środa, 31 maja 2023

Ekspedycja ełcka

Tyle razy byłem na Mazurach Garbatych, a jeszcze dotąd nie zwiedziłem miasta, które tytułuje się ich stolicą. Przy okazji Ełk jest chyba miastem o najkrótszej nazwie w Polsce (istnieje też Liw, ale w przypadkach innych niż mianownik Ełk wygrywa z nim na punkty). Postanowiłem więc nadrobić tę zaległość.


  Z mojego miasta do Ełku trudno dojechać transportem publicznym bez przesiadki - czekał mnie zatem pociąg do Białegostoku. Po przyjeździe zastałem rejon dworca rozkopany jeszcze gorzej niż poprzednio (trwa to co najmniej dwa lata) - tym razem nie tylko od strony torów, ale i od placu dworcowego. Kładką można dojść tylko na autobusowy, a z peronów na kolejowy trzeba drałować przez tory. Jeżeli na dziesięć minut przed odjazdem jedyne przejście zatarasuje inny skład - może się zrobić nerwowo.

L’ordre règne à Bellestoque

Wypuściłem się na spacer po Jurowieckiej - ta kultowa ulica nie jest już tym, czym dawniej. Z tętniącego życiem targowiska pozostało parę smętnych budek, a w okolicy dominuje galeria handlowa i nowoczesne budownictwo, zapełnione już na parterach lokalami użytkowymi. Na obiad zjedzono więc w tamtejszej pierogarni drożdżowe pierogi z pieca.

Jajga?!

Obowiązkowym elementem postoju w Białymstoku musiały być okolice Pałacu Branickiego. Bulwar Kościałkowskiego, Planty oraz lody u Siemionowa - ale tym razem, o zgrozo, nie mieli cytrynowych, musiałem zamówić kawowe.

Praczki ciągle piorą

Dalsza podróż do Ełku minęła bez przeszkód. Przez dworzec przemknąłem dość szybko, nie zrobił na mnie większego wrażenia. Kwatera przypadła nam nad Jeziorem Ełckim - nowoczesny budynek z imitacją szachulca. Na parterze mieściła się restauracja. Rano chadzaliśmy tamój na śniadanie w postaci szewskiego stołu; całkiem porządne, jadałem lepsze, ale jadałem też gorsze.


Budynek stoi na skarpie, więc nasz pokój, licząc od tyłu, mieścił się na pierwszym piętrze, a od strony jeziora - wręcz na trzecim. Widok z balkonu był wprost pierwszorzędny, szczególnie w środku nocy, kiedy wielki pan Magur rzucał swe światło na wody jeziora.

Wzdłuż Jeziora Ełckiego urządzono ścieżkę spacerową pieszo-rowerową. Mocno wieje, ale widoki jak trzeba. Po jednej stronie znajduje się nowoczesna zabudowa, pensjonaty, restauracje and whatnot, po prawej - tafla jeziora. Gdzieniegdzie można wypożyczyć rower wodny (np. w kształcie samochodu policyjnego) albo załapać się na rejs tramwajem, też wodnym. Po drodze niebieski most prowadzi na półwysep, gdzie wznoszą się ruiny pokrzyżackiego zamku, z którymi nikt nie wie, co zrobić.

Spacer Jeziorem Ełckim można polecić fanom rzeźby drewnianej, wzdłuż ścieżki bowiem rozstawiono prace z co najmniej dwóch edycji pleneru „Natura i Kultura”. Mniej więcej do wysokości Ełckiego Centrum Kultury stoją rzeźby nawiązujące do lokalnych legend. Dalej zaczynają się wybrani władcy Polski, od Mieszka do Stanisława.

Coleslaw Chrobry, Jadźwiga, Jogajła "Władysław",
Alepsander Jagiellończyk, Złygmunt August, Złygmunt III Waza,
Władysław IV Taca, Jan III Sumiasty, Stanisław August P.

Nad jeziorem także korzystaliśmy z gastronomii. Taki na przykład „Smętek” ma nie tylko stoliki w budynku i przed nim, ale także na jeziornym pomoście, ale tak tam wiało, że postanowiliśmy jednak zjeść pod dachem. Lokal był mocno oblężony, szczególnie ku wieczorowi. O dziwo, w toalecie męskiej nie było kibla, tylko pisuary i umywalka. Innym razem odwiedziliśmy znacznie mniejszą, ale też mocno obłożoną Pierożkarnię, zreformowaną przez Magdę Gessler.

W pewnym momencie ścieżka przecina rzekę Ełk w pobliżu jej ujścia do jeziora. Za rzeką znajduje się park pełen rozmaitych urządzeń rekreacyjnych.

Na północnym z kolei brzegu rzeki urządzono Park Kopernika. Stoją tam kamienne kule jako model Układu Słonecznego oraz ławeczka z rzeźbą wielkiego astronoma. Nieopodal widziałem jedynego kiziaka w ciągu tego pobytu.

"Ale mi się te orbium coelestium ładnie revolutionibus..."

W czasie pobytu tradycyjnie fotografowałem rozmaite szyldy i szczegóły architektury. W Ełku, podobnie jak w innych miastach poniemieckich, występuje specyficzna mieszanka kamienic jeszcze XIX-wiecznych (nawet bardzo udały przykład secesji!), neogotyku, PRL-owskiej architektury bez charakteru oraz „kosmicznego” budownictwa lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych.

Neogotycki charakter ma np. Zespół Szkół Mechaniczno-Elektrycznych, zwany Mechaniakiem (sic!). Urząd gminy, filia Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego i zabudowania wojskowe  także reprezentują pruskie budownictwo z czerwonej cegły.

Centralnym kościołem Ełku jest katedra św. Wojciecha. Do neogotyckiej bryły dobudowano butelkowatą kaplicę. Po przeciwnej stronie ulicy mieści się popruski gmach seminarium duchownego (za cara Williama było to seminarium nauczycielskie), jednak tutejszy biskup, o jakże odpowiednim dla tej diecezji nazwisku – Mazur, zapowiadał, że z braku powołań będzie musiał ściągać księży z Afryki.

Od katedry można przejść między blokami, a dalej przez most na Ełku, na Plac Jana Pawła II - dużą, wybrukowaną przestrzeń z pomnikiem papieża i amfiteatrem w stylu „Polska 2000”. Niedaleko widać zresztą na bloku potężny mural z Janem Pawłem II.

Nie! Lękajcie Się

Z innych kościołów ełckich często mijałem, również neogotycki, kościół Najświętszego Serca Jezusowego (silezjanów) na rogu Wojska Polskiego. Poza świątyniami rzymskokatolickimi można w okolicach centrum spotkać ewangelicko-metodystyczną parafię Miłości Bożej, mały kościółek baptystów przy Placu Solidarności oraz niewykończoną cerkiew Apostołów Piotra i Pawła.

Zwiedziłem także miejscowy cmentarz komunalny. Nie znalazłem zbyt wielu portretów z interesującego mnie przedziału czasowego – jak to na Ziemiach Wyzyskanych, najstarsze nagrobki pochodziły z lat 50. Cmentarz ma jednak międzynarodową kwaterę wojskową. Większość nagrobków to głównie żołnierze niemieccy, często o polsko brzmiących nazwiskach jak Kaminski, Lojewski czy Kownatzki – z I wojny światowej i okresu późniejszego (może Freikorpsy, a może zmarli żołnierze miejscowego garnizonu). Jest też trochę Polaków (1945, późniejszy garnizon, paru z 1939), zbiorowa mogiła Rosjan carskich i jeden grób nieznanego Francuza.

W Ełku, jak ostatnio wszędzie, spotykujemy rozmaite murale. Oprócz wspomnianego papieża – przy Parku Kopernika uczyniono na dwóch budynkach malowidła upamiętniające Piłsudskiego i jego legiony, a w jednej z bram na ul. Armii Krajowej można znaleźć wizerunek Zofii Nasierowskiej.

W galerii handlowej „Wrota Mazur” nie znalazłem nic ciekawego, jeśli chodzi o sklepy. Za to na korytarzu znajdował się bujaniec dla dzieci w formie statku pirackiego. Na dziobie stał kapitan Pugwash, prawdopodobnie najbardziej nieudolny pirat wszechczasów, bohater serialu animowanego (wycinankowego?) z lat 60., o którym legenda miejska głosiła, że zawiera wiele sprośnych podtekstów. Twórca Pugwasha wygrał nawet proces w tej sprawie z jakimś pismem studenckim.

I pamietajcie, „pugwash” to w slangu australijskim nic nie znaczy

W centrum miasta wyróżnia się główny skwer, zwany Parkiem Solidarności. Od strony Armii Krajowej stoi pomnik tutejszego polskiego kulturtregiera Michała Kajki, na przeciwnym końcu (Mickiewicza) - obelisk poległych za ojczyznę. Po drodze mija się dwie kamienne kule, które pozostały z pomnika 147. Pułku Piechoty (2. Mazurskiego) „Von Hindenburg”.

A gdzie Kokosz?

Oferta muzealna jest dosyć skromna. W zabytkowej wieży ciśnień, dobrze widocznej znad jeziora, urządzono tzw. Muzeum Kropli Wody. Nazwa dość myląca, bo to w zasadzie niewielkie (za to piętrowe) muzeum lokalnej mniejszości niemieckiej – w pomieszczeniach dawniej zamieszkiwanych przez personel wieży można zobaczyć przedmioty życia codziennego, niemieckojęzyczny księgozbiór, dawne mapy regionu, pamiątki po pisarzu Siegfriedzie Lenzu. Na zewnątrz wieży ustawiony został kamień z głową Janusa, herbem Ełku w czasach niemieckich. Był to ongiś kartusz herbowy na ełckim zamku. W 1945 żołnierze radzieccy wywalili go do jeziora, ale po latach ktoś wyciągnął.                 

Większą objętość ma muzeum kolejowe, czyli, innymi słowy, Ełcka Kolej Wąskotorowa. Mieści się ona oczywiście na terenie dworca wąskotorowego. Ten znajduje się po przeciwnej stronie dworca normalnotorowego i trzeba było przejść przez cały peron, a potem jeszcze przez remontowane torowisko. Ekspozycja obejmuje rozmaite lokomotywy i wagony, nie tylko wąskotorowe. Jeden skład z lokomotywą typu Lyd1, tzw. Lidką (identyczna stoi jako pomnik w Trzebnicy), wozi chętne grupy zachowaną trasą kolejki.

Można np. wejść do przedziału maszynisty na parowozie albo zwiedzić dawny wagon pocztowy. W innym wagonie normalnotorowym urządzona została wystawa techniki kolejowej. Wokół znajdują się eksponaty do rozmaitych zabaw z fizyką i drewniana rzeźba św. Katarzyny. Do zwiedzania była też lokomotywownia, ale z przewodnikiem, a my się akurat nie załapaliśmy.

"Old Charlie stole the handle"

W budynku dworca urządzają wystawy stałe. Tym razem eksponowano stare niemieckie zdjęcia Mazur, w tym Gołdapi, Królewca i Węgorzewa. Przy kasie dostępne były różne książki o historii regionu, ale po taniości kupiłem tylko kompakt grupy punkowej Enklawa Ełk (grali w Jarocinie 1986) - raczej jako dokument lokalnej sceny niż dla wartości muzycznej.

Zabytek nowszej epoki

Z Ełku wypuściliśmy się do Olecka. Na placu dworcowym miałem wreszcie okazję obejrzeć z bliska herby na fasadzie byłego dworca - pochodzą jeszcze z czasów pruskich: Ełk z Janusem i Pisz z monogramem Fryca.

Po drodze

Ul. Kolejową można dojść do centrum, czyli do Placu Wolności, który wygląda jak centrum Gołdapi na sterydach. Około połowy areału placu zajmuje rozległy park. W drugiej połowie wznosi się na wzgórzu „postgotycki” kościoł NMP Królowej Polski.

Główną atrakcję stanowi ławeczka Janusza Panasewicza, położona nieopodal Centrum Kultury, gdzie swego czasu pracował. Na placu znajdują się też pomniki Piłsudskiego, Jana Pawła II i Mikołaja Kopernika, choć ten ostatni nie przedstawia jego oblicza.

Warfare & Religion & Rock'n'Roll

Wokół rynku skupiło się wiele sklepów i innych lokali użytkowych, m.in. kombo: księgarnia „Hermiona”, butik „Ewa” i lecznica „Filemon”.  Obiad w postaci kartaczy zjedliśmy w barze "Koala", który zapamiętałem z poprzedniej wizyty w 2014. Jak się okazuje, jest to również bardzo popularny lokal w mieście.

Idąc ku jezioru, dostrzegłem kultowy pomnik „Bohaterom Kosmosu”, żelazny punkt wizyt w Olecku dla społeczności duchologicznej.

Nieopodal, na brzegu rzeki Legi, w postaci betonowej księgi mieści się pomnik 450-lecia miasta, a stamtąd niedaleko do Zespołu Szkół Technicznych w popruskim budynku neogotyckim.

Wzdłuż jeziora wiedzie Wiewiórcza Ścieżka - szlak spacerowy wyposażony w tablice edukacyjne. Częściowo przebiega on po kładce nad trzcinami. Hałasowało tam rozmaite ptactwo, a jedną łyskę nawet widziałem siedzącą w szuwarach na gnieździe.  Wzdłuż brzegu dotarliśmy aż do plaży miejskiej z poniemieckimi zabudowaniami.

Podróż powrotną do Centralnej Polski realizowaliśmy przez Olsztyn. W mazurskim szynobusie półka za wysoko, żeby postawić torbę, więc musiałem ją trzymać między nogami przez całe półtorej godziny, co nie było zbyt wygodne. Było zresztą bardzo tłoczno, wiele osób stało w przejściu. Trasa wiodła m.in. przez Ruciane-Nidę czy – przedostatnia stacja – legendarne Klewki.

W Olsztynie zastałem dworzec kompletnie rozorany. Zamiast starego budynku urządzono tymczasowy dworzec z kontenerów, na który szło się zygzakiem przez kilka peronów. W oczekiwaniu na przesiadkę zamówiliśmy frytki u Banglijczyka w budynku obok, ale zaczęliśmy się obawiać, czy zdąży usmażyć. Ostatecznie wsiedliśmy do pociągu na parę minut przed odjazdem i dopiero tam się pokrzepiliśmy.

Silent sorrow in empty boats


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz