Tyle razy byłem na Mazurach Garbatych, a jeszcze dotąd nie zwiedziłem miasta, które tytułuje się ich stolicą. Przy okazji Ełk jest chyba miastem o najkrótszej nazwie w Polsce (istnieje też Liw, ale w przypadkach innych niż mianownik Ełk wygrywa z nim na punkty). Postanowiłem więc nadrobić tę zaległość.
Z mojego miasta do Ełku trudno dojechać transportem publicznym bez przesiadki - czekał mnie zatem pociąg do Białegostoku. Po przyjeździe zastałem rejon dworca rozkopany jeszcze gorzej niż poprzednio (trwa to co najmniej dwa lata) - tym razem nie tylko od strony torów, ale i od placu dworcowego. Kładką można dojść tylko na autobusowy, a z peronów na kolejowy trzeba drałować przez tory. Jeżeli na dziesięć minut przed odjazdem jedyne przejście zatarasuje inny skład - może się zrobić nerwowo.
L’ordre règne à Bellestoque |
Wypuściłem się na spacer po Jurowieckiej - ta kultowa ulica nie jest już tym, czym dawniej. Z tętniącego życiem targowiska pozostało parę smętnych budek, a w okolicy dominuje galeria handlowa i nowoczesne budownictwo, zapełnione już na parterach lokalami użytkowymi. Na obiad zjedzono więc w tamtejszej pierogarni drożdżowe pierogi z pieca.
Jajga?! |
Obowiązkowym
elementem postoju w Białymstoku musiały być okolice Pałacu Branickiego. Bulwar
Kościałkowskiego, Planty oraz lody u Siemionowa - ale tym razem, o zgrozo, nie
mieli cytrynowych, musiałem zamówić kawowe.
Praczki ciągle piorą |
Dalsza
podróż do Ełku minęła bez przeszkód. Przez dworzec przemknąłem dość szybko, nie
zrobił na mnie większego wrażenia. Kwatera przypadła nam nad Jeziorem Ełckim -
nowoczesny budynek z imitacją szachulca. Na parterze mieściła się restauracja.
Rano chadzaliśmy tamój na śniadanie w postaci szewskiego stołu; całkiem
porządne, jadałem lepsze, ale jadałem też gorsze.
Wzdłuż
Jeziora Ełckiego urządzono ścieżkę spacerową pieszo-rowerową. Mocno wieje, ale
widoki jak trzeba. Po jednej stronie znajduje się nowoczesna zabudowa,
pensjonaty, restauracje and whatnot, po prawej - tafla jeziora.
Gdzieniegdzie można wypożyczyć rower wodny (np. w kształcie samochodu policyjnego) albo załapać się na rejs tramwajem,
też wodnym. Po drodze niebieski most prowadzi na półwysep, gdzie wznoszą się
ruiny pokrzyżackiego zamku, z którymi nikt nie wie, co zrobić.
Spacer Jeziorem Ełckim można polecić fanom rzeźby
drewnianej, wzdłuż ścieżki bowiem rozstawiono prace z co najmniej dwóch edycji pleneru
„Natura i Kultura”. Mniej więcej do wysokości Ełckiego Centrum Kultury stoją
rzeźby nawiązujące do lokalnych legend. Dalej zaczynają się wybrani władcy
Polski, od Mieszka do Stanisława.
Coleslaw Chrobry, Jadźwiga, Jogajła "Władysław", Alepsander Jagiellończyk, Złygmunt August, Złygmunt III Waza, Władysław IV Taca, Jan III Sumiasty, Stanisław August P. |
W pewnym momencie ścieżka przecina rzekę Ełk w pobliżu
jej ujścia do jeziora. Za rzeką znajduje się park pełen rozmaitych urządzeń
rekreacyjnych.
Na
północnym z kolei brzegu rzeki urządzono Park Kopernika. Stoją tam kamienne
kule jako model Układu Słonecznego oraz ławeczka z rzeźbą wielkiego astronoma. Nieopodal
widziałem jedynego kiziaka w ciągu tego pobytu.
"Ale mi się te orbium coelestium ładnie revolutionibus..." |
W
czasie pobytu tradycyjnie fotografowałem rozmaite szyldy i szczegóły architektury.
W Ełku, podobnie jak w innych miastach poniemieckich, występuje specyficzna
mieszanka kamienic jeszcze XIX-wiecznych (nawet bardzo udały przykład
secesji!), neogotyku, PRL-owskiej architektury bez charakteru oraz
„kosmicznego” budownictwa lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych.
Neogotycki charakter ma np. Zespół Szkół Mechaniczno-Elektrycznych, zwany Mechaniakiem (sic!). Urząd gminy, filia Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego i zabudowania wojskowe także reprezentują pruskie budownictwo z czerwonej cegły.
Centralnym kościołem Ełku jest katedra św. Wojciecha. Do neogotyckiej bryły dobudowano butelkowatą kaplicę. Po przeciwnej stronie ulicy mieści się popruski gmach seminarium duchownego (za cara Williama było to seminarium nauczycielskie), jednak tutejszy biskup, o jakże odpowiednim dla tej diecezji nazwisku – Mazur, zapowiadał, że z braku powołań będzie musiał ściągać księży z Afryki.
Od
katedry można przejść między blokami, a dalej przez most na Ełku, na Plac Jana
Pawła II - dużą, wybrukowaną przestrzeń z pomnikiem papieża i amfiteatrem w
stylu „Polska 2000”. Niedaleko widać zresztą na bloku potężny mural z Janem
Pawłem II.
Nie! Lękajcie Się |
Z
innych kościołów ełckich często mijałem, również neogotycki, kościół
Najświętszego Serca Jezusowego (silezjanów) na rogu Wojska Polskiego. Poza
świątyniami rzymskokatolickimi można w okolicach centrum spotkać
ewangelicko-metodystyczną parafię Miłości Bożej, mały kościółek baptystów przy
Placu Solidarności oraz niewykończoną cerkiew Apostołów Piotra i Pawła.
W
Ełku, jak ostatnio wszędzie, spotykujemy rozmaite murale. Oprócz wspomnianego papieża
– przy Parku Kopernika uczyniono na dwóch budynkach malowidła upamiętniające
Piłsudskiego i jego legiony, a w jednej z bram na ul. Armii Krajowej można
znaleźć wizerunek Zofii Nasierowskiej.
W galerii
handlowej „Wrota Mazur” nie znalazłem nic ciekawego, jeśli chodzi o sklepy. Za
to na korytarzu znajdował się bujaniec dla dzieci w formie statku pirackiego. Na dziobie stał kapitan Pugwash, prawdopodobnie najbardziej nieudolny pirat
wszechczasów, bohater serialu animowanego (wycinankowego?) z lat 60., o którym
legenda miejska głosiła, że zawiera wiele sprośnych podtekstów. Twórca Pugwasha
wygrał nawet proces w tej sprawie z jakimś pismem studenckim.
I pamietajcie, „pugwash” to w slangu australijskim nic nie znaczy |
W centrum miasta wyróżnia się główny skwer, zwany Parkiem Solidarności. Od strony Armii Krajowej stoi pomnik tutejszego polskiego kulturtregiera Michała Kajki, na przeciwnym końcu (Mickiewicza) - obelisk poległych za ojczyznę. Po drodze mija się dwie kamienne kule, które pozostały z pomnika 147. Pułku Piechoty (2. Mazurskiego) „Von Hindenburg”.
A gdzie Kokosz? |
Oferta muzealna jest dosyć skromna. W zabytkowej wieży ciśnień, dobrze widocznej znad jeziora, urządzono tzw. Muzeum Kropli Wody. Nazwa dość myląca, bo to w zasadzie niewielkie (za to piętrowe) muzeum lokalnej mniejszości niemieckiej – w pomieszczeniach dawniej zamieszkiwanych przez personel wieży można zobaczyć przedmioty życia codziennego, niemieckojęzyczny księgozbiór, dawne mapy regionu, pamiątki po pisarzu Siegfriedzie Lenzu. Na zewnątrz wieży ustawiony został kamień z głową Janusa, herbem Ełku w czasach niemieckich. Był to ongiś kartusz herbowy na ełckim zamku. W 1945 żołnierze radzieccy wywalili go do jeziora, ale po latach ktoś wyciągnął.
Większą
objętość ma muzeum kolejowe, czyli, innymi słowy, Ełcka Kolej Wąskotorowa. Mieści
się ona oczywiście na terenie dworca wąskotorowego. Ten znajduje się po przeciwnej stronie
dworca normalnotorowego i trzeba było przejść przez cały peron, a potem jeszcze przez remontowane
torowisko. Ekspozycja obejmuje rozmaite lokomotywy i wagony, nie tylko
wąskotorowe. Jeden skład z lokomotywą typu Lyd1, tzw. Lidką (identyczna stoi
jako pomnik w Trzebnicy), wozi chętne grupy zachowaną trasą kolejki.
Można
np. wejść do przedziału maszynisty na parowozie albo zwiedzić dawny wagon
pocztowy. W innym wagonie normalnotorowym urządzona została wystawa techniki kolejowej. Wokół
znajdują się eksponaty do rozmaitych zabaw z fizyką i drewniana rzeźba św. Katarzyny. Do zwiedzania była też
lokomotywownia, ale z przewodnikiem, a my się akurat nie załapaliśmy.
"Old Charlie stole the handle" |
W budynku dworca urządzają wystawy stałe. Tym razem eksponowano stare niemieckie
zdjęcia Mazur, w tym Gołdapi, Królewca i Węgorzewa. Przy kasie dostępne były różne
książki o historii regionu, ale po taniości kupiłem tylko kompakt grupy
punkowej Enklawa Ełk (grali w Jarocinie 1986) - raczej jako dokument lokalnej
sceny niż dla wartości muzycznej.
Zabytek nowszej epoki |
Z
Ełku wypuściliśmy się do Olecka. Na placu dworcowym miałem wreszcie
okazję obejrzeć z bliska herby na fasadzie byłego dworca - pochodzą jeszcze z
czasów pruskich: Ełk z Janusem i Pisz z monogramem Fryca.
Po drodze |
Ul.
Kolejową można dojść do centrum, czyli do Placu Wolności, który wygląda jak
centrum Gołdapi na sterydach. Około połowy areału placu zajmuje rozległy park.
W drugiej połowie wznosi się na wzgórzu „postgotycki” kościoł NMP Królowej
Polski.
Główną
atrakcję stanowi ławeczka Janusza Panasewicza, położona nieopodal Centrum
Kultury, gdzie swego czasu pracował. Na placu znajdują się też pomniki
Piłsudskiego, Jana Pawła II i Mikołaja Kopernika, choć ten ostatni nie przedstawia jego oblicza.
Warfare & Religion & Rock'n'Roll |
Wokół
rynku skupiło się wiele sklepów i innych lokali użytkowych, m.in. kombo: księgarnia
„Hermiona”, butik „Ewa” i lecznica „Filemon”.
Obiad w postaci kartaczy zjedliśmy w barze "Koala", który
zapamiętałem z poprzedniej wizyty w 2014. Jak się okazuje, jest to również
bardzo popularny lokal w mieście.
Idąc
ku jezioru, dostrzegłem kultowy pomnik „Bohaterom Kosmosu”, żelazny punkt wizyt
w Olecku dla społeczności duchologicznej.
Nieopodal, na brzegu rzeki Legi, w postaci betonowej księgi mieści się pomnik 450-lecia miasta, a stamtąd niedaleko do Zespołu Szkół Technicznych w popruskim budynku neogotyckim.
Wzdłuż
jeziora wiedzie Wiewiórcza Ścieżka - szlak spacerowy wyposażony w tablice
edukacyjne. Częściowo przebiega on po kładce nad trzcinami. Hałasowało tam rozmaite
ptactwo, a jedną łyskę nawet widziałem siedzącą w szuwarach na gnieździe. Wzdłuż brzegu dotarliśmy aż do plaży
miejskiej z poniemieckimi zabudowaniami.
Podróż
powrotną do Centralnej Polski realizowaliśmy przez Olsztyn. W mazurskim szynobusie
półka za wysoko, żeby postawić torbę, więc musiałem ją trzymać między nogami
przez całe półtorej godziny, co nie było zbyt wygodne. Było zresztą bardzo
tłoczno, wiele osób stało w przejściu. Trasa wiodła m.in. przez Ruciane-Nidę
czy – przedostatnia stacja – legendarne Klewki.
W
Olsztynie zastałem dworzec kompletnie rozorany. Zamiast starego budynku urządzono
tymczasowy dworzec z kontenerów, na który szło się zygzakiem przez kilka
peronów. W oczekiwaniu na przesiadkę zamówiliśmy frytki u Banglijczyka w
budynku obok, ale zaczęliśmy się obawiać, czy zdąży usmażyć. Ostatecznie
wsiedliśmy do pociągu na parę minut przed odjazdem i dopiero tam się
pokrzepiliśmy.
Silent sorrow in empty boats |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz