W moje ręce, w tych samych
okolicznościach co albumy z poprzedniego wpisu muzycznego, wpadło kilka płyt
„perfect gentlemana” polskiej muzyki. W większości są to reedycje z serii Świecie
nasz, na których oryginalny materiał uzupełnia cała masa nagrań bonusowych.
Downside polega na tym, że oryginalna okładka, zamiast zajmować całą pierwszą
stronę, została ujęta w ramkę, a ja nie bardzo lubiam takie rozwiązania.
Marek Grechuta & Anawa, 1970
Za najwybitniejsze dokonanie
Grechuty i zespołu Anawa, dowodzonego przez Jana Kantego Pawluśkiewicza,
uchodzi Korowód, ale już na debiucie występowały wszystkie
charakterystyczne cechy stylu. Ciepły głos, poetyckie teksty (Wyspiański, Przyboś,
Mickiewicz, Tuwim, L.A. Moczulski), klasycyzująca warstwa muzyczna oparta na
triu smyczkowym (w nim – zmarła niedawno Anna Wójtowicz, na cześć której znaną
piosenkę napisali Skaldowie)… Wśród muzyków gościnnych znaleźli się Marek
Jackowski (później regularny członek grupy) i grupa Alibabki, a w Sercu i
Mickiewiczowskiej Niepewności słychać skrzypce Zbigniewa Wodeckiego.
Debiut zawiera kilka ponadczasowych
piosenek, które do dziś powtarzają się na wszelkich składankach przebojów Marka
Grechuty, a nawet bywają w radiu: poza dwiema wyżej wymienionymi przede
wszystkim należy wymienić pełne lekkości Nie dokazuj, czy romantyczne Będziesz
moją panią. Na sam początek Anawa zaproponowała coś bardziej ambitnego – trzyminutowe,
a jednak wielowątkowe Wesele, oparte na dialogach z wiadomej
mocnej imprezy w Bronowicach. Moim w ogóle ulubionym utworem Grechuty jest najbardziej
tu motoryczne W dzikie wino zaplątani ze słowami samego wokalisty.
Ogromny effekt daje tu, dodająca utworowi zalotności, nieco dysonansowa,
faktycznie „zaplątana” partia organów. Jak wielką ona robi różnicę, najlepiej
pokazuje załączona w bonusie wersja z Radiowego Studia Piosenki z 1969,
pozbawiona organów.
Przebojom nie ustępują mniej
znane utwory – jednakowo bogate aranżacyjnie, mocno melancholijne i pełne
charakterystycznej czułości. Szczególnie wybija się Twoja postać z gościnnym
udziałem Tadeusza Woźniaka na gitarze akustycznej. Utwór do wiersza Przybosia,
zatytułowany po prostu Piosenka, jest zbyt ponury, aby mógł dostać dużo
miejsca w eterze, ale to – jak zwykle u Pawluśkiewicza – wysokiej klasy
kompozytorstwo. Płytę wieńczy Korowód w zupełnie innej wersji muzycznej
niż na płycie, której dał tytuł – „mantrowej”, mało melodyjnej, z dzwonkami i
innymi perkusjonaliami. I tak lepsze to niż menelska, naszpikowana wulgaryzmami
wersja Apteki.
Oryginalna płyta była dość krótka, więc jako bonus dało się dołożyć aż 12 utworów, i to jeszcze poprzedzających nagranie pierwszego albumu. Większość pochodzi z Radiowego Studia Piosenki z lat 1968-69 i są to alternatywne wersje piosenek z dużej płyty. Gdzieniegdzie widać ewolucję pomysłów: Gdy zabrakło ci uśmiechu to wczesna wersja utworu, z którego potem ukształtowało się Wesele, jednak z zupełnie innym tekstem autorstwa Grechuty, a w Pieśni jedenastej słychać zaczątek Ocalić od zapomnienia. Mniej znaną rzeczą jest Nie chodź dziewczyno do miasta o krakowsko-piwnicznobaranim klimacie. Wśród bonusów znalazły się też spore przeboje pozapłytowe: nieco kabaretowe Tango Anawa (pierwotnie wydane na debiutanckiej epce, ale tu w dwóch wersjach radiowych) oraz refleksyjne Pomarańcze i mandarynki do słów Tuwima. Całości dopełniają Nie dokazuj (z nieco innym tekstem) i Niepewność, pochodzące z festiwalu w Opolu w 1969.
Droga za widnokres, 1972
Po Korowodzie rozeszły
się drogi mistrza Marka i mistrza Jana Kantego. Anawa przez jakiś czas
występowała z Andrzejem Zauchą, natomiast Grechuta sformował grupę WIEM (W
Innej Epoce Muzycznej) z gitarzystą Pawłem Ścierańskim (bratem Krzysztofa) i
kontrabasistą Pawłem Jarzębskim. Za instrumenty perkusyjne odpowiadał m.in.
czołowy (jedyny?) polski kongista Józef Gawrych. Stosownie do tego zmienił się
charakter muzyki – inspiracje neoklasyczne zastąpiły brzmienia jazzowate. Nie
ma kwartetu smyczkowego, jest znacznie więcej gitary, rytm wyznacza pizzicato
kontrabasu.
Płytę rozpoczyna jeden z
bardziej znanych utworów krakowskiego artysty – Jeszcze pożyjemy, refleksyjny
jak zawsze, z ładnie dudniącym kontrabasem. Przebojem było również
spokojniejsze Gdziekolwiek, a Wędrówka zawiera wpadającą w ucho
wokalizę.
Tradycyjnie Grechuta nie
tylko sam pisze teksty, ale i sięga po uznanych poetów. Na jego pierwszej
płycie pojawiła się Niepewność do wiersza Mickiewicza, tu
natomiast mamy Pewność Ewy Lipskiej, utwór sporo od tamtego trudniejszy
(zarówno słownie, jak i muzycznie). Wśród innych autorów znaleźli się
Ryszardowie: Krynicki oraz Milczewski-Bruno. Może usłyszysz wołanie o pomoc do
słów tego pierwszego to najbardziej motoryczny utwór na płycie, ciągnięty do
przodu gęstym rytmem rozmaitych instrumentów perkusyjnych i z delikatnymi,
jazzującymi solówkami gitarowymi niczym z Planet Caravan. Z drugiego
zaadaptowane zostało Gdzieś w nas, jedno z bardziej przystępnych tu
nagrań. Do tego dochodzi Krajobraz z wilgą i ludzie do słów skompilowanych
z dwóch wierszy Tadeusza Nowaka – najbardziej monotonny, z akompaniamentem
gitary akustycznej, do której dopiero z czasem dołącza kontrabas. Początkowo
wydawał mi się najmniej ciekawy na płycie, ale teraz jestem odmiennego zdania –
musiałem do niego dojrzeć. Niektórzy piszą „Wilga” wielką literą, jakby
chodziło o rzekę w Krakowie, ale mowa o ptaku, który zresztą w piosence nie
występuje – znalazł się w innej zwrotce wykorzystanego wiersza. Paradoksalnie,
wobec tego całego dobra najmniej zapada w pamięć utwór tytułowy.
Bonusów jest 7. Dwa to
nagrania radiowe z Trójki, powstałe w tym samym okresie, reszta pochodzi z transmitowanego
w radiu koncercie w Teatrze Żydowskim w 1973, kiedy grupa WIEM występowała już
w innym składzie, z Antonim Krupą na gitarze, skrzypaczkiem Piotrem Micherą i Kazimierzem
Jonkiszem na standardowej perkusji; z wcześniejszego składu pozostał
perkusjonista Tadeusz Kalinowski. W programie znalazły się dwie piosenki dotąd
niepublikowane – Nie szukaj niczego po kątach (z prawie celtyckim
wycinaniem na skrzypcach) i W
ciszy poranka. Są też dwa utwory z albumu, przy czym Gdziekolwiek trwa
dziewięć i pół minuty, odlatując we
freejazzowe improwizacje, ze szczególnym uwzględnieniem gitary, która momentami
wydaje z siebie wręcz frippowskie tremolo. Program objął też prawie
szesnastominutową wersję Korowodu (tego właściwego) – oczywiście z dużą
ilością improwizacji, szczególnie z rozbudowanym udziałem skrzypieców. Załapał
się nawet stały fragment gry w postaci sola perkusji!
Magia obłoków, 1974
Z drugiej strony, brzmienia
smyczkowe i chóralne śpiewy (jak w A więc to nie tak do słów Ewy
Lipskiej) stanowią powrót do korzeni. Głos dają grupy wokalne Boom i Gramine
(ta druga była nowym wcieleniem Grupy Bluesowej Stodoła). Jedynym większym przebojem
stał się utwór prawie tytułowy: Świat w obłokach, najbardziej wpadający
w ucho i mający w sobie najwięcej z klasycznego Grechuty, czytaj – z epoki
grupy Anawa. Moim ulubionym utworem jest jednak motoryczna Godzina miłowania,
swego rodzaju synteza: liryczny refren w tradycji Anawy koegzystuje z
funkowo podcinającą gitarą i jazzrockowym odlotem. Nieźle też wypada
dramatyczna, ale tylko dwuminutowa Igła.
Bonusów zamieszczono 9. Największa ciekawostka to Godzina miłowania po hiszpańsku – zaczyna się balladowo, a potem rusza z kopyta z gęstymi kubańskimi perkusjonaliami. Wersję tę wykonał Grechuta na festiwalu w Hawanie, tu zaś została nagrana przez reaktywowaną Anawę z Michałem Półtorakiem na skrzypcach i obydwoma braćmi Ścierańskimi, w Szkole Muzycznej w Opolu przy okazji festiwalu w 1976. Z tego samego występu pochodzi Muza pomyślności, ze znacznie większym udziałem gitary elektrycznej niż w oryginale. Poza tym dodatki repertuarowe zawierają trzy utwory WIEM z Opola 1974, w tym dwa starsze standardy Grechuty – Świecie nasz (z Alibabkami w tle) i Ocalić od zapomnienia (sam Grechuta z fortepianem). O rok wcześniejsze są Krajobraz z wilgą (zdynamizowany dzięki użyciu perkusji) i Gdziekolwiek z Radia Kraków. Do tego dochodzi Znajdziemy sobie z oratorium beatowego Marka Sewena oraz oryginalna, jedenastominutowa wersja Spotkań w czasie.
Szalona lokomotywa, 1978
Piąty album Marka Grechuty
zawiera muzykę do słów Stanisława Ignacego Witkiewicza. Wbrew tytułowi, nie
chodzi o adaptację sztuki Szalona lokomotywa, tylko z poświęconego
twórczości Witkacego musicalu pod tym samym tytułem, za który wzięli się
Grechuta z Pawluśkiewiczem. Spektak miał premierę w Teatrze STU w czerwcu 1977.
W nagraniu płyty wzięli
udział członkowie drugiej Anawy (Pawluśkiewicz, Ścierańscy, Półtorak,
perkusista Marian Bronikowski) oraz paru innych ludzi. Oprócz Grechuty drugą
rolę wokalną odgrywa Maryla Rodowicz. Efekt jest taki, jakiego można by się
spodziewać przy zetknięciu takich osobowości – erudycyjny i ekscentryczny.
Jeśli chodzi o Szaloną
lokomotywę Witkacego, to z niej pochodzi jedynie tekst wykorzystany
dwukrotnie: w duecie z falsetującą Rodowicz pt. Z głębiny nocy niepojętej
i później jako solowy występ Grechuty w rozpędzonym Któż może być bardziej
szalony. Trzy pierwsze utwory – Na skale czarnej, Nad zrębem
planety i Hop szklankę piwa –– wzięte zostały z Tumora Mózgowicza.
Funkcjonują też wspólnie jako suita Hop szklankę piwa i w takiej wersji
podbiły w 1977 r. festiwal w Opolu. Wykonanie festiwalowe zostało dorzucone
jako bonus. Dopiero po którymś przesłuchaniu zwróciłem uwagę na długi skowyt gitary
schowany nieco w tle.
Płyta zawiera aż 17 utworów,
ale na ogół są one bardzo krótkie, mało który przekracza trzy minuty, a bywają
i takie, które nie dochodzą do dwóch. Z dysonansowym Przez uczuć
najdziwniejsze sploty sąsiaduje Oto ja – oto on, kolejny duet, bliższy
melorecytacji na tle fortepianu elektrycznego, przechodzi w całkiem silny
funkowy groove ze smyczkami i rozbudowanymi solówkami gitary oraz Mooga. Kilka
utworów zaśpiewała wyłącznie Potężna Maryla: trwający nieco ponad minutę Pomnę
jak niegdyś, którego końcówka przywołuje na parę sekund ducha Gentle Giant,
albo nastrojowy Zabij ten lęk. Przy okazji utworu Ostatnia stacja
rezygnacja olśniło mie, że Piotr Rubik to był wannabe Pawluśkiewicz. Finałem
jest krotofilne Chcę cię uchronić, gdzie repryzują się słowa z Nad
zrębem planety.
Nie wszystkie teksty są
dziełem Witkacego: materiał zakopiańskiego outsidera uzupełnia gorączkowy Motorek
do słów Józefa Czechowicza oraz najdłuższy, bo ponadczterominutowy Ikar Leszka
A. Moczulskiego. Temat Motorka powraca w instrumentalnym Tańcu
szewców z klarnetem w roli głównej.
Bonusów tą razą 11. Poza wspomnianym historycznym wykonem Hop szklankę piwa są jeszcze inne nagrania z Opola 1977, w tym jedyne znane nagranie Deszczu na jeziorach do słów Jonasza Kofty oraz zaśpiewana przez Krystynę Jandę Guma do żucia. Z tego samego roku pochodzą radiowe nagrania Przemian (czyli Motorka) i Ikara. Do tego dochodzą dwa utwory pod hasłem Refreny Witkacego, czyli przymiarki do repertuaru Szalonej lokomotywy pochodzące z koncertu towarzyszącego Opolu 1975, gdzie oprócz Rodowicz pojawia się Magda Umer. Witkacowski materiał był też ogrywany na Opolu 1976 (kolejne trzy piosenki, w tym Oto ona – oto on zaśpiewany przez samego Grechutę i niemal crimsonowski zgiełk w Zagadkach). Najbardziej w bok chronologicznie jest Człowiek spotęgowany człowiekiem do słów Gombrowicza, pochodzący z Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie w 1984. Jest to, jak wyjaśnia w książeczce Daniel Wyszogrodzki, jedyne istniejące nagranie tego utworu, zarejestrowane amatorsko (twórczość Gombrowicza była na indeksie i nie mogła liczyć na oficjalne wydanie).
Złote przeboje, 1990
Nie jest to zwykłe „the best
of”, bo wszystkie utwory (pochodzące z dwóch pierwszych płyt Anawy) zostały tu
nagrane w nowych wersjach. W składzie znaleźli się m.in. bracia Ścierańscy oraz
perkusista Sławomir Berny, a głos, oprócz głównego bohatera, dawali m.in.
Grażyna Trela, Jacek Wójcicki i Marek Bałata. Przez większość
dziewięćdziesiątych, zanim ukazała się reedycja Świecie nasz, była
to jedyna dostępna na rynku płyta kompaktowa ze starymi utworami Grechuty.
Przez lata Grechucie obniżył
się głos, ale to nie jest jedyna różnica w stosunku do oryginałów. Wesele albo
Serce zostały nagrane bardziej konserwatywnie, ale otwierająca zestaw Twoja
postać brzmi wyraźnie inaczej od oryginału. Generalnie rzecz biorąc,
partiom smyczkowym na ogół brakuje polotu, jaki miały pod batutą Pawluśkiewicza
– wyjątkiem jest Nie dokazuj. Dzikie wino też wypada
porywająco jak zawsze, ale brakuje mu owych wariackich zagrywek organowych,
które robią klimat w wersji pierwotnej. Natomiast w Dniach, których jeszcze
nie znamy artysta zmienił dwa wersy (skądinąd wiadomo, że z takim tekstem
wykonywał w tym okresie na żywo).
Jeśli chodzi o ważniejsze
różnice, to mamy na płycie fortepianowe Ocalić od zapomnienia. Mocno
zmieniona jest Kantata, jedyny tu z mroczniejszych utworów Grechuty. W Korowodzie
natomiast zwraca uwagę solo na flecie i funkowo-klangujące partie braci
Ścierańskich, świadczące o sporej drodze, jaką przez dwadzieścia lat przeszła
muzyka rozrykowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz