Dwa lata po boksie Republiki (białym) zdobyłem podobne wydanie zbiorcze Grzegorza Ciechowskiego (czarne). Kolekcja ukazała się w roku 2004. Zawiera 7 płyt wydanych przez artystę za życia oraz bonusy: dwupłytowy zapis koncertu i video-CD z filmem Jana Jakuba Kolskiego. Książka zawiera opisy poszczególnych płyt (wykaz utworów, skład i reszta listy płac), wszystkie teksty oraz szatę graficzną typu okładki singli.
Obywatel G.C., 1986
Jak już pisałem, Republika
rozpadła się w najgorszym momencie: gotowy już był repertuar na trzecią płytę i
zamówione studio. Opuszczony przez kolegów Ciechowski podjął szybką decyzję, by
nagrać płytę solową z przygotowanym materiałem. W składzie zorganizowanej przez
niego ekipy znaleźli się m.in. Jan Borysewicz, bracia Ścierańscy, Janusz
Skowron, Michał Urbaniak i Jose Torres.
Styl kompozytorski
Ciechowskiego jest tak charakterystyczny, że nawet kiedy pisał dla Justyny
Steczkowskiej, dało się go poznać. Trudno zresztą oczekiwać po pierwszej płycie
Obywatela jakichś szczególnych różnic, skoro były to utwory napisane jeszcze
dla Republiki. Tak długo czekam (Ciało) Republika nawet już zdążyła
wcześniej nagrać i wydać na stronie B singla Zawsze ty (Klatka). Ale
właśnie główna różnica leży w aranżacjach. Momentami brzmienie przybliża się do
standardów podelektronizowanej muzyki pop lat 80. Udział m.in. Ścierańskich
sprawił, że pojawia się trochę jazzowego klimatu, a miejsce tradycyjnego,
nerwowego ostinato zajęły funkowe rytmy. Dużą rolę w aranżacji odgrywają
„plastikowe” syntezatory i perkusja, a także partie saksofonu.
Borysewicza z jego
charakterystycznym stylem nie bardzo słychać, jednak w żadnym utworze Republiki
nie było tak ostrych gitar, jakie rozpoczynają płytę, a zarazem Paryż-Moskwa
17:15 (czyli mimowolne podróże kochanków). Jest to zresztą mój ulubiony
utwór w zestawie: dość dynamiczny, na mocnym rytmie, a chór (pewnie
syntetyczny) i bałałajkowate brzmienia dodają mu sporo rosyjskiej melancholii.
Swoją drogą, podtytuły w nawiasach, którymi opatrzone są niektóre utwory, były,
o ile mi się kojarzy, efektem kompromisu z cenzorem. Przebojowy walor ma też
bliski synthpopu Spoza linii świata.
Nurt funkowy najsilniejszy
jest w Błagam nie odmawiaj oraz Przyznaję się do winy. Pierwszy
jest nerwowy i bałaganiarski, drugi natomiast ma bardziej leniwy, zmysłowy
nastrój. Dla obu wspólne jest podjęcie tematu namiętności językiem
prawno-administracyjnym. Z mroczniejszych utworów robi wrażenie oparta na
posępnym pochodzie basowym, paranoiczna szeptanka Kaspar Hauser, budząca
skojarzenia z Ayą RL. Na finał Obywatel rzucił Moje modły. Podniosły
wstęp z wokalizami sopranki Agnieszki Kossakowskiej wprowadza utwór dość
grooviasty, o charakterystycznym dla Ciechowskiego dusznym klimacie, ale pod
względem wokalnym monotonny i mamrotliwy. Mimo wszystko może się podobać, jeśli
potraktuje się go jako coś w rodzaju muzyki ilustracyjnej.
Jako bonusy dorzucono utwory z singla: nieco chaotyczny Odmiana przez osoby, z gorączkowym rytmem i melorecytacją Ciechowskiego, ciągnący się przez 6 minut, oraz Mówca, kawałek dość ponurego instrumentalu z facetem nawijającym w tle bodajże po szwedzku. Do tego dochodzą utwory z filmu Rolanda Rowińskiego Zero życia: najciekawszy z tych bonusów Udajesz, że nie żyjesz, a także Kłam… kłam, w którym stronę wokalną, od melorecytacji po wrzask, załatwia Jerzy Mercik.
Obywatel G.C., Tak, tak!, 1988
Na drugiej płycie Obywatel
rozwinął wcześniejszą konwencję. Tym razem do współpracy, prócz Krzysztofa
Ścierańskiego, Torresa i Kossakowskiej, zaangażował Johna Portera (bas),
zmarłego niedawno Wojciecha Karolaka (organy), Tomasza Stańkę (trąbka) czy Marka
Surzyna (perkusja w jednym utworze), a produkcją znowu zajął się Rafał Paczkowski.
Szata graficzna albumu i singli nawiązuje do stylistyki międzywojennej awangardy.
Pojawiają się tu dwa
największe hity Ciechowskiego poza Republiką. Tak, tak… to ja, w którym podmiot
liryczny niemiłosiernie objeżdża swojego adwersarza, a w refrenie okazuje się,
że mówił do lustra, ma w sobie wszystkie najlepsze cechy stylu republikańskiego:
bez przesady, ten sam poziom co Biała flaga. Tyle że tu zamiast
fortepianu mamy porywające partie na organach i solówkę saksefonu na tle
kulminacyjnego kontrastu dynamicznego. Spokojniejszy Nie pytaj o Polskę jest
to elektroniczny (przez znawców porównywany do Pet Shop Boys), oparty na
jednostajnym rytmie song patriotyczny pod pretekstem miłosnego.
Co tam jeszcze? Podróż do
ciepłych krajów ma faktycznie ciepły, „tropikalny” nastrój kreowany m.in.
przez kongi, Kossakowską i zagrywki trębacza, a ostre gitary w refrenie
wprowadzają element niepokoju. Jeszcze większe kontrasty dynamiczne zawiera Depesza
do producenta z szeptanką w zwrotce – tym razem w wykonaniu Małgorzaty Potockiej
– i rozkrzyczanym (do wtóru ostrych gitar) Ciechowskim w refrenie. Saksofonu
też nie brakuje, jak zresztą na całej płycie. Najbardziej dynamiczna – ale i
najmniej ciekawa ze względu na pokotłowany, chaotyczny nastrój – jest Piosenka
kata. Nurt synthpopowy reprezentują m.in. Umarłe słowa z
posamplowanym kobiecym głosem, buzującą gitarą akustyczną i refrenem na miarę
new romantic. Bardziej leniwy i najbardziej elektroniczny jest Ani ja, ani
ty z gitarą i trąbką zawodzącymi w tle.
Jako bonusy pojawiają się cztery anglojęzyczne przeróbki utworów albumowych, przetłumaczone przez Portera i wydane na singlu Citizen G.C., przygotowanym na targi MIDEM ’89. Tak, tak! nosi tu tytuł Blah-Blah, a reszty tytułów można się domyślić (ale samplowane kobiece pokrzykiwania w A Trip to Tropical Islands nadal są po polsku). Ciechowski, jak wiemy, po angielsku czuł się nie do końca w swoim talerzu, więc nie przebijają oryginałów.
Obywatel G.C., Stan strachu, 1989
Trzeci album Obywatela to
pierwsze pełnowymiarowe podejście Ciechowskiego do muzyki filmowej. Stan
strachu był film Janusza Kijowskiego z Malajkatem, Voitem, Talarem i
Kotysem, G.C. natomiast wziął sobie do pomocy Sławomira Piwowara na klawiszach i
gitarzystę Stanisława Zybowskiego – byłego członka Budki Suflera, męża Urszuli
(zresztą zmarłego w tym samym roku co Ciechowski). Okazjonalnie dają głos
właśnie Urszula i Małgorzata Potocka, ale przeważnie zamiast śpiewu mamy
powycinane fragmenty dialogów i innych dźwięków z filmu (kolażostwem zajął się
sam Obywatel).
Jak to z muzyką filmową – ma
ona charakter wybitnie ilustracyjny, „snujący się”, i może okazać się nudnawa
bez kontekstu filmowego. Najbardziej wpada w ucho rytmiczny Ja Kain, ty Abel
– jeden z dwóch utworów z udziałem Zybowskiego, gdzie w końcu rozlega się głos
Obywatela w normalnym refrenie. Drugim jest nowa wersja Ani ja, ani ty,
oparta na brzmieniu basu i gitary akustycznej zawieszonych w syntezatorowej
mgle. Zapamiętuje się też utwory bardziej nastrojowe, takie jak Miłość –
rozmowy z ojcem, a przede wszystkim Nie radzę ci teraz wychodzić,
gdzie gitara akustyczna przędzie solo na tle pseudoorkiestralnych
brzmień. Z kolei Wigilia to święto rodzinne jest wariacją na temat Cichej
nocy. Bardziej dynamicznie robi się w Z rękami podniesionymi do góry
czy zwodniczo nazwanym Spokój, spokój, spokój.
W ramach bonusów –
wyciągnięte z archiwum fragmenty soundtracku. Niektóre są alternatywnymi nagraniami
tego, co na albumie, pozbawionymi wsamplowanych dialogów – np. Czas w
więzieniu to wersja robocza Nie radzę ci teraz wychodzić. Zwraca
uwagę niespełna dwuminutowy Taniec z długą solówką gitary elektrycznej
na tle szybkiego podkładu. Pojawia się też nowe wykonanie Porannej
wiadomości, czyli najbardziej „filmowego” utworu Republiki – szybsze i
bardziej nerwowe.
Schloss Pompon Rouge, 1991
Niewątpliwie najmniej znanym
przedsięwzięciem Grzegorza Ciechowskiego pozostaje muzyka do erefeńskiego
serialu erotycznego. Aż do czasów Kolekcji płyta nie była nigdy wydana w
Polsce, a i w obecnej edycji ma zmienioną okładkę ze względu na prawa autorskie
(pierwotny projekt zawierał kadr z postaciami z serialu).
Akcja Schloss Pompon
Rouge rozgrywa się w XVIII wieku, toteż mamy tu do czynienia z pastiszowymi
stylizacjami. Prawda, że brzmienia trąbki czy klawesynu (a także i chóralne) pochodzą
wyraźnie z syntezatora, co przekłada się na poczucie „niskobudżetowości” tej
produkcji – zresztą nie sądzę, aby sam serial był jakiś strasznie drogi.
Momentami ma to wręcz vibe ścieżki dźwiękowej do gry komputerowej z tamtej
epoki (np. klasycznej przygodówki), tylko lepiej brzmiącej niż ośmiobitowa. Do
owego lepszego brzmienia zaliczają się partie gitary elektrycznej w wykonaniu
Zbigniewa Krzywańskiego – reaktywacja Republiki była już bliska. Wokalizy bez
słów wydają z siebie Kossakowska i tenor Borys Somerschaf, a w trzech utworach
głos daje Elisabeth Volkmann, odtwórczyni głównej roli w serialu.
Gitara elektryczna i XVIII
wiek? A bo to właśnie taki miks. O ile ściśle pastiszowy jest tworzący klamrę
płyty temat tytułowy, Her Last Dance albo Love Birds, to w
Impertinent słychać standardowe dla czasów transformacji perkusyjne
loopy, na tle których snuje się syntezatorowa melodia z wplecionymi samplami z
Volkmann i zaśpiewami Kossakowskiej – widziałbym to jako podkład do prognozy
pogody AD 1991. Z kolei w Nice Little Lady barok miesza się z
jazzowym feelingiem, a Kossakowska z Somerschafem prowadzą duet bez słów.
Wspomnianą gitarę słychać np. w Oui cherie, encore, i ani ona, ani loopy
w niczym nie przeszkadzają śpiewakom operowym. Połączenie syntetycznej
konfekcji z pseudobarokiem pojawia się też np. w Castel de l’Amour (w
jakim to jest języku?). Ogólnie rzecz biorąc, Schloss Pompon Rouge to w
dyskografii Ciechowskiego osobliwa ciekawostka.
W ramach bonusa – 5 utworów
w wersjach roboczych.
Obywatel G.C., Obywatel świata, 1992
Obywatel
świata był łabędzim śpiewem Obywatela G.C. jako projektu. Skoro
Republika już się reaktywowywała, to „obywatelski” szyld stracił rację bytu.
Zaczęło się od noweli
Ciechowskiego pod tym samym tytułem, zekranizowanej przez Rolanda Rowińskiego. Obywatel
napisał do filmu kilka piosenek (dołączonych tu na zasadzie bonusa), a rok
później zarejestrował album, na którym część przedstawił w nowych wersjach.
Była to prawdziwa superprodukcja jak na warunki polskiej transformacji. Wśród
licznych współpracowników po raz kolejny pojawił się Krzysztof Ścierański i
znany z Tak, tak! gitarzysta Marcin „Samba” Otrębski. W szeregu utworów rozlega
się Kayah.
Pod względem muzycznym czwarta
płyta Obywatela zawiera nowoczesny inteligentny pop z elementami
elektronicznymi (loopy, sample itp.), a także ze sporą ilością saksofonu. Album
otwiera Obywatel świata, czyli coś jakby podejście Ciechowskiego
do rapu. Potem następują dwa zgrabne utwory w funkowym rytmie: Piosenka dla
Weroniki z solówką na trąbce i Nigdy nie mów na zawsze z samplami.
Uspokojenie przynosi Powoli spadam, gdzie w aranżacji wyróżniają się akordeon
i klarnet, potem nastrój narasta, a Kayah odstawia wielki gig na niebie. Witajcie
w zoo ma niepokojący klimat, pojawia się też od dawna niesłyszany u
Ciechowskiego flet. Najbardziej przebojowa i najzwiewniejsza jest Umarła klasa, z motywem powrotu do szkoły w dorosłym wieku
(por. Nie pójdę do szkoły Republiki – ale tu bardziej nastrojowo niż
przygnębiająco), z partiami trąbki. Finałowy Tobie wybaczam – piosenka
o namiętności księdza wobec wiernej – to już praktycznie utwór odrodzonej
Republiki (z Leszkiem Biolikiem na basie). Leniwa i nastrojowa zwrotka
kontrastuje z dynamicznym refrenem, a poza organami i saksofonem słychać Borysa
Somerschafa oraz sample z jakichś etnicznych śpiewów, które jakby zapowiadają
Grzegorza z Ciechowa.
Bonusy, jak wspomniałem, to pierwotne, surowsze wersje utworów filmowych – oprócz czterech albumowych jeszcze osobliwość pod tytułem Po wojnie. Pomimo zmyłkowej balladowej introdukcji, jest to niekłamany, prymitywny punk rock w stylu Defektu Muzgó, tylko z saksofonowym solem i oczywiście lepiej wyprodukowany; zawiera więcej wulgaryzmów niż cała reszta kariery Ciechowskiego. Do tego dochodzi utwór pod tytułem Zasypiasz sama (kojarzącym się z Obcym astronomem) – połączenie szeptanki z pseudorapem i śpiewającą w tle Kayah, wyprodukowana przez… Wydawnictwo Harlequin?!
Grzegorz z Ciechowa, ojDADAna, 1996
W swoim najbardziej
odlotowym wcieleniu Ciechowski antycypował modę na folk z przełomu
millenniumów. Zaangażował zresztą gitarzystę Jacka Królika, późniejszego członka
Brathanków.
Pomysł polegał na
wysamplowaniu fragmentów oryginalnych pieśni ludowych i dopisaniu do nich
nowoczesnej muzyki. Ciechowski wykorzystał nagrania z archiwów Radiowego
Centrum Kultury Ludowej, w tym zarejestrowane w latach 70. na Ogólnopolskim Festiwalu
Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym. Zagrał na klawiszach i zajął
się rozmaitymi sprawami studyjnymi (sample i loopy), a poza Królikiem wsparli
go Krzysztof Ścierański, Biolik oraz fletniopanista Dima Czabak vel Chaaback.
Efekt wpisuje się trochę w
nowoczesne r’n’b, a trochę w modne w połowie dziewięćdziesiątych wynalazki „elektronika
plus etniczne zaśpiewy” w rodzaju Enigmy. Największym przebojem okazało się Piejo
kury, piejo, oparte na przyśpiewce spod Biłgoraja, którą wykonywała w 1972
r. w Kazimierzu Anna Malec z Jędrzejówki (niektórzy ludzie myśleli wprawdzie,
że to Ciechowski sam śpiewa). Jej syn dochodził potem praw autorskich od G.C.,
który dopisał własną, skoczną muzykę z funkującym podcinaniem gitary, samplowanym
gdakaniem kur, solem na fujarce i jakimś skatującym Jamajczykiem. Trzeba tu
dodać, że chóralny zaśpiew „To ci mówię” pochodzi z nagrania Koła Gospodyń
Wiejskich z Niedźwiady koło Lubartowa.
Niuejdżowy klimat mają co
bardziej rzewne utwory, jak A gdzież moje kare konie albo Tam w
sadeńku wiśnia, jak też najmniej ciekawe Żona męża bije, choć w
pewnym momencie Maria Orlik z Szamotuł tam odstawia takie „dana-dana” na tle nowoczesnego
podkładu, że klękajcie narody. W Jako tako bym śpiewała pojawia się
szczypta klimatu soulowo-gospelsowego, a Ścierański zapewnia sporą dozę funku.
Najmocniejsze punkty są trzy.
Dynamiczne Co ja temu winna oparto na motywach pieśni oczepinowej
wykonanej, również w Kazimierzu w 1972, przez Irenę Zborowską z Dąbrowy, a Ciechowski
wycina solo w stylu Iana Andersona. Za to w Gawędzie o skrzypku i diable
opowieść ludowego gawędziarza Stanisława Klejnasa została potraktowana mrocznie,
z gęstym jak piekielna smoła brzmieniem syntezatora. Gdyby zaś się kto zastanawiał,
skąd u mnie powiedzenie „na kóniec programu” – pochodzi ono z napisanego przez
Chaabacka utworu Polka galopka, gdzie wykorzystano tym razem nie śpiew,
jeno fragment konferansjerki Michała Mroza z Siedleczki, i to podany na tle
riffu przypominającego Białą flagę czy Mamonę, z którym przeplata
się skoczna melodia na flecie (tym razem to znów Ciechowski we własnej osobie).
Na koniec Chaaback napisał jeszcze instrumental I tęskniła, tęskniła… z
wykorzystaniem fletni Pana.
Do czterech utworów nakręcił film krótkometrażowy – coś w rodzaju zbioru didełoklipów – sam Jan Jakub Kolski, mistrz kina rustykalnego. Płyta VCD z filmem trafiła do Kolekcji jako bonus. Najbardziej w pamięć zapada historia o staruszce wywiezionej do domu opieki w A gdzież moje kare konie i wyprawa starszego pana po kurczątko w Piejo kury, piejo. Powtarza się motyw świętych obrazów i konduktu z trumną. Udział wziął m.in. zespół pieśni i tańca „Głuchowianie” z Głuchowa pod Rawą Mazowiecką, a i samego Ciechowskiego czasem widać. Jako bonus dołączono krótki dokumentał o realizacji filmu.
Grzegorz Ciechowski, Wiedźmin, 2001
Ostatnim dziełem
Ciechowskiego wydanym za życia była muzyka do niesławnego filmu i serialu Marka
Brodzkiego o wiedźminie Żebralcie. Nie miał się czego wstydzić – wśród ogólnej
krytyki tego dziełka muzykę wymieniano jako jeden z nielicznych plusów.
Ciechowski wspomagał się
Krzywańskim, a także grającym na lirze korbowej i ravanhucie (indyjska fidel podobna
do chińskiej erhu) Michaelem Jonesem, sopranistką Alicją DeRota Węgorzewską
oraz chórem męskim „Kairos” pod kierownictwem Borysa Somerschafa. W kilku
utworach zaśpiewał także Zbigniew Zamachowski, czyli serialowy Jaskier.
Jest taka konwencja, że
muzyka do produkcji fantasy musi być powłóczysta, ze złowieszczymi chórami,
eterycznym sopranem i ewentualnie instrumentami typu dawnego, jak lira korbowa
czy jakieś szałamaje. Wiedźmin się w tę konwencję wpisuje. Trudno tu
oczekiwać np. ostinata znanego z płyt Republiki. Wypada to jednak całkiem
stylowo, zwłaszcza temat tytułowy, w którym występują wszystkie wspomniane
elementy, a za lejtmotyw robi sopranowa wokaliza. Poza tym drugi utwór
przekraczający pięć minut to Odnajdę cię, Ciri, gdzie mniej
więcej w połowie faktycznie słychać coś z typowej melodyki Ciechowskiego. Tematy
są krótkie, czasami niespełna minutowe – w sumie na płycie mieści się ich 22. Pocałunek
Yennefer ma, jak się łatwo spodziewać, nastrój bardziej romantyczny, a Lawina
czy Uciekajmy! – dramatyczny. Bajka dla małej driady jedzie
trochę Dead Can Dance. Jaskier daje głos i lutnię w czterech Radach Jaskra,
czyli po prostu zwrotkach jednej piosenki rozsianych po całym soundtracku, poza
tym są jeszcze ballady samodzielne: Zapachniało jesienią, a przede
wszystkim Jak gwiazdy nad traktem, której melodia powraca później bez
słów w minutowej Balladzie dla Yen i wreszcie jako Nie pokonasz
miłości zaśpiewane przez Roberta Gawlińskiego w nowoczesnej oranżacji,
którą można by uznać za kolejny przebój Wilków. Bonusem jest teledysk do tej
ostatniej, zresztą w formacie, który na moim kompie się nie otwiera. Sceny z
serialu przeplatają się w nim z ujęciami Gawlińskiego w kolczudze, śpiewającego
lub wywijającego mieczem na tle ruin zamku w Olsztynie pod Częstochową.
Obywatel G.C., Live, 2004
W ramach bonusa boks zawiera
dwupłytowy zapis koncertu Obywatela G.C. z Sali Kongresowej w listopadzie 1988.
Występ odbył się w ramach trasy promującej album Tak, tak! i pod koniec
następuje uroczysta chwila wręczenia Złotej Płyty. Ciechowskiemu towarzyszą
m.in. Biolik na basie, Wojciech Konikiewicz (ex-Klaus Mitffoch) na klawiszach,
Michał Kulenty na saksie i Stanisław Zybowski na gitarze – ten otwiera koncert
za pomocą półtorej minuty gitarowych sprzężeń, z których wyłania się Paryż-Moskwa
17:15.
Jeśli artysta ma na koncie
dwa albumy studyjne, to łatwo się domyślić, że na koncercie będą one
reprezentowane dość równo. Jest więc zarówno Tak… tak… to ja, jak i Nie
pytaj o Polskę. Pierwszy z nich zaprezentowany dość wcześnie, bo już jako
trzeci; drugi wypada delikatniej niż wersja studyjna. Na żywo i w innym
składzie utwory brzmią bardziej „intymnie”. W Kasparze Hauserze przez
cały utwór snuje się saksofon, którego atonalne jęki wzbogacają Tak długo
czekam. Ani ty, ani ja jest jednym z kilku utworów rozbudowanych – Zybowski
wywija refleksyjne solówki trochę pod Gary Moore’a. Nie zabrakło też singlowej Odmiany
przez osoby.
Ciechowski nie zapomniał o dorobku
Republiki. W połowie koncertu (czyli na koniec pierwszej płyty) zagrali Poranną
wiadomość i Telefony, pod koniec – Białą flagę w nieco
zmienionej aranżacji. Wariackie solo na fortepianie zastąpiły organy, a Ciechowski
zaśpiewał kwestionowany przez cenzurę wers o „panu w kulturalnych okularach”.
Na wielki finał pojawiły się Kombinat (doprawiony industrialnymi
szmerami), Śmierć w bikini (pozbawiona paranoicznego ostinato na rzecz swingującego
rytmu) i wreszcie Moja krew (w aranżacji bliskiej oryginału). Po
uroczystości wręczenia Złotej Płyty przyszła jeszcze pora na bis w postaci
powtórki Tak… tak… to ja, i tak się kończy koncert, jak i cały boks.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz