czwartek, 19 października 2023

Miasto Bema, czyli małopolski biegun ciepła

 

Za czasów krakowskich jakoś nigdy nie zdecydowałem się pojechać do Tarnowa, dopiero w tym roku mi się to udało. Chociaż Tarnów uchodzi za „małopolski biegun ciepła”, sierpniowa pogoda nie wykończyła mnie zbytnio.


Po wyjściu z dworca PKP napotykamy pomnik Lecha Kaczyńskiego. Spod niego całkiem blisko już było hotelu.

Obywatel Lech

Hotel jest bardzo renomowany, zatrzymywali się w nim m.in. Tymon Tymański, Eryk Lubos, Elektryczne Gitary, Artur Barciś i Daniel Olbry – wszyscy pozostawili w westybulu zdjęcia z autografem. Z klatki schodowej mieliśmy widok na ZUS. Kawałek od hotelu znajduje się na skwerku fontanna w kształcie Układu Słonecznego.

Główną arterią śródmieścia, którą można dojść z hotelu do zabytkowego centrum, jest ul. Krakowska. Po drodze napotyka się sporo ciekawych kamienic i szyldów oraz rozmaite zabytki. Tu rzeźba słonia, tam pomnik działacza harcerskiego Andrzeja Małkowskiego, owdzie tablica pamiątkowa na hotelu, który w latach 1920-1922 był siedzibą władz Ukraińskiej Republiki Ludowej.

Ewidentnie mają się ku sobie

Krakowska kończy się Placem Sobieskiego. Tarnów był trzecim w Galicji miastem (po Lwowie i Krakowie) z komunikacją tramwajową, ale nie przetrwała ona II wojny światowej. Jeden zabytkowy tramwaj stoi na placu jako zabytek łamane przez kawiarnia.

Z pl. Sobieskiego prowadzą trzy drogi. Na wprost idziemy do centrum Starego Miasta, przez ciąg placów: Kazimierza Wielkiego, Katedralny i wreszcie Rynek. Ten ostatni łączy z placem Kazimierza także kryty Pasaż Tertila, nazwany na cześć zasłużonego burmistrza. W czasie naszego pobytu pod wolno stojącym ratuszem rozstawiona była wystawa poświęcona Powstaniu Styczniowemu.

Skręcając dla odmiany z Sobieskiego w lewo, trafiamy na ul. Wałową, reprezentacyjny deptak na miejscu dawnych murów obronnych. Można tam znaleźć różną gastronomię, dwie księgarnie oraz nieco rzeźb, w tym pomnik Władysława Łokietka (ulokował miasto), Ławeczkę Poetów (Osiecka, Brzechwa, Herbert) i nieopodal Brandstaettera (Romana, nie Andrzeja) tego samego dłuta.

W bok z Wałowej dochodzimy do I LO im. Brodzińskiego, przed którym stoi Grób Nieznanego Żołnierza. Kontynuując w lewo ulicą Kopernika, można znaleźć amfiteatr podobny do żaby, natomiast drugie odgałęzienie to ul. Piłsudskiego – przy niej seminarium duchowne i kościół św. Krzyża. Piłsudskiego dochodzi się na północ do alei Mickiewicza, gdzie zwraca uwagę Teatr im. Ludwika Solskiego.

W prawo z Sobieskiego prowadzi ul. Targowa – jak sama nazwa wskazuje, do targowiska miejskiego, zlokalizowanego w dzielnicy zwanej Burek. Przed halą targową wystawiono na zasadzie atrakcji turystycznej rzeźbę kataryniarza.

Burek położony jest nad brzegiem cieku wodnego zwanego Wątokiem. Główne tu zabytki to gmach wociodągów (kolejna incjatywa miejscowego działacza Tadeusza Tertila) oraz drewniany kościół Matki Boskiej Szkaplerznej.

Zwany również kościołem na Burku

Dalej znajduje się Stary Cmentarz, a przed nim monumentalny pomnik Ofiar Faszyzmu, aktualnie w remoncie (jest też w mieście pomnik Ofiar Stalinizmu, ale  już nowszy).

Na cmentarzu wiele grobowców rodzinnych, z czego największa kaplica rodowa Sanguszków, wielkości regularnego kościoła. Zwracają nadto uwagę mogiła powstańców styczniowych i grób robotników zabitych w czasie protestu w 1932. Znalazłem też dwie czachy, ćmę oraz Jana Strzeleckiego (wynalazcę) i Antoniego Sypka (historyka, który i tym cmentarzem się zajmował). Pewna „sławna Polka z Hollywood” zaklepała już sobie grób wraz ze stylowym portretem, ale nie było na razie potrzeby wyryć daty.

Spacer na północ od centrum (przedłużeniem Piłsudskiego) może doprowadzić do rozległego Parku Strzeleckiego. Na stawie pełnym ryb i ptactwa wznosi się na wyspie mauzoleum Józefa Bema, którego szczątki sprowadzono tu w roku 1929 z samego Aleppo. Sarkofag na wysokich kolumnach ozdobiony jest napisami w języku polskim, węgierskim i osmańsko-tureckim.

Bem w ogóle należy, oprócz Tertila i Strzeleckiego, do świeckich patronów miasta: na Wałowej ma on swój pomnik i mural, tablica widnieje też na domu w pobliżu targowiska, gdzie generał się urodził. Wątek przyjaźni polsko-węgierskiej wzmacnia także postać Norberta Lippóczego, Węgra z pochodzenia, tarnowianina z wyboru (pochowanego na Starym Cmentarzu) oraz położony przy Krakowskiej Skwer Sándora Petőfiego, poświęcony poecie i adiutantowi Bema. Oprócz popiersia stoi tam drewniana brama seklerska z Transylwanii oraz kolumny upamiętniające bitwy rewolucji węgierskiej.  

Spod targowiska można wrócić na Rynek po Wielkich Schodach z maszkaronem na środku (parę lat temu zrzucili go chuligani).

W jednej z kamienic w Rynku mieści się Muzeum Okręgowe, które jednak trochę mnie rozczarowało – ekspozycja na temat historii miasta zawiera dużo tablic, mało eksponatów. Na piętrze wystawa poświęcona Bolesławowi Czapkiewiczowi, tutejszemu malarzowi, archeologowi i nauczycielowi, a także członkowi-korespondentowi Koła Prehistoryków UJ. Kupiłem za 15 złych numer czasopisma naukowego „Studia Romologica”.

Lepsze wrażenie zrobiło na mnie Muzeum Etnograficzne w bielonej dużej chałpie, a właściwie XVIII-wiecznym dworku. Trzy sale poświęcono na ekspozycję na temat Romów, zresztą jedyną stałą w Polsce: trochę historii (migracje, Porajmos, królowie cygańscy, Papusza, Rukeli), trochę artefaktów, Romowie w sztuce, trochę o języku (np. słowacko-romski elementarz). Na podwórzu stoją oryginalne wozy taborowe.

Należy dodać, że to właśnie w Tarnowie powstało Cygańskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe "Nowe Życie", które w roku 1985 zmieniło nazwę na Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe Romów i od tego momentu datuje się wejście słowa "Rom" do dyskursu polskojęzycznego.


W drugiej części muzeum znajdowała się wystawa czasowa o rzemiośle ludowym (plecionkarstwo, bednarstwo, garncarstwo).

Nie garnki świętych lepią

Spośród kościołów najbardziej widoczna jest katedra pw. Narodzenia NMP. Znajduje się przy niej osobliwy pomnik Jana Pawła II oraz ośrodek katechetyczno-duszpasterski z dużym zgrafitem, przedstawiającym m.in. Karolinę Kózkównę oraz herb Częstochowej.

Nie! Lękajcie się

W pobliżu dworca mamy duży neogotycki kościół św. Rodziny, a na uboczu można znaleźć modernistycznego Maksymiliana Kolbego z metaloplastycznymi wrotami przedstawiającymi męczeństwo patrona.

Ogólnie rzecz biorąc, życie duchowe Tarnowa wydaje się prężne.


Z innych wyznań moją uwagę zwróciły kościoły protestanckie urządzone kameralnie, w lokalach sklepowych: Kościół Jezusa Chrystusa i Kościół Chwały na Wałowej, a także Kościół Wolnych Chrześcijan przy Wielkich Schodach. Na Bernardyńskiej (kolejny odcinek dawnych wałów) znajduje się też kościół polskokatolicki Podwyższenia Krzyża Świętego, najwyraźniej udostępniany też prawosławnym.

Ze starej synagogi jako jedyna ocalała osłonięta zadaszeniem bima na Placu Rybnym. Opodal mieści się biuro Komitetu Opieki nad Zabytkami Żydowskimi Tarnowa. Kupiłem tam pracę etnologiczną Marka Gawęckiego „Wieś północnego i środkowego Afganistanu” za jedyne 2 zł.



Zalipie

Jedną z atrakcji regionu tarnowskiego – a ściślej subregionu Powiśla Dąbrowskiego, skoncentrowanego wokół Dąbrowy Tarnowskiej – jest wieś Zalipie, słynna dzięki kwietnym malunkom, którymi miejscowe gospodynie pokrywają chaty i inne budynki.

Tradycja sięga wieku XIX, ale dawniej chaty w Zalipiu ozdabiano tylko od środka. Malowanie po elewacjach zainaugurowała Felicja Curyłowa. W latach 60. Zalipie słynęło już w całej Polsce, malarstwo stało się fachem szeregu gospodyń, a Curyłowa została lokalnym „ministrem kultury”, jak o niej napisała „Filipinka” w roku 1971.

Artykuł zawiera jednak trochę nieścisłości


O komunikację publiczną z Tarnowa do Zalipia trudno, ale w razie czego można pojechać taksówką. Droga wiedzie przez Łęg Tarnowski, Żabno i Gorzyce.

Wtem: słoń

Zwiedzanie zaczęliśmy od domu kultury, zwanego Domem Malarek. Przed nim pomalowane drzewo, studnia oraz potiomkinowska chata, żeby se robić zdjęcia.

W środku znajduje się sala widowiskowa z galerią nieżyjących już artystek zalipiańskich. Można się zorientować, że była to działalność rodzinna, w której uczestniczyły całe pokolenia. Jedna artystka była płci męskiej: Jan Szlosek. Budynek mieści też pracownię, gdzie malują współczesne malarki, a także sklepik z wyrobami.

W Zalipiu pomalowanych jest mnóstwo budynków, ale nie wszystkie przeznaczone do zwiedzania. Od środka można obejrzeć przede wszystkim Zagrodę Felicji Curyłowej. Stała się ona filią muzeum w Tarnowie i zwiedza się z biletem.

Zagrodę tworzą trzy drewniane chaty: jedna to oryginalny dom samej Curyłowej, przez nią samą pomalowany, drugi należał do innej malarki, trzecia jest chałupa biedniacka, ozdobiona tylko od zewnątrz. 

Na uboczu stoi kościół parafialny św. Józefa Oblubieńca, który z zewnątrz nie jest ozdobiony, a w środku jak najbardziej, w zakrystii wiszą nawet ornaty w charakterystyczne hafty, zdobiona jest też np. chrzcielnica, a na ścianie wisi różaniec ze skorupek jajecznych.

Na pobliskim cmentarzu pierwszy od bramy jest grób Curyłowej, też zdobiony. W głębi można wypatrzyć nagrobki innych malarek, jak Maria Owca czy Honorata Tarka.


 

Bochnia

Do górniczej Bochni wybraliśmy się pociągiem. Na dworcu była duża kolejka, a w pociągu nie działał biletomat, więc musiałem kupić bilet u konduktora.

W Bochni na dworcu był sklep ze starociami, ale zamknięty

Od dworca do centrum trzeba przejść kawałek, ale mija się ciekawą architekturę – od domów drewnianych, przez wille i kamieniczki, po nowoczesną halę sportową.

Włosi i Anglicy to już nie są przeciwnicy, nawet sam Olisadebe rzuci ich na glebe

Rynek jest rozległy, mocno wybetonowany. Pośrodku stoi kolumna Kazimierza Wielkiego, a po bokach za ozdoby robią wytwory soli kamiennej zatopione w plastiku i wagoniki z bryłami soli, ale też np. z kwieciem.

Bibloteka

Spośród kościołów najbardziej rzuca się w oczy położona w pobliżu Rynku bazylika św. Kikołaja z drewnianą dzwonnicą, a przy niej kolejny pomnik JP2 oraz Oratorium św. Kingi.

Co z kopalnią? Szyb Sutoris (czyli Szewców) był niedostępny dla zwiedzających, ale obok mogliśmy podziwiać pomnik św. Kingi i Bolesława Wstydliwego.

Aby zwiedzić kopalnię, należy odbyć długi spacer do szybu Campi. Po drodze mija się kościół szkolny św. Stanisława Kostki,  a także dom, w którym gościł nieraz Ian Matejko.

Na miejscu okazało się,  że zwiedzanie trwa 4 godziny, a do najbliższej tury zostało jeszcze dużo czasu i nie wyrobiliśmy się czasowo. Zdecydowaliśmy, że kopalnię zaliczymy innym razem, ale w każdym razie można było obejrzeć to, co na zewnątrz.


W drodze powrotnej zajrzeliśmy do niewielkiego Muzeum Motyli, gdzie oglądaliśmy różne okazy motyli i innych owadów, oczywiście niestety przyszpilone. Obok, na Plantach Salinarnych, urządzono sporą tężnię solankową, ale kudy jej do inowrocławskiej.

Znacznie lepsze wrażenie zrobiło na mnie Muzeum im. Stanisława Fischera – a wręcz podobało mi się bardziej niż tarnowskie. Na parterze znajduje się duża kolekcja ludowej sztuki religijnej (mocno naiwnej), w tym rzeźby drewniane Piotra Dymurskiego i Jana Madeja, szereg Matek Bosek z kościołów całej okolicy, a także parafernalia bożonarodzeniowe i wielkotygodniowe.

Na piętrze – wystawa ozdobnej porcelany, malarstwo miejscowych artystów (Fischer, Marcin Samlicki, Ludwik Stasiak), malarstwo ogólnopolskie (Malczewski, Boznańska, Wyczółkowski), archeologia, Żydzi, rzemiosło, czasy austriackie itp. Na poddaszu zaprezentowano czasową wystawę lamp różnego rodzaju.

Tlotodyl!

Ciekawie było, po kilku latach zwiedzania głównie terenów byłych Niemiec, wypuścić się dla odmiany do Galicji.

Trochę mniej owocna była ta wyprawa w dziedzinie spotkań z kotami. Niedaleko hotelu spotkałem tylko rudziaka, który nawet do mnie miauknął, ale spłoszył się na widok zainteresowania psa idącego kilkadziesiąt metrów przed nami.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz