wtorek, 18 października 2022

Bracia i siostrzenica, czyli jagiellońskie trio (z frontu czytelniczego, cz. 6)

 Z XVIII-wiecznego Dolnego Śląska przenoszę się do renesansowej Rzeczypospolitej. Zainteresowanie tematyką pomorsko-krzyżacko-kopernikańską przełożyło mi się na chęć przeczytania dwóch prac poświęconych trojgu mniej sławnym Jagiellonom.

 

15. Fryderyk Papée, Jan Olbracht, Kraków 1999 (z serii Władcy polscy)

Fryderyk Papée, przedwojenny mediewista, bibliotekarz, a wreszcie i dyrektor Bibloteki Jagiellonki, wydał Jana Olbrachta w roku 1936, pragnąc wypełnić „białą plamę” polskiej historiografii, czyli lata 1480-1506, od śmierci Jana Długosza do okresu objętego zbiorem dokumentów Acta Tomiciana. Jego poprzednim dziełem w ramach tego projektu było Ostatnie dwunastolecie Kazimierza Jagiellończyka. W ramach przygotowań do biografii czwartego z Jagiellonów autor sięgał po liczne materiały archiwalne, choć w Królewcu natrafił akurat na przeprowadzkę.

Jan Olbracht był trzecim synem Kazimierza Jagiellończyka, ale to on pierwszy sięgnął po koronę polską: najstarszy Władysław został królem w Czechach, a powszechnie lubiany królewicz Kazimierz zmarł zbyt młodo. Ważną rolę w wychowaniu królewiczów odgrywał Jan Długosz, a kiedy osiągali właściwy wiek, sam król stopniowo wdrażał ich do panowania: towarzyszyli mu przy różnych okazjach, potem powierzał im obowiązki w terenie, traktując jako pełnomocników. Po śmierci Macieja Korwina Olbracht miał widoki na tron węgierski, ale ostatecznie Magdziarze wybrali jego starszego brata, co przyczyniło mu, delikatnie mówiąc, wiele frustracji.

Jak w tym roku pisałem przy okazji innej książki, niektórzy królowie polscy z dynastii Jagiellonów byli dziedziczni, ale wybieralni. Należał do nich i Olbracht. Na łożu śmierci Kazimierz zalecił możnowładcom, aby to drugiego syna wybrali na króla. Elekcja (jeszcze  nie wolna) odbyła się 27 sierpnia 1492 – w czasie, gdy Krzysztof Okrężnica żeglował do, jak sądził, Indii. Jan Olbracht został wybrany jednogłośnie z braku lepszych kandydatów – wielki książę litewski Aleksander poparł brata, Zygmunt zaś był zbyt niedoświadczony – choć opozycja skupiona wokół arcybiskupa Oleśnickiego próbowała wystawić kandydaturę najstarszego, Władysława czesko-węgierskiego. Za to inny z duchownych zaprzysięgłych przeciwników starego króla, Łukasz Watzenrode, stanął razem z całymi Prusami Królewskimi po stronie Olbrachta, który rzucił mu solidną kiełbasę wyborczą w postaci nominacji biskupiej.

Jan Olbracht według Matejki, też Jana

Pierwsze lata panowania minęły Janu Olbrachtu dość rutynowo. Zamiast epickich osiągnięć wypełniała je żmudna praca: hołdy, nominacje, sejmy, podatki... Trzeba też było jakoś ułożyć stosunki polsko-litewskie, a i wypadało znaleźć źródło utrzymania dla młodszego brata, Zygmunta (później Starego). Do istotniejszych zdarzeń należało przyłączenie do Korony Polskiej księstw zatorskiego i płockiego. Politykę zagraniczną zdominował problem turecki, leżący na wątrobie zarówno królowi polskiemu, jak i jego starszemu bratu. Tu się dowiedziałem, że Polskolitwa współpracowała z Tatarami Wołżańskimi, aby powstrzymywali trochę Tatarów Krymskich. Ciekawostką była też niezrealizowana koncepcja przeniesienia Krzyżaków z Prus na stepy czarnomorskie, aby oni powstrzymywali Tatar, a Prusy mógł objąć książę Zygmunt.

Paląca była kwestia zwierzchnictwa nad Mołdawią – nie do końca wiedziano, czy należy się Polsce, czy też Węgrom. W efekcie doszło do osławionej kampanii mołdawskiej 1497 r. Zakończyła się ona klęską sił polskich, o której mówi najbardziej kojarzone z Janem Olbrachtem porzekadło. Ekspedycja była raczej bolesnym dowodem anachroniczności instytucji pospolitego ruszenia niż nieudolności króla – Papée twierdzi wręcz, że Olbracht wykazał tam największą odpowiedzialność ze wszystkich i to dzięki niemu nie był to w ogóle absolutny pogrom. Mimo wszystko, po powrocie do kraju popadł w depresję (?), która przedwcześnie wpędziła go do grobu.

Jan Olbracht według Marcello Bacciarellego

W ostatnim rozdziale autor zdobywa się na podsumowanie Jana Olbrachta, uznając go za monarchę ambitnego i kompetentnego, ale zbyt łatwo ulegającego temperamentowi, a w dodatku trapionego pechem, którego kulminacją była przedwczesna śmierć akurat w momencie, gdy kwestia złożenia hołdu przez nowego wielkomistrza krzyżackiego była na dobrej drodze. 

Jest to reedycja pracy z 1936, więc nie dziwota, że język, którym została napisana, sprawia dziś nieco archaiczne wrażenie. Poza tym lektura w ogóle dość trudna, przeznaczona raczej dla mediewistów orientujących się w rozmaitych niuansach epoki, w sytuacji źródłowej i w ustaleniach poprzednich historyków. Fragmenty tekstów źródłowych – łacińskich, niemieckich czy staroruskich, przynajmniej dobrze, że nie turko-tatarskich – podane są w językach oryginalnych bez tłumaczenia.

ul. Jana Olbrachta w Częstochowej


16. Fryderyk Papée, Aleksander Jagiellończyk, Kraków 1999 (z serii Władcy polscy)

            O ile Jana Olbrachta kojarzy się głównie z tym, że wyginęła szlachta (co zresztą należy uznać za sporą przesadę), to jego młodszy brat jest chyba najmniej znanym królem polskim od czasu rozbicia dzielnicowego. Dla zapełnienia tej luki sięgnąłem po ostatnią pracę Fryderyka Papée, wydaną 9 lat po jego śmierci (w 1949) jako niedokończoną – nie zdążył napisać ostatniego rozdziału i podciągnąć przypisów. Aleksander panował w Polsce prawie o połowę krócej od Olbrachta i praca też jest około połowę krótsza – 115 stron. Pół wieku później wydawnictwo Universitas zdecydowało się na reedycję choćby i dlatego, że od tamtej pory nikt nie napisał o Aleksandrze nic lepszego.

            Na łożu śmierci Kazimierz Jagiellończyk zalecił Polakom Olbrachta na nowego króla, zaś Aleksandra mianował (to rozróżnienie wiele mówi o różnicach pomiędzy obydwoma krajami) wielkim księciem litewskim. Czwarty syn nosił zresztą imię po sławnym unklu, bardziej znanym dziś jako Vytautas. W rezultacie życie Aleksandra pozostało przez większość czasu związane z ziemiami litewsko-ruskimi. Poczynił co nieco na rzecz zbliżenia litewskiego systemu politycznego do tego w Koronie, a także nadał części miast Wielkiego Księstwa prawo magdeburskie. O ile zaś obaj z Olbrachtem przejmowali się najazdami tureckimi i tatarskimi, to w przypadku Aleksandra podstawowa troska znajdowała się na wschodzie. Przed zakusami cara moskiewskiego nie chroniło nawet bycie jego zięciem.

Aleksander Jagiellończyk według Matejki, ale nie Aleksandra

            Jako mecenas i fundator spisywał się Aleksander nieźle, natomiast zupełnie nie miał głowy do spraw wojskowych, co zaważyło na wyniku wojny z teściem, kiedy Jagiellończyk w zasadzie nie koordynował poszczególnych kierunków działań. W polityce wewnętrznej też była początkowo cienizna: po śmierci Olbrachta energicznie wystąpił jako jego spadkobierca, ale wkrótce po krakowskiej koronacji wrócił na Litwę, a w Koronie zapanowało bezhołowie i rozkradactwo publicznych pieniędzy, skutkujące m.in. niemożnością powstrzymywania najazdów tatarskich, które zapuszczały się aż na Podlasie. W dodatku wrobiono go w unię polsko-litewską, według której jego następcy mieli już być wybierani razem dla obu krajów, co oznaczałoby każdorazową przewagę liczebną elektorów polskich nad litewskimi. Później się wyrobił; najbardziej doniosłym zdarzeniem politycznym za panowania Aleksandra było uchwalenie konstytucji w Nihilnowie, która nie tyle – podaje autor – ograniczała władzę króla, co krystalizowała polski sejm.

Aleksander pędzla baciara Bacciarellego

            Spośród najważniejszych postaci w życiu Aleksandra, oprócz braci Olbrachta i kardynała Fryderyka, wybija się przede wszystkim jego żona Helena, córka Iwana Srogiego i Zofii Paleolog. Widać, że wyprowadzka z Moskwy do Wilna wyszła jej na dobre. Wspierała męża w trudnych sytuacjach i odmawiała szpiegowania go dla ojca. Była zresztą prawosławna w państwie większością katolickim, co powodowało różne problemy i często pretekst do potrząsania buzdyganem przez kniazia Iwana.

            W odróżnieniu od Jana Olbrachta, autor nie zdążył napisać rozdziału zawierającego ogólną charakterystykę panowania Aleksandra, ale podobno omówił ją w Słowniku biograficznym.

            Z szacunku dla zmarłego uczonego Polska Akademia Umiejętności zdecydowała się wypuścić jego dzieło bez większych zmian, ale mimo wszystko gdzieniegdzie trafiają się błędy w druku. Biorąc zaś pod uwagę, że Marienburg nie znalazł się w granicach II Rzeczypospolitej, można się domyślić, dlaczego autor pisze konsekwentnie o „Malborgu”. Ale czemu biskup warmiński Łukasz, unkel skromnego kanonika Mikołaja, nazywa się tutaj „Watzelrode”, chociaż w Olbrachcie była wersja powszechnie przyjęta?

           

17. Maria Bogucka, Anna Jagiellonka, Wrocław-Warszawa-Kraków 1994

Zapytał Bongcy: „Mistrzu, czy wkrótce po śmierci Elżbiety II i równolegle z emisją Rodu Smoka to jest dobry moment na czytanie biografii Anny Jagiellonki?”

Odparł mu Mistrz: „Nawet książę Cioł nie wybrałby lepszego”.

            Kiedy we wczesnych latach 90. funkcję premiera Polskiej RP objęła Hanna Suchocka, jeden z krajowych tygodników nazwał ją trzecią kobietą u szczytu władzy w historii Polski – po Jadwidze Andegaweńskiej i Annie Jagiellonce. Jadwigę każdy zna, ale Anna? Toż z liceum można się najwyżej dowiedzieć, że Henryk de Valois (zwany przez niektórych Walczykiem) uciekł do Francji na wieść, że musi się z nią ożenić. Na szczęście jest dorobek Marii Boguckiej, jednej z najsłynniejszych historyczek od polskiego renesansu i wieloletniej naczelnej pisma „Mówią wieki”. Już w 1964 r. napisała ona popularną biografię królowej zwanej Biblioteką, a po trzydziestu latach podeszła do sprawy bardziej naukowo, z wykorzystaniem odkopanych przez ten czas źródeł. Co nie oznacza, że jest to lektura tak ciężka jak obie powyższe – na Bogucką można liczyć.

Anna według Jana... sami wiecie, którego

            Anna była szóstym dzieckiem i piątą córką Zygmunta Starego, przy czym czwartym dzieckiem i trzecią córką Bony Sforzej. Imię odziedziczyła po przedwcześnie zmarłej siostrze przyrodniej (drugiej). Królowa Bona przede wszystkim pragnęła mieć synów, a udał jej się tylko Zygmunt August, zanim pewien niedźwiedź pogrzebał jej nadzieje na dalsze potomstwo. O dzieciństwie i wczesnej młodości Anny Jagiellonki nie ma zbyt wielu przekazów źródłowych, Bogucka przeanalizowała jednak dane finansowe, z których wynika, że wszystkie trzy najmłodsze siostry – Zofia, Anna i Katarzyna – ubierały się tak samo i dostawały za każdym razem identyczne prezenty.

Z książki wyłania się dość nieprzyjemny obraz Bony – apodyktycznej, surowej i mściwej. Pierwszą synową, Elżbietę Habsburżankę, mobbowała na każdym kroku i być może przez to wpędziła do grobu po zaledwie dwóch latach (chociaż Bogucka nie daje wiary plotkom, że osobiście ją otruła, jak i sceptycznie podchodzi do stworzonej przez szlachtę czarnej legendy Bony). Kiedy zmarł Zygmunt Stary (autorka przytacza tu obszerny opis ceremonii pogrzebowej według kronikarza Orzechowskiego), a jego syn odwinął sławny mezalians z Barbarą Radziwiłłówną, Bombona usunęła się w cień, wyjeżdżając na Mazowsze, a razem z nią pojechały córki. Tam życie dworskie toczyło się w znacznie mniejszej skali niż na Wawelu – a przede wszystkim w Ujazdowie i Łomży.

Dzieje Anny Jagiellonki jawią się historią coraz większej samotności. Najpierw zabrakło Bony, potem najstarszej z sióstr, Izabeli. W międzyczasie okazało się, że stara królowa nie zadbała o zabezpieczenie bytu tria najmłodszych córek. Zadanie to spadło na Zygmunta Augusta, który zresztą nie był z nimi w najlepszych stosunkach. Zofię wydano do Brunszwiku, Katarzynę – do Szwecji, Anna została sama w Polsce.

Przełom stanowiła bezpotomna śmierć króla, gdy los całej Rzeczpospolitej stanął na ostrzu noża. Anna nie garnęła się do polityki, chciała tylko uzyskać należny spadek po bracie, ale szlachta, obawiając się powtórki z autokratycznych poczynań Bony, nawet i to jej uniemożliwiła. Kiedy doszło do wolnej elekcji, Henryk Walezy po prostu odstawił „oszusta z Tindera”: naobiecywał pięćdziesięcioletniej księżniczce małżeństwo, dzięki czemu pozyskał poparcie wystarczająco licznej szlachty, a kiedy już został królem, to bardziej interesowały go karty, biesiady i podpalanie włosów łonowych nierządnicom ze Smoczej Jamy, niż rządzenie państwem, a co dopiero ślub. Po jego ucieczce, zraziwszy się przez Heńka do obcych monarchów, szlachta wybrała samą Annę na króla Polski. Dopiero do niej dożeniony został Stefan Batory – nie stworzyli jednak udanego związku. Po dziesięciu latach lekceważenia przez nieokrzesanego Transylwańczyka królowa nie miała chęci na więcej przygód matrymonialnych, więc podczas kolejnego bezkrólewia wystawiła kandydaturę swojego siostrzeńca, Zygmunta zwanego Tacą, którego traktowała wprost po macierzyńsku, ku jego niejakiemu zakłopotaniu.

Anna w stroju wdowim 
oczami wawelskiego malarza

O ile Anna Biblioteka nie miała głowy do polityki, to całkiem nieźle radziła sobie z zarządzaniem w skali mniejszej niż państwowa. Szczególnie upodobała sobie Mazowsze, gdzie m.in. dokończyła po bracie projekt zbudowania pierwszego w Warszawie stałego mostu (Janko Chanowski z Czarnobyla miał o nim fraszkę). Utrzymywała też z własnych funduszy utworzone przez Zygmunta Augusta pierwsze stałe połączenie pocztowe Polska-Włochy, a po matce rozbudowała pałac w Ujazdowie.  

Bogucka ma lekkie pióro, więc czytało się szybko. Wśród wykorzystanych źródeł znalazła się korespondencja Anny i jej niektórych bliskich współpracowników z siedzącą w Brunszwiku siostrą Zofią (w mniejszym stopniu z Katarzyną. Autorka przeanalizowała też rachunki dworskie, dzięki czemu otrzymujemy pojęcie o posiłkach podawanych najpierw na dworze Bony, później Anny Jagiellonki. Z 1564 r. przytoczona jest nawet dość szczegółowa lista płac z otoczenia księżniczki. Nawiasem mówiąc, do jej najważniejszych ludzi należał podskarbi mazowiecki Wojciech Bogucki – zbieżność nazwisk przypadkowa? Kilka lat wcześniej funkcję ochmistrza pełnił natomiast kasztelan Jerzy Jeżowski.

Jeden z mieszkańców ul. Jana Olbrachta


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz