Miniony rok był ciut lepszy niż parę poprzednich, chociaż nie
zabrakło i smutnych momentów, takich jak utrata trojga członków Mazurskiego
Stada. Źle się dzieje w Izraelu, źle się dzieje w Ukrainie, źle się dzieje z
klimatem – ale za to przynajmniej paru nieciekawych ministrów poszło w ślad za
ruskim korabiem, a Joanna Winifreda G. wydała drugi tom Niekrowiego weta.
Życie towarzyskie i zawodowe przebiegało zasadniczo bez zmian,
pomijając, że pod koniec roku miałem silne nagromadzenie zleceń. Twórczość
ludowa przeżyła pewne odrodzenie po zeszłorocznym kryzysie (chyciłem się nawet
za teksty leżące odłogiem od paru lat), za to fotografuję bez opamiętania.
Jeśli chodzi o niniejszego bloga, udało mi się wypuścić 30 notek, czyli tyle
samo co w zeszłym roku.
Asystent Kreatywny |
Kolejnym hobby stało się wertowanie starych roczników gazet i czasopism (sprzed co najmniej 30 lat, ale mój ulubiony okres to lata 60. i 70.), w których wyszukuję różne ciekawostki, ale dalej nie wykrystalizowała mi się formuła opisywania znalezisk na blogu.
Sztuczne inteligencje do generowania obrazków mnie wciągnęły, podobnie jak w zeszłym roku, ale staram się celowo tworzyć coś niedorzecznego, żeby się algorytm zbyt sprawnie nie uczył.
Dwa razy NeuralBlender i dwa razy NightCafe |
Statystykę książkową i płytową przedstawię w osobnych nociach, ale efekty ponownie przekroczyły oczekiwania. Jeśli chodzi o gry, to w dalszym ciągu pozostaję przy Elder Scrollsach. Najpierw był Oblivion, ale kiedy w połowie roku odzyskałem komputer po awarii, nie chciało mi się drugi raz instalować i powróciłem do Skyrim, którego już miałem załatwionego w serwisie Steam i wystarczyło się zalogować.
Harna wampirycia |
Filmy oglądałem, jak w zeszłym roku, na międzynarodowym HBO Max i
krajowym 35mm.online, natomiast od Netflicha zrobiłem sobie przerwę. Na filmy
pełnometrażowe miałem za mało czasu, więc przede wszystkim oglądałem seriale. Zainteresowały
mnie przede wszystkim Kroniki Times Square, The Last of Us,
Rodzina Soprano, rumuńskie W cieniu i trzeci sezon Wojownika.
Gdzieś tam przemknął południowoafrykański serial sensacyjny Tropiciele:
jednostka tajnych służb, której grozi likwidacja ze względu na niedawną
kompromitację, rozpracowuje organizację islamskich terrorystów w Kapsztadzie.
Bohaterowie płynnie switchują z angielskiego na afrikaans, albo mówiąc po
angielsku, używają afrykanerskich zapożyczeń – które w napisach są zastąpione
wyrazami ogólnoangielskimi.
Shohreh Agdashloo jako Maryja w Pani Davis i jako gwiazda kina irańskiego na festiwalu w Moskwie 1977 (z okładki "Filmu") |
Jeśli już się zdarzyło coś pełnometrażowego, to odświeżyłem sobie cały ciąg filmów o Batmanie, zapoznałem się z twórczością Piotra Szulkina.
Oswald "Pingwin" Cobblepot w interpretacji Danny'ego De Vito i Colina Farrella |
Po
wielu też latach obejrzałem całych Krzyżaców Forda
(z angielskimi napisami). Zasadniczo film się nie zestarzał, chociaż „bezkrwawa
rzeź” i inne efekty specjalne wyglądają dość ubogo z dzisiejszej perspektywy, a
po zbrojach niekiedy widać, że plastykowe.
Wleciały również: Ewa chce spać, Łowca androidów, Ucieczka z kina "Wolność" oraz Popiół i diament |
Prawie co miesiąc odwiedzałem pilnie giełdę staroci na Faradaguła. Ominęła mnie w lipcu i październiku, chociaż w tym drugim przypadku załapałem się w tym samym terminie na kiermasz w Bielsku-Białej. Kupowałem głównie płyty kompaktowe i lalki porcelanowe, ale też zrobiłem kilka zdjęć.
"Od widły do igły", jak mawiają w Cieszynie |
Styczeń
W Nowy Rok było w Słubicach 18 stopni ciepła, u nas tylko 10, ale i tak za dużo. Dopiero 4 stycznia gorączka atmosferyczna spadła poniżej zera. Zanabyłem sobie narty, ale przez cały rok na nich nie jeździłem, bo nie było śniegu, a kiedy już raz w grudniu spadł, to nie miałem czasu jeździć.
- Co to jest szopke? |
Na
działce napotkałem sąsiadów w postaci stada saren, które traktowały mnie z dużą
ostrożnością.
Luty
W księgarniach zauważa się ostatnio nurt romansów historycznych w
realiach II wojny światowej. Mają one wspólną cechę: na okładce widnieje
kobieta stojąca tyłem i patrząca na samoloty. Poziom też reprezentują dość
równomierny, czyli niski, jak twierdzi znajoma, która się tym bardziej jara. W
połączeniu z drugim nurtem bezselerów – romansidłami polskich autorek pod
angielskimi tytułami – świadczy to, że pokolenie autorek wattpadowych trafiło
do wydawnictw, a publikacja tekstu w internetach nie dyskwalifikuje już prób
wydania drukiem.
Pod koniec miesiąca wybrałem się do
Opola. Mimo strug deszczu i nazwania mnie diabłem przez przypadkową osobę, wycieczka
była całkiem udana.
Nikt nie spodziewa się opolskiej inkwizycji! |
Ostatnio byłem w Opolu w roku 2008. Pomnik
Bojowników o Polskość Śląska Opolskiego wtedy był czarny, a teraz go wyczyścili
na biało. Moją uwagę zwrócił budynek Polskiego Radia Opole z
płaskorzeźbami w portykach.
Główny cel wyprawy stanowiło jednak Muzeum Polskiej
Piosenki przy sławnym amfiteatrze. Znajduje się tam wystawa
multimedialna przedstawiająca dzieje polskiej muzyki popularnej ostatniego
stulecia (można sobie posłuchać), przykłady sprzętu grającego, pianino Jerzego
Petersburskiego, elementy odzieży scenicznej różnych artystów (np. czapka
kapitańska Krawczyka, okulary Muńka i gorset Ostrowskiej). Na stojakach z
winylami prezentują się takie albumy jak Malinowy król Urszuli, Szara
maść Lombardu czy pierwsza Armia – prędzej je zobaczę w muzeum niż w
sklepie płytowym! Podobnie zresztą kompakty Firebirds, Lombardu czy
Miłości.
Urszula i Lombard mieli po jednej reedycji, a "olimpijska" Budka w ogóle nie była wznawiana |
Na piętrze w kulach muzycznych można obejrzeć
archiwalne nagrania z festiwalu, na parterze są wytłumione budki, w których
można se nagrać własny wokal do jednego z kilkudziesięciu utworów (żaden mi nie
pasował). Do tego wystawa plakatów muzycznych Maxa Skorwidera. W cenie biletu
można ponadto wejść do amfiteatru.
Zwiedziliśmy też Muzeum Ziemi Opolskiej. Kilka
wystaw: porcelana (zwłaszcza Tułowice oraz projekty małżeństw Drostów i
Kowalskich), archeologia Opolszczyzny, wystawy czasowe o opolskim przemyśle
cementowym i o Związku Polaków w Niemczech.
Na wystawie malarstwa największe wrażenie robił obraz Franciszka Starowieyskiego „Becketowi chwała”, ogromny na całą ścianę – znałem go już prawie 30 lat temu z katalogu wystawy „Surrealiści polscy” w częstochowskim BWA. Poza tym – Witkacy, Tchórzewski, Axentowicz, Hofman, Boznańska i wielu innych.
Do tego wystawa etnograficzna, na której, oprócz zwykłych Ślązaków opolskich, sporo miejsca poświęcono repatriantom. Szczególnie podobały mi się słomiane „niedźwiedzie zapustne”.
Było zwyczajem ludowym na Opolszczyźnie przebierać się w zapusty za niesporczaka |
Na Wzgórzu Uniwersyteckim stoi grupa pomników. Do Osieckiej i Jerzego Grotowskiego, których widzieliśmy poprzednim razem, doszli Grechuta, Młynarski, Niemen, Przybora z Wasowskim, Jonasz Kofta. Nieco dalej, przy kościele, znajduje się pomnik pochowanego opodal Edmunda Osmańczyka, działacza opolskiej Polonii.
Kiedy było już ciemno, wypatrzyłem pomnik zdrajcy Władysława Opolczyka
Wystarczy ufundować jeden duży klasztor i już ludzie nie będą pamiętać, że spiskowałeś z Krzyżakami przeciw królowi |
Marzec
Marzec był okresem afer. Pierwszą wywołały doniesienia, że Jan
Paweł II WIEDZIAŁ. Wiele osób zrobiło się rzułtych z
wściekłości. Z kolei na fejzbukowej grupie „Książki historyczne”, po kolejnej
pyskusji na tle światopoglądowym, doszło do przewrotu pałacowego na stanowisku
moderatora. Początkowo sprawiało to dość groteskowe wrażenie, ale nowy mod,
choć do tej pory nieznany, okazał się całkiem do rzeczy.
Przyśniło mi się zdanie „Put the last dog off the custard if you don’t mind”
Kwiecień
W kwietniu wybuchła zaś afera z pisarzem
makabrystą, który ostatnio przerzucił się na opisywanie z lubością prawdziwych
zbrodniarzy np. z Auschwitz. Pewien znany pisarz fantasy wytknął mu, że makabrysta
brzydko się bawi. Sprawa rozbiegła się kręgami po internetach, a fanatycy makabrysty
zaczęli wszystkich glanować, że ich racja jest najmojsza. Ostatnio o sprawie
wypowiedziało się Muzeum Auschwitz i także przeżyło najazd fanatów,
oskarżających, że próbuje się wylansować na plecach makabrysty.
W Częstochowej wyburzono tzw. szkieletora na rogu Kordeckiego i św. Barbary. Zaczęło go budować stowarzyszenie PAX pod koniec lat 80. z przeznaczeniem na luksusowy hotel (tzw. Dom Pielgrzyma II), a na początku kolejnej dekady przerwało pracę. Na mieście gadają, że grunt był zbyt luźny i fundamenty się zapadały, co zresztą było przyczyną rozbiórki kamienicy, która tam stała przedtem. Od tej pory przez 30 lat niewykończony budynek stał i straszył. Na deskach, którymi zabito wejścia, straszyły jeszcze napisy z czasów wyborów do sejmu w 1997.
Stan z 2020 |
Na przełomie kwietnia i maja wybrałem się do Ełku i Olecka, o czym już pisałem.
Maj
W maju złamał mi się komputer stacjonarny i musiałem pracować na bardzo graślawym laptopie. Odbyła się też koronacja Karola III Spaniela.
Lilac of Sense |
Dość mototonne wieści z frontu ukraińskiego urozmaiciła informacja,
że Rosjanie napadli Rosję: pododdział Legionu Wolności Rosji dokonywał dywersji
w obwodzie biełgorodzkim i chwalił się tym w internetach.
A kultura tu podobno jest, świadczy o tym okazały gmach Bewuły...
Czerwiec
Czerwiec zacząłem mocnym akcentem w postaci spaceru po Warszawie w
bardzo licznym towarzystwie przeciwko dziadostwu, słabej wątpliwości i upadkowi
zasad. Atmosfera bardzo pozytywna, jedna pani z Poznania chciała dotknąć mojej
brody.
Rasiejcy rozwalili zaporę w Nowej Kachowce, powodując monstrualną powódź Dniepru, którą już się nazywa największą w Europie katastrofą spowodowaną przez człowieka. Nie jest pewne, czy aktywnie ją wysadzili, czy spiętrzali wodę do momentu, aż tama nie wytrzymała, w każdym razie od pewnego momentu zaczęli zrzucać winę na Ukraińców. Okupacyjny mer Kachowki nagrał wypowiedź, w której informuje, że wsio normalno, a za jego plecami widać przez okno kompletnie zalany plac.
She's so dangerious! |
Na blogu znanego nauczyciela chemii, specjalisty od Lema i Kopernika, rozegrał się flejm o cenach kartofli, najzabawniejszy od czasu sporu o mieszanie zupy śrubokrętem.
Cyklopka na suficie, czyli sztuka Jacka Sztuki |
Pod koniec miesiąca
rasiejski kondotier Pryhożyn zbuntował się przeciw Putina i ze swoimi
„wagnerowcami” pomaszerował na Moskiew. Po jednodniowym marszu, dotarłszy już
za Jelec, ogłosił, że zabiera grabki, bo swoje cele zrealizował. Trudno tu
znaleźć logikę; zachodni sympatycy Rosji
twierdzą, że to był jakiś chitry mastierplan, ale ich teorie nie trzymają się
kupy. W każdym razie, jak to zwykle bywa na Rosji, na zdrowie mu to nie wyszło.
Szkielet strażacki |
Lipiec
W lipcu głównym wydarzeniem był wyjazd wakacyjny do Kętrzyna,
opisany już wcześniej szczegółowo.
Sierpień
Sezon wyjazdowy w sierpniu skontynuowany został pobytem w Tarnowie
z wyskokami do Zalipia i Bochni. Tymczasem w moim mieście odbył się Marsz
Równości, w którym tradycyjnie wzięli udział ludzie księdza Natanka w
perwersyjnych czerwonych pelerynach.
mgr Andrzej Niedźwiecki, Rydwan Jozuego, ready-made, 2023 |
W obrębie miasta zwiedziłem sobie cmentarz żydowski – dość rozległy, z dużą ilością nieźle zachowanych nagrobków, ale też bardzo zarośnięty.
Kajak Krzysztof spod Łodzi |
Z
inicjatywy mgr. Andrzeja Niedźwieckiego na działkę po wielu latach wróciły
słoneczniki. Znalazł on także moje szorty z podstawówki, w które na upartego
się nadal mieszczę.
Spirit of '94 |
Głosuj na Lewicę i nigdy więcej już nikt nie powie sępie miłości
Wrzesień
Wybrałem się na z dawna planowaną wycieczkę na
cmentarz św. Józefa na Rakowie (miałem odwiedzić też kościół – z fajnym
Szatanem na witrażu – ale zapomniało mi się). Myślałem, że cmentarz będzie
średniej wielkości, a tu prawie tak duży jak Kule, w dodatku na pagórkach…
Oczywiście całego nie oblazłem, ale zrobiłem kilkadziesiąt zdjęć. Nie udało mi
się sfotografować z bliska portretów na najstarszym nagrobku (Katarzyna i Aleksander
Jungowie, zm. 1919 i 1933), bo przy sąsiednim pracowali kamieniarze i jeden
obrzucał drugiego nierządnicami za spatałaszenie roboty.
Październik
Październik ponownie zacząłem od epickiego spaceru po Warszawie w
towarzystwie jeszcze liczniejszym niż poprzednio. Załapałem się nawet na selfie
z jedną posłanką. Przy okazji zwiedziłem partie stolicy, których do tej pory
nie znałem, w tym Halę Mirowską i Rondo Babki Radosława.
And the television man is crazy, says we're juvenile delinquent wrecks... |
Po dwóch tygodniach poszedłem na wybory, które wypadły lepiej, niż się spodziewałem. Frekwencja 72% – dobra robota! Słabo potem spałem, bo po każdym przebudzeniu sprawdzałem, czy jest już late poll. Miał być w nocy, a pojawił się dopiero przed 8. Frekwencja przerosła wszelkie oczekiwania: w wielu miejscach zabrakło kart do głosowania, a w kilku trzeba było dostawić nową urnę. We Wrocławiu ostatnie osoby zagłosowały dopiero o 3 w nocy. Było też podobno jakieś referendum polegające głównie na „straszeniu Murzynami”. Nie wiem, nie skorzystałem.
W październiku rozpoczęły się też brutalne wydarzenia w Ziemi
Świętej. Biorąc pod uwagę ostatnie 3000 lat historii tego regionu, uważam, że w
Palestynie nie powinien mieszkać nikt.
Zwiedziłem Muzeum Haliny Poświatowskiej urządzone w jej byłym domu
na Jasnogórskiej, po którym oprowadza jej brat. Opowiadał
szczegółowo o problemach kardiologicznych siostry i o tym, jak SB złośliwie
złamało na pół płytę Janis Joplin w paczce z Ameryki, po czym odłożyło z
powrotem do opakowania. Z wyświetlanego filmu dokumentalnego można się m.in. dowiedzieć, że pod koniec życia
Poświatowska miała kolegium za kradzież ikony z cerkwi w Bieszczadach.
Nie
jestem na bieżąco z polskim hiphopem, więc mgr Andrzej Niedźwiecki trochę mi
zaktualizował wiedzę. Na topie jest podobno niejaki Avi Sycylijczyk, który
wygląda jak woźny i rzeczywiście nim był, zanim został raperem.
W
październiku odbyła się wycieczka do Byłc-Bejł, o której już pisałem.
Stonesi
wydali nową płytę z premierowym materiałem, i to wysoko ocenianą – a żaden jej
fragment mi się jakoś dotąd nie obił o uszy.
Spotkano również sąsiadkę |
Listopad
W listopadzie tradycyjnie włóczyłem się po cmentarzach.
Poza tym wybrałem się na Mazury. Po drodze miałem przesiadkę na sławetnej stacji w Koluszkach.
Niewesoło było spotkać Stado w mocno zredukowanym składzie (w tym jednego psa, gdzie wcześniej były dwa), ale prawie każdy z kotów zaszczycił mnie mizianiem.
Wykonywałem różne prace gospodarcze, jako to:
układałem brykiety opałowe, trzepałem dywan, aż ziemia pod trzepakiem stała się
szara od kurzu, wyrąbywałem maczetą przejście do piwnicy i wynosiłem ze strychu
workami zaschnięte odchody kun. Przebijałem też gwoździem na wylot kalendarz
„zrywalny”, żeby dało się go zawiesić na sznurku.
Był tu ongiś niemiecki cmentarz |
W telewizji pokazywali zaprzysiężenie nowego
parlamentu. W Senacie siedzieli obok siebie sekatorzy Słoń i Pająk.
Na tropach Smętka |
W drodze w obie strony zahaczyłem o Białystok. Zajrzałem do
kilku antykwariatów i przeszedłem się ul. Piłsudskiego w poszukiwaniu ciekawych
sgraffitów, których było tam całkiem sporo. Po drugiej stronie ulicy znajdował
się słynny mural z dziewczynką podlewającą drzewo – tyle razu byłem w
Białostoku, a nigdy go jeszcze nie widziałem. Na dyrekcji Lasów
Państwowych wisi za to tablica upamiętniająca ministra, którego nie warto
pamiętać.
Z Białostoku zrobiłem wycieczkę na cmentarz w Zabłudowie. Moją uwagę zwróciły krzyże w kształcie brzózek, epitafium osoby, która żyła 108 lat, nagrobek dwóch carskich marynarzy z łańcuchem i kotwicą, oraz dwa „groby-wyroby” z rozmaitej ceramiki i części samochodowych – czegoś podobnego nie widziałem nawet u Romów.
W samym miasteczku uwagę zwracają
kościoł i cerkiew po dwóch stronach rynku. Z trzeciej strony była drewniana
synagoga, lecz nie przetrwała wojny.
Apostoli Piotr i Paweł, cerkiew widoczna po prawej |
Przejeżdżałem też przez Suwałki. Tam widziałem dwa murale
z Piłsudskim. Na jednym siedzi z żoną – na ścianie SP im. Aleksandry
Piłsudskiej, która zresztą była z Suwałk. Drugi mural poświęcony jest powstaniu
sejneńskiego. W parku przy muszli koncertowej licealiści (niektórzy w
strojach historycznych typu kontusz) tańczyli poloneza.
Przekroczyłem most na Czarnej Hańczy, minąłem
halę sportową oraz wielki budynek z neonem „Hotol” (sic!) i udałem się w
stronę nowego budownictwa.
W kociej kawiarni „Lord Kot” spożyłem obiad w postaci
spaghettiego carbonara. Były cztery koty: Lutuś (syjamczuk, najbardziej
przyjazny), Emmanuel (sfinks), Lilka (brytyjska długowłosa) i rudy miaukun,
którego imienia nie pamiętam. Wszyscy poza Lilką bardzo się zainteresowali mną
i moim bagażem, a Lutuś nawet dłuższą chwilę siedział mi na kolanach. Bawiłem
się też z nim wędką, za którą skakał bardzo dynamicznie.
Na deptakowej ul. Chłodnej stoi ławeczka z
pomnikiem bluesmana grającego na gitarze. Jest też aleja gwiazd suwalskiego festiwalu
bluesowego. Nie byle towarzystwo: Eric Burdon, Jack Bruce, Ginger Baker, Mavis Staples, Glenn Hughes, Warren Haynes, Vanilla Fudge, Allman Betts Band (drugie pokolenie Allmanów), Joe Bonamassa - by wymienić tylko niektórych. W antykwariacie znalazłem dla siebie: Świat
Rocannona Le Guin, antologię SF Rakietowe dzieci, opracowanie
Antoniego Smuszkiewicza Zaczarowana gra. Zarys dziejów polskiej fantastyki
naukowej, a do tego płytę grupy Gomez Bring It On - wszystko razem
za 15,50.
Grudzień
W grudniu nastąpiła z dawna oczekiwana zmiana rządu Polskiej RP. Trudno
nie czuć radości, obserwując, jak ludzie do tej pory przekonani, że im wszystko
wolno, zderzają się z rzeczywistością. Co prawda członkowie odchodzącej ekipy
próbowali rozmaitej obstrukcji i np. w ramach „pytań” po
ekspozie Premiera Dwutygodniowego odstawili taki festiwal wazeliny, jakiego nie
widziałem nawet na urodzinach żadnego proboszcza. Osobnym skandalem było
zachowanie jednego z posłów, którego niekonwencjonalny sposób świętowania Chanuki
sprawił, że od tej pory zamiast „wyciosać Andrzeja” mówię „wyciosać Grzegorza”.
Poza tym ważnym zdarzeniem grudniowym było wypatrzenie dzików.
Dzicy są! |
Na Placu Biegańskiego w mieście Cz. tym razem oprócz choinki ustawiono potężny diabelski młyn. Komentatorzy oczywiście narzekają, że prezydent nie ma na co wydawać kasy. Zawsze tak narzekają, cokolwiek się w mieście dzieje.
Czegóż sobie życzę w nadchodzącym roku ZOZA? Po pierwsze, przeżyć. Po drugie, zarobić. Po trzecie, może nawet uda mi się skończyć jakiś projekt literacki. A może odwiedzę Zagłębie…
Puszcza chemtrailsy uchem |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz