1 listopada tradycyjnie wspominam artystów
rockowych, którzy zmarli w ciągu ostatniego roku. O śmierci niektórych było
głośno w mediach, a nawet poświęcone im wątki pojawiały się na Histerykach, o odejściu innych dowiadywałem się
dopiero z prasy muzycznej, i to ze sporym poślizgiem.
18 listopada zmarł Malcolm Young, współzałożyciel i gitarzysta rytmiczny AC/DC –
niecały miesiąc po starszym bracie George’u, który był mentorem i producentem
wczesnych nagrań zespołu. Malcolm na scenie był spokojniejszy od swego
szalonego młodszego brata Angusa (którego ongiś na łamach „Cinemy” czeski błąd
uczynił Agnusem, dlatego nazywam go „Młodym Barankiem”), a prywatnie na odwrót
– miał bardzo poważny problem z alkoholem, w odróżnieniu od Angusa, który jest
wyjątkowym jak na rockandrollowe standardy abstynentem. Z całą natomiast
pewnością tworzył wraz z bratem i wokalistą (czy ten ostatni nazywał się Scott,
czy Johnson), triumwirat autorski odpowiedzialny za większość repertuaru. Jego działalność
w AC/DC przerwała dopiero demencja, którą zdiagnozowano u niego w 2014. Wówczas
miejsce Malcolma w zespole zajął Stevie Young – wspólny bratanek jego, Angusa i
George’a.
4 stycznia 2018 doszła nas wiadomość o śmierci Raya Thomasa, muzyka zespołu The Moody
Blues. W tym kwintecie, przerzucającym pomost między ambitnym piosenkarstwem a
rockiem progresywnym, Thomas funkcjonował przede wszystkim jako flecista i
harmonijkarz, ale grał także na instrumentach perkusyjnych i czasami śpiewał.
Do jego autorskich utworów należy For My Lady z mojej ulubionej płyty Seventh
Sojourn, on też wykonywał zwracające uwagę solo fletowe w największym
hicie grupy – Nights in White Satin.
Z „jedynego pisma rockowego w Polsce” dowiedziałem
się, że 10 stycznia zmarł Eddie „Fast” Clarke, gitarzysta klasycznego
składu Motörhead, tego, który nagrał m.in. Ace of Spades. Był on
ostatnim z owego tria: Lemmy Kilmister i Phil „Philthy” Taylor zmarli w 2015 r.
Po odejściu z Motörhead stał też na czele własnego zespołu Fastway.
15 stycznia zmarła nagle Dolores O’Riordan,
wokalistka irlandzkiego zespołu The Cranberries, który cieszył się wielką
popularnością w latach dziewięćdziesiątych i wczesnych dwutysięcznych, nie
tylko za sprawą przeboju Zombie – oprócz niego mieli jeszcze dobre kilka
innych (a jeden to nawet obrabialiśmy w liceum na angielskim). O’Riordan nie
tylko miała charakterystyczną barwę głosu, ale także sposób śpiewania, wywodzący
się z irlandzkiej tradycji wokalnej, i doczekała się co najmniej paru
naśladowczyń (nawet w Niemczech). Oprócz The Cranberries nagrywała także solo.
12 kwietnia zmarł Jon Hiseman, perkusista jazzrockowy znany przede
wszystkim jako lider grupy Colosseum. Należał on do licznego grona brytyjskich
muzyków, którzy w latach 60. przeszli przez kuźnię talentów, jaką był zespół
Bluesbreakers Johna Mayalla, a wcześniej nawet zaliczył drugi londyński zespół
o podobnej renomie – Graham Bond Organization. Z Colosseum kontynuował ścieżkę
jazzrockową, ale z wyraźnymi elementami rocka progresywnego, co odróżniało ten
zespół od amerykańskich ansambli typu Chicago. W połowie lat 70., po kilku latach przerwy, na krótko "reaktywował" grupę, ale Colosseum II to był de facto nowy zespół – z nowym repertuarem, bliższym fusion, i w całkiem nowym składzie, do którego należał Gary Moore. Do tej pory nie zdobyłem żadnego
albumu Colosseum, ale zakwalifikowałem Hisemana do niniejszego zestawienia z
uwagi na udział w nagraniu Songs for a Tailor zmarłego przed czterema
laty Jacka Bruce’a.
3 czerwca, po długiej
hospitalizacji w następstwie brutalnego pobicia, zmarł Robert Brylewski, jedna z najważniejszych osobowości
krajowego punka, nowej fali i reggae. Pod względem wpływu na polską muzykę był
on postacią tego samego formatu co Niemen czy Nalepa, choć nigdy nie odniósł
sukcesu komercyjnego. Ten absolwent zasłużonego dla polskiego undergroundu
warszawskiego liceum im. Reja (w równoległej klasie siedział na lekcji Kazik
Staszewski) rozpoczął karierę jako lider półamatorskiej grupy Kryzys, z którą
budował podwaliny polskiego punk rocka. Na początku lat 80. połączył siły z
Tomaszem Lipińskim, tworząc Brygadę Kryzys, której „czarny album” jest chyba
najlepszym w rockowej dziedzinie odzwierciedleniem beznadziejności stanu
wojennego. Potem przyczyniał się do rozwoju polskiego reggae w grupie Izrael, a
następnie z Tomaszem Budzyńskim tworzył „symfoniczno-punkową” Armię. W latach
90. zabrał się z kolei za elektronikę i coś w rodzaju rapu – jako Max &
Kelner w duecie z Pawłem Kelnerem z grupy Deuter. Wszedł też w skład awangardowo-undergroundowego
zespołu Falarek. W XXI wieku współpracował natomiast z Tymonem Tymańskim
(prywatnie zięciem, ostatnio byłym): m.in. utworzył z nim efemeryczny zespół
Poganie oraz wystąpił w filmie Polskie gówno w naturszczykowskiej roli
kierowcy. Przypuszczalnie nie wymieniłem tu wszystkich jego przedsięwzięć, a niektóre z nich jeszcze bywały reaktywowane, nawet po kilka razy.
22
czerwca zmarł Vincent Paul Abbot, bardziej znany jako Vinnie Paul,
perkusista z Teksasu. W latach 80. ten syn muzyka country, wraz z bratem
„Dimebag” Darrellem, gitarzystą, i przyjacielem z dzieciństwa Rexem,
basistą, założył zespół Pantera, o którym też tu kiedyś było – z początku pospolitą
grupę glammetalową, a później jedną z czołowych marek nowoczesnego metalu lat
90. Po jej rozpadzie bracia założyli formację Damageplan, której kres
przyniosło morderstwo Dimebaga na koncercie w 2004. Następnie Vinnie Paul,
strażnik pamięci o bracie, zaangażował się m.in. w grupę Hellyeah.
28
lipca, po kilkuletniej chorobie nowotworowej, zmarła Kora (née Olga
Ostrowska, primo voto Jackowska, secundo voto Sipowicz, ale i tak wszyscy
wiedzieli, kto to jest Kora). Jako wokalistka grupy Maanam stała się jedną z
najważniejszych osobowości polskiego rocka lat 80., dzięki odważnemu imażowi, niesamowitej
ekspresji i poetyce tekstów. Również i w kolejnych dziesięcioleciach
pozostawała wulkaniczną osobowością twórczą, choć już raczej zajmowała własną
niszę na polskiej scenie muzycznej niż przeprowadzała na niej rewolucję. Od
czasu do czasu nagrywała płyty solowe, o których trochę następną razą. Muzyka Maanamu
(którego współlider, główny kompozytor i były mąż Kory, Marek Jackowski, zmarł
w 2013 r.) towarzyszyła mi w różnych ważnych momentach wieku nastoletniego
– wspominam choćby słuchanie Róży przy oswajaniu nowo przygarniętego
kota wiosną 1998. Wśród polskich wokalistek stricte rockowych stawiam Korę na
pierwszym miejscu, potem długo nic, Nosowska i jeszcze dłużej nic.
Następnego dnia po Korze zmarł Tomasz Stańko, wybitny trębacz jazzowy klasy światowej. Nie był to artysta wchodzący w krąg moich bezpośrednich zainteresowań muzycznych, ale przynajmniej dwa razy współpracował z Maanamem, w tym na płycie O!, którą zaliczam do pierwszej piątki najlepszych w dyskografii zespołu.
Następnego dnia po Korze zmarł Tomasz Stańko, wybitny trębacz jazzowy klasy światowej. Nie był to artysta wchodzący w krąg moich bezpośrednich zainteresowań muzycznych, ale przynajmniej dwa razy współpracował z Maanamem, w tym na płycie O!, którą zaliczam do pierwszej piątki najlepszych w dyskografii zespołu.
22
sierpnia zmarł Ed King, jeden z trzech gitarzystów pierwszego składu
Lynyrd Skynyrd – słynnego zespołu z południa USA, o którym już tu kiedyśpisałem przy okazji śmierci perkusisty Boba Burnsa. King grał w zespole w początkowym
okresie jego kariery i był współautorem słynnego przeboju Sweet Home Alabama - polemiki (niestety, raczej ad personam) z Southern Man Neila Younga.
Po jego śmierci jedynym żyjącym członkiem tamtego składu pozostaje również gitarzysta,
Gary Rossington.
Mimo wszystko goście raczej nie byli rasistami -
flagi Konfederacji używali li i jedynie jako elementu tożsamościowego
flagi Konfederacji używali li i jedynie jako elementu tożsamościowego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz