Z XVIII-wiecznego Dolnego Śląska przenoszę się do renesansowej Rzeczypospolitej. Zainteresowanie tematyką pomorsko-krzyżacko-kopernikańską przełożyło mi się na chęć przeczytania dwóch prac poświęconych trojgu mniej sławnym Jagiellonom.
15. Fryderyk Papée, Jan Olbracht, Kraków 1999 (z serii Władcy polscy)
Fryderyk
Papée, przedwojenny mediewista, bibliotekarz, a
wreszcie i dyrektor Bibloteki Jagiellonki, wydał Jana Olbrachta w roku
1936, pragnąc wypełnić „białą plamę” polskiej historiografii, czyli lata
1480-1506, od śmierci Jana Długosza do okresu objętego zbiorem dokumentów Acta
Tomiciana. Jego poprzednim dziełem w ramach tego projektu było Ostatnie
dwunastolecie Kazimierza Jagiellończyka. W ramach przygotowań do
biografii czwartego z Jagiellonów autor sięgał po liczne materiały
archiwalne, choć w Królewcu natrafił akurat na przeprowadzkę.
Jan Olbracht był trzecim synem Kazimierza
Jagiellończyka, ale to on pierwszy sięgnął po koronę polską: najstarszy
Władysław został królem w Czechach, a powszechnie lubiany królewicz Kazimierz
zmarł zbyt młodo. Ważną rolę w wychowaniu królewiczów odgrywał Jan Długosz, a
kiedy osiągali właściwy wiek, sam król stopniowo wdrażał ich do panowania:
towarzyszyli mu przy różnych okazjach, potem powierzał im obowiązki w terenie,
traktując jako pełnomocników. Po śmierci Macieja Korwina Olbracht miał widoki
na tron węgierski, ale ostatecznie Magdziarze wybrali jego starszego brata, co
przyczyniło mu, delikatnie mówiąc, wiele frustracji.
Jak w tym roku pisałem przy okazji innej książki, niektórzy królowie polscy z dynastii Jagiellonów byli dziedziczni, ale wybieralni. Należał do nich i Olbracht. Na łożu śmierci Kazimierz zalecił możnowładcom, aby to drugiego syna wybrali na króla. Elekcja (jeszcze nie wolna) odbyła się 27 sierpnia 1492 – w czasie, gdy Krzysztof Okrężnica żeglował do, jak sądził, Indii. Jan Olbracht został wybrany jednogłośnie z braku lepszych kandydatów – wielki książę litewski Aleksander poparł brata, Zygmunt zaś był zbyt niedoświadczony – choć opozycja skupiona wokół arcybiskupa Oleśnickiego próbowała wystawić kandydaturę najstarszego, Władysława czesko-węgierskiego. Za to inny z duchownych zaprzysięgłych przeciwników starego króla, Łukasz Watzenrode, stanął razem z całymi Prusami Królewskimi po stronie Olbrachta, który rzucił mu solidną kiełbasę wyborczą w postaci nominacji biskupiej.
Jan Olbracht według Matejki, też Jana |
Pierwsze lata panowania minęły Janu Olbrachtu dość rutynowo. Zamiast epickich osiągnięć wypełniała je żmudna praca: hołdy, nominacje, sejmy, podatki... Trzeba też było jakoś ułożyć stosunki polsko-litewskie, a i wypadało znaleźć źródło utrzymania dla młodszego brata, Zygmunta (później Starego). Do istotniejszych zdarzeń należało przyłączenie do Korony Polskiej księstw zatorskiego i płockiego. Politykę zagraniczną zdominował problem turecki, leżący na wątrobie zarówno królowi polskiemu, jak i jego starszemu bratu. Tu się dowiedziałem, że Polskolitwa współpracowała z Tatarami Wołżańskimi, aby powstrzymywali trochę Tatarów Krymskich. Ciekawostką była też niezrealizowana koncepcja przeniesienia Krzyżaków z Prus na stepy czarnomorskie, aby oni powstrzymywali Tatar, a Prusy mógł objąć książę Zygmunt.
Paląca była kwestia zwierzchnictwa nad Mołdawią
– nie do końca wiedziano, czy należy się Polsce, czy też Węgrom. W efekcie
doszło do osławionej kampanii mołdawskiej 1497 r. Zakończyła się ona klęską sił
polskich, o której mówi najbardziej kojarzone z Janem Olbrachtem porzekadło.
Ekspedycja była raczej bolesnym dowodem anachroniczności instytucji pospolitego
ruszenia niż nieudolności króla – Papée twierdzi wręcz, że Olbracht wykazał tam
największą odpowiedzialność ze wszystkich i to dzięki niemu nie był to w ogóle absolutny
pogrom. Mimo wszystko, po powrocie do kraju popadł w depresję (?), która
przedwcześnie wpędziła go do grobu.
Jan Olbracht według Marcello Bacciarellego |
W ostatnim rozdziale autor zdobywa się na podsumowanie Jana Olbrachta, uznając go za monarchę ambitnego i kompetentnego, ale zbyt łatwo ulegającego temperamentowi, a w dodatku trapionego pechem, którego kulminacją była przedwczesna śmierć akurat w momencie, gdy kwestia złożenia hołdu przez nowego wielkomistrza krzyżackiego była na dobrej drodze.
Jest to reedycja pracy z 1936, więc nie
dziwota, że język, którym została napisana, sprawia dziś nieco archaiczne
wrażenie. Poza tym lektura w ogóle dość trudna, przeznaczona raczej dla
mediewistów orientujących się w rozmaitych niuansach epoki, w sytuacji
źródłowej i w ustaleniach poprzednich historyków. Fragmenty tekstów
źródłowych – łacińskich, niemieckich czy staroruskich, przynajmniej dobrze, że
nie turko-tatarskich – podane są w językach oryginalnych bez tłumaczenia.
ul. Jana Olbrachta w Częstochowej |
16. Fryderyk Papée, Aleksander Jagiellończyk, Kraków 1999 (z serii Władcy polscy)
O ile Jana
Olbrachta kojarzy się głównie z tym, że wyginęła szlachta (co zresztą należy
uznać za sporą przesadę), to jego młodszy brat jest chyba najmniej znanym
królem polskim od czasu rozbicia dzielnicowego. Dla zapełnienia tej luki
sięgnąłem po ostatnią pracę Fryderyka Papée, wydaną 9 lat po jego śmierci (w
1949) jako niedokończoną – nie zdążył napisać ostatniego rozdziału i podciągnąć
przypisów. Aleksander panował w Polsce prawie o połowę krócej od Olbrachta i
praca też jest około połowę krótsza – 115 stron. Pół wieku później wydawnictwo
Universitas zdecydowało się na reedycję choćby i dlatego, że od tamtej pory
nikt nie napisał o Aleksandrze nic lepszego.
Na łożu śmierci Kazimierz
Jagiellończyk zalecił Polakom Olbrachta na nowego króla, zaś Aleksandra
mianował (to rozróżnienie wiele mówi o różnicach pomiędzy obydwoma krajami)
wielkim księciem litewskim. Czwarty syn nosił zresztą imię po sławnym unklu,
bardziej znanym dziś jako Vytautas. W rezultacie życie Aleksandra pozostało przez
większość czasu związane z ziemiami litewsko-ruskimi. Poczynił co nieco na
rzecz zbliżenia litewskiego systemu politycznego do tego w Koronie, a także
nadał części miast Wielkiego Księstwa prawo magdeburskie. O ile zaś obaj z
Olbrachtem przejmowali się najazdami tureckimi i tatarskimi, to w przypadku
Aleksandra podstawowa troska znajdowała się na wschodzie. Przed zakusami cara
moskiewskiego nie chroniło nawet bycie jego zięciem.
Aleksander Jagiellończyk według Matejki, ale nie Aleksandra |
Jako mecenas i
fundator spisywał się Aleksander nieźle, natomiast zupełnie nie miał głowy do
spraw wojskowych, co zaważyło na wyniku wojny z teściem, kiedy Jagiellończyk w
zasadzie nie koordynował poszczególnych kierunków działań. W polityce
wewnętrznej też była początkowo cienizna: po śmierci Olbrachta energicznie
wystąpił jako jego spadkobierca, ale wkrótce po krakowskiej koronacji wrócił na
Litwę, a w Koronie zapanowało bezhołowie i rozkradactwo publicznych
pieniędzy, skutkujące m.in. niemożnością powstrzymywania najazdów tatarskich,
które zapuszczały się aż na Podlasie. W dodatku wrobiono go w unię
polsko-litewską, według której jego następcy mieli już być wybierani razem dla
obu krajów, co oznaczałoby każdorazową przewagę liczebną elektorów polskich nad
litewskimi. Później się wyrobił; najbardziej doniosłym zdarzeniem politycznym
za panowania Aleksandra było uchwalenie konstytucji w Nihilnowie, która nie
tyle – podaje autor – ograniczała władzę króla, co krystalizowała polski sejm.
Aleksander pędzla baciara Bacciarellego |
Spośród najważniejszych
postaci w życiu Aleksandra, oprócz braci Olbrachta i kardynała Fryderyka,
wybija się przede wszystkim jego żona Helena, córka Iwana Srogiego i Zofii
Paleolog. Widać, że wyprowadzka z Moskwy do Wilna wyszła jej na dobre.
Wspierała męża w trudnych sytuacjach i odmawiała szpiegowania go dla ojca. Była
zresztą prawosławna w państwie większością katolickim, co powodowało różne
problemy i często pretekst do potrząsania buzdyganem przez kniazia Iwana.
W odróżnieniu od Jana
Olbrachta, autor nie zdążył napisać rozdziału zawierającego ogólną
charakterystykę panowania Aleksandra, ale podobno omówił ją w Słowniku
biograficznym.
Z szacunku dla zmarłego uczonego Polska Akademia Umiejętności zdecydowała
się wypuścić jego dzieło bez większych zmian, ale mimo wszystko gdzieniegdzie
trafiają się błędy w druku. Biorąc zaś pod uwagę, że Marienburg nie znalazł się
w granicach II Rzeczypospolitej, można się domyślić, dlaczego autor pisze
konsekwentnie o „Malborgu”. Ale czemu biskup warmiński Łukasz, unkel skromnego
kanonika Mikołaja, nazywa się tutaj „Watzelrode”, chociaż w Olbrachcie
była wersja powszechnie przyjęta?
17. Maria Bogucka, Anna Jagiellonka, Wrocław-Warszawa-Kraków 1994
Zapytał Bongcy: „Mistrzu, czy wkrótce po śmierci Elżbiety II i
równolegle z emisją Rodu Smoka to jest dobry moment na czytanie
biografii Anny Jagiellonki?”
Odparł mu Mistrz: „Nawet książę Cioł nie wybrałby lepszego”.
Anna była szóstym
dzieckiem i piątą córką Zygmunta Starego, przy czym czwartym dzieckiem i
trzecią córką Bony Sforzej. Imię odziedziczyła po przedwcześnie zmarłej
siostrze przyrodniej (drugiej). Królowa Bona przede wszystkim pragnęła mieć
synów, a udał jej się tylko Zygmunt August, zanim pewien niedźwiedź pogrzebał
jej nadzieje na dalsze potomstwo. O dzieciństwie i wczesnej młodości Anny
Jagiellonki nie ma zbyt wielu przekazów źródłowych, Bogucka przeanalizowała
jednak dane finansowe, z których wynika, że wszystkie trzy najmłodsze siostry –
Zofia, Anna i Katarzyna – ubierały się tak samo i dostawały za każdym razem identyczne
prezenty.
Z książki wyłania się dość nieprzyjemny obraz
Bony – apodyktycznej, surowej i mściwej. Pierwszą synową, Elżbietę
Habsburżankę, mobbowała na każdym kroku i być może przez to wpędziła do grobu
po zaledwie dwóch latach (chociaż Bogucka nie daje wiary plotkom, że osobiście
ją otruła, jak i sceptycznie podchodzi do stworzonej przez szlachtę czarnej
legendy Bony). Kiedy zmarł Zygmunt Stary (autorka przytacza tu obszerny opis
ceremonii pogrzebowej według kronikarza Orzechowskiego), a jego syn odwinął sławny
mezalians z Barbarą Radziwiłłówną, Bombona usunęła się w cień, wyjeżdżając na
Mazowsze, a razem z nią pojechały córki. Tam życie dworskie toczyło się w
znacznie mniejszej skali niż na Wawelu – a przede wszystkim w Ujazdowie i
Łomży.
Dzieje Anny Jagiellonki jawią się historią
coraz większej samotności. Najpierw zabrakło Bony, potem najstarszej z sióstr,
Izabeli. W międzyczasie okazało się, że stara królowa nie zadbała o
zabezpieczenie bytu tria najmłodszych córek. Zadanie to spadło na Zygmunta
Augusta, który zresztą nie był z nimi w najlepszych stosunkach. Zofię wydano do
Brunszwiku, Katarzynę – do Szwecji, Anna została sama w Polsce.
Przełom stanowiła bezpotomna śmierć króla, gdy los całej Rzeczpospolitej stanął na ostrzu noża. Anna nie garnęła się do polityki, chciała tylko uzyskać należny spadek po bracie, ale szlachta, obawiając się powtórki z autokratycznych poczynań Bony, nawet i to jej uniemożliwiła. Kiedy doszło do wolnej elekcji, Henryk Walezy po prostu odstawił „oszusta z Tindera”: naobiecywał pięćdziesięcioletniej księżniczce małżeństwo, dzięki czemu pozyskał poparcie wystarczająco licznej szlachty, a kiedy już został królem, to bardziej interesowały go karty, biesiady i podpalanie włosów łonowych nierządnicom ze Smoczej Jamy, niż rządzenie państwem, a co dopiero ślub. Po jego ucieczce, zraziwszy się przez Heńka do obcych monarchów, szlachta wybrała samą Annę na króla Polski. Dopiero do niej dożeniony został Stefan Batory – nie stworzyli jednak udanego związku. Po dziesięciu latach lekceważenia przez nieokrzesanego Transylwańczyka królowa nie miała chęci na więcej przygód matrymonialnych, więc podczas kolejnego bezkrólewia wystawiła kandydaturę swojego siostrzeńca, Zygmunta zwanego Tacą, którego traktowała wprost po macierzyńsku, ku jego niejakiemu zakłopotaniu.
Anna w stroju wdowim oczami wawelskiego malarza |
O ile Anna Biblioteka nie miała głowy do
polityki, to całkiem nieźle radziła sobie z zarządzaniem w skali mniejszej
niż państwowa. Szczególnie upodobała sobie Mazowsze, gdzie m.in. dokończyła po
bracie projekt zbudowania pierwszego w Warszawie stałego mostu (Janko Chanowski
z Czarnobyla miał o nim fraszkę). Utrzymywała też z własnych funduszy utworzone
przez Zygmunta Augusta pierwsze stałe połączenie pocztowe Polska-Włochy, a po
matce rozbudowała pałac w Ujazdowie.
Bogucka ma lekkie pióro, więc czytało się
szybko. Wśród wykorzystanych źródeł znalazła się korespondencja Anny i jej
niektórych bliskich współpracowników z siedzącą w Brunszwiku siostrą Zofią (w
mniejszym stopniu z Katarzyną. Autorka przeanalizowała też rachunki dworskie,
dzięki czemu otrzymujemy pojęcie o posiłkach podawanych najpierw na dworze
Bony, później Anny Jagiellonki. Z 1564 r. przytoczona jest nawet dość
szczegółowa lista płac z otoczenia księżniczki. Nawiasem mówiąc, do jej
najważniejszych ludzi należał podskarbi mazowiecki Wojciech Bogucki – zbieżność
nazwisk przypadkowa? Kilka lat wcześniej funkcję ochmistrza pełnił natomiast
kasztelan Jerzy Jeżowski.
Jeden z mieszkańców ul. Jana Olbrachta |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz