niezatapialnym” łącznikiem pomiędzy światem normalnych
ludzi a półświatkiem.
A teraz zadajmy
pytanie zasadnicze: co to właściwie za miasto? Wiemy jedynie, że wojewódzkie (według
podziału z 1975) na Ziemiach Odzyskanych. Na pewno nie Wałbrzych, bo w drugim
sezonie Zarzycki z dwoma innymi facetami wyjeżdża właśnie do Wałbrzycha. Plenerowo
jest to składanka z kilku różnych miast: kręcono częściowo w Katowicach, częściowo
we Chrocławiu… A w II sezonie nawet w Częstochowej. I to jest najciekawszy dla
mnie aspekt realizacji.
Z częstochowskich
plenerów najczęściej pojawia się komenda policji. Zagrał ją brutalistyczny Dom
Partii na rogu Wolności i Waszyngtona (targowisko po przeciwnej stronie
Waszyngtona przezwano z dawna Placem Czerwonym). Komendę widzimy wielokrotnie,
z różnych stron, ale bystre lokalne oko zauważy, że filmowcy nie do końca
usunęli ślady teraźniejszości: w jednym z okien widać ukośne tęczowe pasy –
witrynę zakładu optycznego, który raczej nie znajdowałby się w budynku
policyjnym. Po drugiej stronie drzwi od strony al. Wolności da się natomiast dostrzec
ciemną plamę, która dla wtajemniczonych jest jednym z potworów malowanych po
całym mieście przez graficiarza (streetartowca) znanego jako Złowiek.
Tu i poniżej - u góry kadr z serialu, u dołu moje zdjęcie. |
Dość często też widzimy dworzec PKP. Częstochowa Osobowa została oddana do użytku w roku 1996 i była tedy najnowocześniejszym dworcem w Polsce. Dziś jest obiektem kontrowersji – wiele osób pragnie jej zburzenia, choć to wyjątkowy zabytek architektury lat 90. W Rojście pojawia się kilka razy, ale nigdy nie widać charakterystycznego frontonu. Na wczesnym etapie Zarzycki czeka na peronie na przyjazd córki. Nie jest to, jak mi się z początku wydawało, peron I, tylko najprawdopodobniej IV, na którym najłatwiej filmować, bo najmniejszy na nim ruch - ale na zdjęciach widać, że design podobny. Zasłonięto współczesne tablice, pojawił się za to inny anachronizm: na pociągu widać logo Przewozów Regionalnych, których w 1997 jeszcze nie było. Wydaje mi się poza tym, że żółty pas ostrzegawczy dla niewidomych także został dodany znacznie później.
W późniejszym odcinku Zarzycki siedzi z córką w barze. Z okna rozciąga się widok na torowisko i jeden z peronów, a w tle widać komin zakładów włókienniczych Wełnopol. Na bar zaadaptowane zostało jedno z pustych pomieszczeń przy przejściu na perony, o którym jeszcze będzie mowa niżej.
Pod
koniec sezonu akcja się zagęszcza. Wspomniany wyjazd do Wałbrzycha rozpoczyna
się na dworcowym parkingu…
…natomiast Mika, ocaliwszy Jass przed utonięciem w bagnie, kupuje jej coś ciepłego do picia w barze z wejściem od zewnątrz (dziś lokal jest, jak większość na dworcu, tohu we bohu).
Najbardziej częstochowsko robi się w odcinku trzecim. Policyjny duet zostaje wezwany do interwencji rodzinnej w domu zamieszkanym przez Romów. Jass, która sama jest Romką, doprowadza do załagodzenia konfliktu, a w piwnicy sąsiedniego domu znajduje narkomana o ksywie Raptor, powiązanego z zabitym nastolatkiem. Sekwencja ta została nakręcona w zabytkowym osiedlu robotniczym „La Czenstochovienne” przy ul. Bardowskiego, zbudowanym pod koniec XIX w. dla pracowników fabryki włókienniczej o tej samej nazwie. Jest to grupa dużych „familoków” o charakterystycznej dla regionu częstochowskiego konstrukcji z wapienia, na rogach i wokół okien wzmacnianego cegłą. Realizatorzy serialu schowali współczesne szyldy, ale pozostawili oryginalne numery budynków, więc widać domy Bardowskiego 21a i 21c. Nic mi nie wiadomo, żeby mieszkali tam Romowie, natomiast w klatce widocznej w kadrze mieszkał kolega mgr. Niedźwieckiego, który to kolega pewnego ranka wyszedł z domu i zobaczył w piaskownicy zakrwawione zwłoki.
Raptor zaczyna uciekać przed Jass, a ta, rzecz jasna, biegnie za nim. Tak przebiegają przez korytarz dworca – przejście górą nad peronami. Na środku korytarza stoją ławki, których w rzeczywistości tam nie ma, bo poczekalnia znajduje się w pomieszczeniu po prawej (znalazła się poza kadrem – na swoim zdjęciu dla porównania ją ująłem). Widać też szyld antykwariatu (po realizacji serialu już przeniesionego pod inny adres), który ewidentnie reprezentuje stylistykę późniejszą niż w latach 90.
Pościg kończy
się na bazarze. W jednym z kadrów zauważyłem charakterystyczną budkę, którą
zaledwie przed jakimś tygodniem widziałem na własne oczy. W ten sposób
rozpoznałem Rynek Narutowicza, czyli bazar przy ulicy Michała Faradaguła.
Miasto, gdzie rozgrywa się akcja Rojstu, jest fikcyjne, ale jeśliby na poważnie odnosić scenę pogoni do częstochowskiej topografii, to wyjdzie, że Jass goniła Raptora przez dobre 4, a może nawet 5,5 km. Przekroczyli przy tym tory w tę i nazad, bo przez dworzec biegli ze wschodu na zachód (od peronu 1 w stronę hali głównej), a skończyli na bazarze położonym znów po wschodniej stronie torów. Raptor mógł być – jak mawia dzisiejsza młodzież – nafurany pod sam czubek, ale sierżant Jass wielu dzisiejszych policjantów mogłoby pozazdrościć kondycji.
Tak to wygląda wegdług Google Maps. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz