poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Wielki kujawiak, czyli ino-itynerarium

 

Tegoroczny urlaup spędziłem na Kujawach. Jako bazę wypadową wykorzystaliśmy Inowrocław – miasto soli, książąt piastowskich i pani Agnieszki, gwiazdy „Chwili dla ciebie”. Kibice tutejsi podzieleni są na ogół między CWZS Zawiszę Bydgoszcz a Kolejorza.

Do Tylkowrocławia można dojechać pociągiem i z Toruni, i z Bydgoszcza, a jeśli ktoś by spróbował z Poznania, też by mu się udało. Dworzec to solidny przykład pruskiej arcytektury, za to z poziomem świadczenia usług bywa różnie. Pociągi osobowe wyjeżdżają czasem z opóźnieniem ok. 20 minut. Któregoś dnia facet wciął się do kasy bez kolejki, aby poskarżyć się kasjerce, że pociągi zapowiadane są bełkotliwie i nic się nie da zrozumieć.

Muzajka na dworcowych schodach

Komunikacja autobusowa wygląda dosyć skromnie. Są w Innerwrocławiu autobusy miejskie, ale w dziedzinie przejazdów międzymiastowych dominują pekaesy kruszwickie, a z tutejszego dworca mało co jeździ.

Urząd gminy i jej nieco bułgarska flaga

Z wagzału do centrum wiedzie ulica słusznie zwana Dworcową. Są tu okolice mocno  menelskie, jak też sporo ciekawej arcytektury, ale mocno zaniedbanej, czyli coś dla wszystkich fanów Urbana Decaya.

Duhul de Cukiernia

Ponadto przy Dworcowej mieszczą się koszary 2. Pułku Inżynieryjnego („Często budować, czasem niszczyć, zawsze służyć”), czy kto tam obecnie stacjonuje, a przy skrzyżowaniu z ul. Kopernika stoi na wysepce pomnik Układu Słonecznego.

"Mikołaj, znowu ruszałeś, co ci nie kazali?"

Nasze apartamenta mieściły się w samym centrum miasta – przy ul. Królowej Jadźwigi. Kiedyś jeździły nią tramwaje, a obecnie jest to deptak przypominający zminiaturyzowaną wersję ul. Długiej w Toruniu.

Od Dworcowej biegnie on w stronę Rynku, którego główne punkty to nowoczesna fontanna, pomnik Jadwigi oraz zegar słoneczny z okazji XXV-lecia Prl na elewacji jednej z narożnych kamienic.

W chodnik ulicy wpuszczone są płyty metalowe z reliefami miejskich zabytków, a na fasadach spotykujemy rozmaite szyldy oraz co najmniej jednego lwa. Przy odrobinie szczęścia można też znaleźć księgarnię.

This is Onlywrocław

Pokój okazał się bardzo obszerny i wypasiony, w łazience kabina prysznicowa obszerniejsza niż u nas cały kibel. Kuchnia za to była gromadzka i szło się tam przez korytarz tak długi, jak u nas na daczy dystans od bramy do ganku.

Zaletą centralnej lokalizacji jest możliwość śledzenia życia miasta. Rano po ulicy jeździ traktor z beczkowozem, z którego podlewają rośliny ustawione w donacjach wzdłuż całego deptaka. Czasem przemknie np. auto nawalające z głośników Running Up That Hill Bushowej. W ciągu dnia nieopodal świadkowie Jehowy pilnują tekturowego stojaka ze „Strażnicami”, a studentka akademii muzycznej dorabia do stypendium, piłując pod ścianą na skrzypcach przeboje Beaty Kozidrak. Innowrocław ma też bogate życie wieczorno-nocne i można np. być świadkiem, jak riadiowóz zgarnia nietrzeźwą kobitę. Innego wieczoru nie tylko awanturował się pijany menel, ale równocześnie nad miastem latało coś, co z grubsza wyglądało jak Mi-24.

A wild йош appears!

Stołowaliśmy się przeważnie w restauracji „Róże, Fiołki i Aniołki”, osobliwie pożerając pieczone pierogi z ciasta drożdżowego. Główna sala ozdobiona jest na ścianach rozmaitymi aniołkami, za to w kiblu wiszą przedwojenne zdjęcia pań prezentujących ikonografię średniowiecza – nie zajrzałem jednak do damskiej toalety, żeby zobaczyć, czy tam również.

A tu mieszkał Przybyszewski.

Nieopodal mieści się neogotycka poczta, zbudowana na miejscu dawnego inowrocławskiego zamku, gdzie zmarł książę Kazimierz Konradowic, ojciec Łokietka.


Prócz Rynku drugim głównym placem jest Plac Klasztorny. W jednym dużym budynku mieści się teatr, centrum kultury i biblioteka publiczna, a po drugiej stronie ulicy – kościoł franciszkanów.

Wystarczy odejść od paru głównych ulic, żeby trafić w klimata przypominające częstochowską ul. Krakowską czy Ogrodową. Plon szyldziarski jest jednak przyzwoity.

Przede wszystkim Hohensalza jest uzdrowiskiem, ale dotarcie z centrum do Parku Zdrojowego wymaga dłuższego spaceru ul. Solankową.

Inowrocławskie shojo-ai

Po drodze napotyka się Skwer  Obrońców Inowrocławia, dawniej Obrońców Stalingradu, z pomnikiem tych pierwszych (Pomnik Dźwięczności Armii Czerwonej zdemontowano w 2018). Na sąsiednim skwerze znajdują się pomniki słynnego lokalsa Jana Kasprowicza oraz papieża.

Baco nasz! Baco nasz!
Dobrych chłopców na zbój masz!
A nasze ciupagi
Ciętsze, niż ten nagi,
Biały pałasz wraży
Orawskich husarzy!
Yo!

Kasprowicz jest patrońcem miejscowego muzeum, także przy Solankowej. Bilety wyniesły więcej, niż myślałem, bo mieli akurat wystawę czasową z motywami biblijnymi w twórczości Dalego, Chirico i Chagalla. Do tego galeria portretów dziecięcych Stanisławy Sierant.

Bestia 666

Na piętrze – ekspozycja stała: dwie sale z malarstwem, wystawa poświęcona Kasprowiczowi i druga o Przybyszewskim.


Osobno zabytki z kolekcji Stanisława Szenica, który był wybitnym warsawianistą, ale wychodził Ino z Wrocławia; w tym aniołek o twarzy Stevena Seagala.

"Сука билет!"

Poza tym na Solankowej można zauważyć szereg stylowych will. Najciekawiej wygląda Bajka, gdzie podobno zamieszkuje przyjazny kiziak. My jednak spotkaliśmy w okolicy tylko jednego kota, i to dość nieufnego.

Sam Park Zdrojowy bardzo rozległy. Do symboli Jenowrocławia należy zegar słoneczny w kształcie potężnego betonowego pawia, ale po całym kompleksie rozsiane są rozmaite inne rzeźby.

Widzieliśmy też ze trzy różne stawy. Największy znajduje się przy tężni solankowej i przebiega przez niego drewniany most, wizytówka 2. Pułku Inżynieryjnego. Sama tężnia jest potężnia, za niewielką opłatą można się na nią wspiąć i obejść dookoła ścieżką na szczycie.

Wśród całej zieleni rozmaite budynki: pawilony, sanatoria, restauracje... Zaszczyciliśmy pijalnię wód, kaj w bocznych pomieszczeniach urządzono palmiarnię oraz rekonstrukcję kujawskiej chaty. Obiad można zjeść w restauracji „Nad Stawkiem” niedaleko tężni, gdzie na ścianach były mozaiki ze scenami średniowiecznymi, przy czym w weekendy popołedniu trudno o miejsce, bo więcej tam kuracjuszy niż w poduszkowcu węgorzy.

Jest i starozakonny

W parku znajduje się też muszla klozetowa. Za naszej bytności grał toruński zespół Kajoa, w tym roku debiutujący, z czerwonowłosą wokalistką. Wystrzałowości specjalnej nie stwierdzono, a już teksty są szczególnie o niczym, chociaż w jednym kawałku wokalistka robiła w refrenie rozdziawę jak istna Małgorzata Ostrowska - i jak na złość, na chwilę pisania niniejszej notki nadal go nie ma w streamingu, pomijając ubogiej jakości nagranie live.

Ponadto można tu spotkać rude wirówki skikające po drzewach oraz aleję dębową, lubo  dęby zasadzone przez różnych celebrytów – Barbarę Krafftównę, Otylię Jędrzejczak, Tootsa Thielemansa czy Józefa Glempa (był stąd).

Dwa osobniki chowają się w wysokiej trawie,
aby uniknąć wykrycia przez drapieżnika
(czytała Krystyna Czubówna)

W drodze powrotnej z uzdrowiska do miasta można przejść przez dzielnicę willową, napotykając trzy szkoły: II LO im. Konopnicy (w barwach marshmalakowych), Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych im. Genowefy Jaworskiej (miejscowej przedstawicielki rychu oporu) i Budowlankę. Najbardziej jelitarne jest jednak I Liceum Jana Kasprowicza (niekoniecznie „im.”, bo on sam do tej szkoły chodził), które ukończyli także m.in. Józef Glemp i Marian Biskup.

Jedno z wielu sanatoriów

Skoro mowa o tematach klerykalnych, rzuciły mi się w oczy barokowy kościół św. Barbary i Maurycego oraz znacznie nowszy św. Józefa. W Rynku stał ongiś kościół św. Mikołaja, gdzie za Łokietka odbywał się proces polsko-krzyżacki, ale po kolejnym spaleniu miasta ulokowano go  trochę dalej na północ.ale najstarszy wydaje się romański kościół Imienia NMP, przez miejscowych zwany pieszczotliwie Ruiną. Otaczający go park był ongiś cmentarzem i do tej pory stoją tam pojedyncze nagrobki, tudzież pomnik powstańców wielkopolskich. Niedaleko znajduje się neogotycki kościoł Zwiastowania, którego jedna ze ścian zawaliła się w 1909 od szkód górniczych, i to w sam Wielki Piątek.

Neogotycki, a miejscami postgotycki, jest inowrocławski ratusz, położony na uboczu naszych szlaków, ale raz tam jednak zabłądziliśmy.

W Inowrocławiu są miadźwiedzie

Z wyznań niekatolickich rzuciły mi się przy Dworcowej: neogotycki kościół ewangelicznych chrześcijan oraz zbór adwentystów dnia siódmego, zbudowany w stylu barakowym.

Zdjęcie z pierwszego dnia pobytu; pod koniec napis został już usunięty

Young Wrocisław był niegdyś ośrodkiem górnictwa soli. Kopalnia została zamknięta w roku 1986, ale do dziś w podziemiach teatru na Placu Klasztornym obejrzeć można stałą wystawę solnictwa: wagoniki, kryształy, narzędzia, ubiory górnicze, instrumenta orkiestry, kufle z karczmy piwnej itp.  

- Nie mam pomysłu, co zagrać.
- To daj Liberty Bell, przynajmniej tantiemy nie lecą.


Bydgost

Po wylądowaniu na POTĘŻNYM i nowoczesnym dworcu Bydgoszcz Główna, zwanym Zszywaczem, ruszyliśmy ulicą, a jakże, Dworcową – w porównaniu z Tylkowrocławiem sporo dłuższą, a przy tym tętniącą życiem i handlem.

Objad w postaci dużej pitcy można zjeść w „Soprano”. Grali akurat koncert Queen z Wembley – siedzieliśmy od Seven Seas of Rhye do Crazy Little Thing Called Love. W księgarni na Gdańskiej kupiłem 700-stronicową biografię Budki Suflera z 2017, przecenioną z 60 na 23 zł.

Po salcesonowej podłodze

Bydgoszcz ma w sobie dużo fajnej arcytektury, gł. secesyjnej  i modernistycznej, a przy tym bogato zamieszkanej.

Mieszkańcy fasad

Bydgoszcz jest miastem bardzo muzykalnym. Mieści się tu legendarny klub Mózg, ważne miejsce dla polskiej muzyki alternatywnej, a zwłaszcza jassowej. Jest to również centrum polskiego rocka progresywnego: pochodzi stąd Abraxas, z pobliskiego Inowrocławia Quidam, a swego czasu występował w Bydgoszczy John Wetton. Blisko centrum urządzona została cała Dzielnica Muzyczna, ze filharmonią, szkołą muzyczną i konserwatorium skupionymi wokół jednego placu. Dzielnica otoczona jest parkiem, w kierym stoją pomniki różnych kompozytorów. Szczególną uwagę zwracają Paderewski i Hopin uwiecznieni w pozach, jakby siedzieli na kiblu.

Malownicza ta okolica łączy się z Parkiem Jana Kochanowskiego, w którym stoi jedna z dwóch bydgoskich Łuczniczek. W odróżnieniu od tej spod Opery, nie jest sama wygięta w łuk, tylko stoi w bardziej praktycznej pozie. Gdyby obie Łuczniczki równocześnie wystrzeliły do siebie, ich strzały spotkałyby się nad witryną lokalu przy Gdańskiej 28, prawie vis-a-vis Mariana Rejewskiego. Ale nie wystrzelą, bo są zwrócone w zupełnie innych kierunkach.

"Believe in yourself, let the arrow leave the bow"

Z kolei w Parku Kazimierza Wielkiego widzimy fontannę „Potop”, a tuż obok, na Placu Wolności – kilka całkiem niezłych okazów secesji. Stoi poza tym obelisk zwany Pomnikiem Wolności (dawniej Wdzięczności) stoi prawie w miejscu, gdzie przed 1918 znajdował się pomnik cesarza Wilhelma I.

Centralnym punktem jest nabrzeże nad Prbdą. Pierwszego dnia nie wszystko dało się obejrzeć, bo triachloniści latali i odgrodzono dla nich tor, lecz nad korytem rzeki zwisa linoskoczek Jerzego Kędziory, ostatnio ubrany w koszulkę w barwach Ukrainy. Na nabrzeżu można spotkać trzy gracje i węgierskiego flisaka.

Rynek jest za bardzo wybrukowany, ale zabudowania przy nim – urokliwe. W antykwariacie przy Rynku rozglądałem się za Polibiuszem, ale w moje ręce trafiła praca zbiorowa Inowrocław w Polsce Ludowej (recenzja w przyszłości).

- Słuchajcie, nie przyszedł, a to on ma wszystkie bilety. Co robimy?

Dalej dochodzi się do ul. Długiej, przy której znalazłem parę kolejnych fajnych ornamentów sklep z używanymi płytami. Kompaktów stosunkowo mało, ale przeczekując w sklepie ulewę, wyłuskałem trzy rzeczy dla siebie. 

Co ta pani po lewej właściwie czyta?

Po sąsiedzku znajduje się bardzo oblegane Muzeum Mydła i Historii Brudu. Pierwszym elementem zwiedzania były warsztaty, w czasie których można se zrobić własne mydło,  a potem przewodniczka snuła opowieści, bez których całe zwiedzanie dwóch salek zamknęłoby się w 10 minutach. Ciekawym akcentem była podarowana przez jednego Amerykanina kolekcja mydeł hotelowych z różnych stanów USA.

Za centrum rekreacyjne Bydgoszczy robi Wyspa Młyńska na Brdzie, na której nurt wychodzą okna pobliskich budynków. Wśród różnych ustrojstw uwagę zwraca duże metalowe krzesło, na którym niełatwo usiąść, a zejść jeszcze trudniej. W postindustrialnym gmachu dawnych Młynów będzie urządzona przestrzeń konferencyjno-handlowo-wystawowa, a na razie można tam wejść, schronić się przed deszczem, naładować telefon i skorzystać z kibla.

Bydgoszcz to również siedziba Muzeum Wojsk Lądowych, kaj z dworca można dojechać autobusem, a z Gdańskiej także tramwajem. Wokół muzeum stoi kilkanaście dział i moździerzy, parę pocisków rakietowych, dwa czołgi (T-34 i T-72) oraz haubica samobieżna Goździk. Posiadacze ważnego biletu mogą se wejść do środka Goździka i wyjrzeć przez celownik.

"Ludność Ukrainy wita wojska rosyjskie goździkami"

W środku zorganizowana została wystawa „Od Cedyni do Karbali” z roztomaitym umundurowaniem, bronią i wyposażeniem. M.in. trzy zestawy mundurowe jednej pielęgniarki II Korpusu, rekonstrukcja husarza, a z okresu PRL – obsługa działa bezodrzutowego, kombinezon operatora miotacza ognia i strój maskujący zwiadowcy w deseń kamuflażowy „Pietrucha”.

Zielona Pietruszka kontra Pokrak

W osobnej sali zgromadzono najnowsze nabytki, w tym motocykl Ural. W ramach pamiątki kupiłem w kasie pracę zbiorową Bydgoszcz wojskowa. Szkice z dziejów garnizonu bydgoskiego od czasów najdawniejszych do współczesności. Recenzja w przyszłości.

Przyrzędzia kirurga polowego

Kupowanie biletów na dworcu w Bydgoszczy to rozrywka dla ludzi o mocnych nerwach: przychodzisz pół godziny przed odjazdem, a kolejka taka, że stoisz 25 minut. W trakcie tak nerwowego postoju potrafi jeszcze wysiąść prąd w głównej hali dworca. W rezultacie wpadasz do pociągu na 3 minuty przed odjazdem, a ten se bezczelnie odjeżdża z opóźnieniem.

Armageddon It

 

Thoruń

Tylko raz wybraliśmy się do Thorunia, bo po zeszłorocznej wycieczce mieliśmy już o nim niejakie pojęcie. Oprócz ogólnego łażenia po centrum (w księgarni „Hobbit” nie ma już na regale Boga Maszyny) zwiedzaliśmy głównie muzea. Najpierw Muzeum Podróżników im. Tony Halika, z eksponatami z podróży jego i Elżbiety Dzikowskiej: do Xavantes i innych Indian południowych, do Afryki, na granicę indo-birmańską albo do Miao i Yi w Chinach. Była też gablota z biżuterią z różnych stron świata, inkluding wykonaną z zębów. Najbardziej podobały mi się peruwiańskie figurki z wykopalisk (w tym naczynie antropomorficzne, które wyglądało jak Plastusiowy pamiętnik w wersji od lat 18) i stroje kobiece Miao/Yi. Nie zabrakło też parafernaliów Papuasów-Nowogwineasów, takich jak koteka.

Eleganckie stroje z Gwatemali, południowych Chin i Zachodniej Papui

Więcej designu nieeuropejskiego zawiera Muzeum Sztuki Dalekiego Wschodu w Kamienicy pod Gwiazdą (była środa, więc wstęp wolny). Mają tam spiralne drzewniane schody z 1697, flankowane przez lwa i strażniczkę o osobliwej anatomii.

Skoro mowa o lwach, te chińskie to samograj, bo artyści, którzy je wykonywali, w życiu nie widzieli lwa na oczy, co najwyżej tygrysa.

Tango Spiżowy Ratler

W ogóle sporo sztuki chińsko-japońskiej oraz indyjskiej: ceramika, brąz, tkaniny, obrazy, meble, Buddowie i boddhisattwowie, Ośmiu Nieśmiertelnych, Śiwa, smoki. Do tego broń biała (i japoński muszkiet), choć raczej z bliższych rejonów, turecko-perska.

Trzecie było Żywe Muzeum Piernika, gdzie wchodziło się grupami na określoną godzinę, a główną atrakcję stanowił rubaszny wykład o tym, co zawiera piernik i z czego się go robi, w wykonaniu „mistrza” i „wiedźmy”. Następnie przechodziliśmy do stołów roboczych i każdy mógł se zrobić własnego piernika, którego po wypieczeniu dawali na pamiątkę.

Ty pierniku ty!

Stamtąd udaliśmy się do Neko Cafe, ale nie do tej na Prostej,  co w październiku, tylko na Chełmińskiej. Tam kotów sześć: dwa potężne czarne miaukuny, dwa czarno-białe dachowce, bengal i kotka rosyjska niebieska. Większość mocno senna, tylko jeden  z miaukunów się od pewnego momentu ożywił. Przestrzeń spora, ale zgiełk za duży w porównaniu z innymi kocimi kawiarniami, które znam.


Kruszwica

Ostatnim z miejsc odwiedzonych w trakcie tego turnusa było, ulubione miasto trubosłowian, którzy uważają, że przed tysiącleciami była to stolica Imperium Lechitów i liczyła 100 tysięcy mieszkańców, nie licząc szlachty, która przyjeżdżała na sejmy. A nie wygląda.           

Zresztą, jak się okazuje, pierwsze wersje legendy o Popielu wcale nie wymieniają Kruszwicy jako jego siedziby; pojawia się ona dopiero wraz z polityczną rywalizacją Małopolski z Wielkopolską, kiedy kolebkę Piastów trzeba było osadzić na jakimś neutralnym gruncie. Z całą zaś pewnością, gdyby nawet ów Pompiliusz istniał, to i tak nie miałby nic wspólnego z dzisiejszą Mysią Wieżą, która powstała znacznie później.

W poszukiwaniu Świętego Gralaka.
U góry po prawej ewidentnie młody Mike Ehrmantraut

            Największą atrakcją jest oczywiście Mysia Wieża. Obowiązkowo wdrapałem się na górę, aby podziwiać krajobraz Gopła i miasta, a w ładną pogodę widać nawet Inowrocław.

Na piętrach wywieszone były plansze z pamiętnego dwujęzycznego komiksu Grzegorza Rosińskiego o Popielu, a na jednym po podłodze ganiały myszy z rzutnika, które, jak mi się wydawało, miały jakiś element sztucznej intelegiencji, bo uciekały, kiedy wykonywałem ruch. Oprócz wieży można zwiedzić skromną ekspozycję piwnic zamkowych.

Na obiad poszliśmy do położonej w pobliżu restauracji Kołodziej (est. 1974). W kiblu wyryte osoby piastowskie płci obojga wiszą w kabinach.

Niewątpliwą atrakcją jest też Gopło (jezioro Go) – tak długie, że wygląda jak rzeka. Mysia Wieża mieści się u nasady Półwyspa Rzępowskiego, którego nazwa pochodzi jakoby od Rzepichy, a może od bywających tam wieczorami obrzępów. Został on zaadaptowany na park miejski, a na samym krańcu mieści się plaża. Po Gople wciąż ganiają wioślarze, motorówki i inne takie.

"Jestem silny i mam wsHaszemiałe mięśnie"

Można popłynąć statkiem „Rusałka”, wyprodukowanym w Dunajskiej Stoczni Rzecznej w Vac, na 5-kilometrową wycieczkę po jeziorze, do wyspy startowej wioślarzy i z powrotem.

W Rynku jest tylko parę ciekawych kamienic, a niedaleko zachował się jeszcze mural reklamujący popularną ongiś wśród kujawskiej młodzieży szkolnej wytwórnię tanich win.

Na drugim brzegu Gopła mieści się osiedle bloków, słusznie nazwane Zagople. Trzeba tamtędy pokonać pewną odległość, aby podziwiać romańską kolegiatę Piotra i Pawła.

Cała Kujawa została podbita przez Krzyżaków. Cała? Nie! Jedna jedyna osada...”

Na odrzwiach widać głębokie rysy, zwane tradycyjnie śladami diablich pazurów. Istnieją różne interpretacje ich pochodzenia – może erozja, może ostrzenie mieczy, a może służba liturgiczna rozpalała ogień przez pocieranie.

Wokół kościoła znajduje się cmentarz, ale za mało miałem czasu do autobusu, więc zwiedziłem go tylko powierzchownie.

Mogiła powstańców wielkopolskich

Wyprawa była udana, ale powinienem jeszcze wrócić na Kujawy. Sama Bydgoszcz zasługuje jeszcze na jakieś trzy dni, a do tego Aleksandrów, Solec, Radziejów, Płowce, Brodnica…            


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz