Jak co roku, przyszło uczcić artystów muzycznych,
którzy odeszli w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Uwzględniam tylko tych, których
mam w swojej płytotece.
7 stycznia 2020 zmarł Neil Peart, perkusista
zespołu Rush. Nie był współzałożycielem grupy – dołączył po pierwszej płycie,
jako następca także już dziś nieżyjącego Johna Rutseya. Nie tylko należał do
pierwszej ligi rockowych okładaczy bębnów, ale w dodatku pisał dla zespołu
teksty. W latach siedemdziesiątych było w nich widać pewne wpływy Ayn Rand i
jej filozofii „obiektywizmu” (np. na płycie 2112), co doprowadziło do
posądzenia Rush o poglądy skrajnie prawicowe – jednak u Pearta wychodził raczej
aspekt emancypacji indywidualności z kolektywu podcinającego skrzydła.
Aluzji potylicznych dopatrywano się też w The Trees, opowiastce o
konflikcie klonów z dębami, choć był to utwór inspirowany ilustracją w książce
dla dzieci. Peart potrafił też np. uczcić zmarłego przyjaciela-geja (Nobody’s
Hero) czy przedstawić analizę psychiki artysty scenicznego (Limelight).
Oprócz tego był, rzecz jasna, wysokiej klasy instrumentalistą.
6 lutego, po długotrwałej chorobie, zmarł Romuald Lipko, lider Budki Suflera. Najpierw grał na basie i klawiszach, potem tylko na klawiszach. Przez cały czas pozostawał twórcą zdecydowanej większości repertuaru grupy. Tworzył też dla artystów zewnętrznych –szczególnie dla wokalistek: Urszuli, Izabeli Trojanowskiej oraz późnej Anny Jantar (jej śmierć w katastrofie lotniczej w 1980 r. stanęła na przeszkodzie dalszej współpracy, która mogła pójść w ciekawym kierunku – niedawno wyszło na jaw, że część późniejszych hitów Trojanowskiej została napisana z myślą o Jantar).
28 marca zmarł Winicjusz Chróst – wbrew
nazwisku, nie był to facet wymyślony przeze mnie, podobnie jak Jarema
Mordasiewicz, lecz jeden z najbardziej cenionych na Polsce gitarzystów
sesyjnych oraz właściciel studia nagraniowego w Sulejówku, gdzie powstała cała
mynga ważnych dla polskiej muzyki albumów lat dziewięćdziesiątych. Jeśli chodzi
o nagrania w mojej kolekcji, w których sam brał udział – przez pewien czas był
drugim gitarzystą Breakoutu i wziął udział w nagraniu jego płyty Kamienie z
1974, ze słynną Modlitwą.
4 maja zmarł David Greenfield, klawiszowiec The Stranglers. Jego „potężne, tętniące organy” (jak to ujął kolega z zespołu, Hugh Cornwell) wyróżniały Dusicieli spośród innych grup punkowych końca lat siedemdziesiątych i ułatwiły gładkie przejście ku łagodniejszemu brzmieniu na początku kolejnej dekady. Wystarczy wspomnieć klawesynową aranżację Golden Brown.
25 lipca zmarł Peter Green, wybitny brytyjski gitarzysta bluesrockowy. Kojarzony jest głównie z dwóch rzeczy: jako następca Erica Claptona w składzie zespołu Bluesbreakers Johna Mayalla oraz, gdy wreszcie postanowił działać na własny rachunek, jako założyciel i pierwszy lider Fleetwood Mac. Z tego ostatniego zespołu odszedł, nękany schizofrenią, i na kilka lat w ogóle zaprzestał działalności muzycznej. Kiedy wreszcie wrócił do obiegu, na początku nie czuł się jeszcze na tyle pewnie, żeby na własnych płytach grać solówki gitarowe – wyręczał go Snowy White. Do bluesowego obiegu wrócił Green w latach 90., w tym w roku 1997 wystąpił w Polsce.
9 sierpnia zmarł Martin Birch, wezwany producent płytowy, który odcisnął spore piętno na historii hard rocka i heavy metalu. Jako inżynier dźwięku pracował przy Deep Purple in Rock, później uczestniczył w sesjach wielu innych znanych płyt, a na w drugiej połowie lat siedemdziesiątych na początku następnej dekady umocnił swą markę, produkując albumy m.in. Rainbow, Blue Öyster Cult, Black Sabbath (Heaven and Hell!), a przede wszystkim Iron Maiden. Przerażający, 13-sekundowy wrzask w utworze The Number of the Beast zrodził się z frustracji Bruce’a Dickinsona, gdy Birch kazał mu po raz n+1 powtarzać od początku całą partię wokalną.
19 września zmarł po długiej chorobie Lee Kerslake, perkusista znany przede wszystkim z najlepszego składu Uriah Heep – tego od Demons and Wizards czy Live, January 1973. W latach osiemdziesiątych grał również w zespole Ozzy’ego Osbourne’a, ale został przez niego nieuczciwie potraktowany przy okazji kompaktowych reedycji ówczesnych płyt – oryginalne ścieżki perkusji Kerslake’a zastąpiono w nagraniach partiami odegranymi przez innego muzyka. Znany był z bardzo witalnego i energicznego stylu gry – wkładka do Live stwierdzała, że Kerslake gra całym ciałem, a nie nadgarstkami, jak wielu perkusistów.
Nawiasem mówiąc, 14 czerwca zmarł brytyjski pianista
jazzowy Keith Tippett, który w tym samym okresie współpracował z King
Crimson. Jego charakterystyczne partie fortepianu akustycznego i elektrycznego
były ozdobą takich płyt jak Lizard i Islands, na których
wystąpili również gościnnie inni członkowie jego zespołu Centipede.
Stratę poniósł również zespół UFO – 14 sierpnia zmarł basista Pete Way, a 9 czerwca gitarzysta Paul Chapman. Pierwszy był jednym z najważniejszych członków grupy, a drugi - następcą Michaela Schenkera wkrótce po nagraniu, a przed wydaniem słynnej płyty koncertowej Strangers in the Night - nie występował na niej, ale jest wymieniony w opisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz