Cóż można powiedzieć po kolejnym roku? W potylice i środowisku naturalnym
tradycyjnie syfistwo i choć robię, co mogę (a nawet wszyscy kandydaci, na
których głosowałem, zostali wybrani), to nie spodziewam się radykalnej poprawy.
A tymczasem Inżynier Kostka i współpracująca z nim podobno triada Chan Yut Hak nadal
nie zostali pociągnięci za konsekwencje.
"Doing all you can, brother?" |
Za to z mojej indywidualnej perspektywy nie było najgorzej. Cały rok przeżywałem
szaleństwo na punkcie zorganizowania sobie kota – i wreszcie pod koniec mi się
udało. W tak zwanym międzyczasie zawarłem znajomość z wieloma innymi w
mieście i poza nim. Zaliczyłem kolejne województwa na mapie Polski i w
większości z nich pogłaskałem kilkanaście interesujących kociambrów.
Król Deptaku |
Życie towarzyskie pozostawało bez zmian. W dziedzinie zawodowej prawie
cały rok doiłem jedną książkę, ale za to nagrodzoną Pulitzerem. Zastój nastąpił
za to w dziedzinie twórczości ludowej: brak weny doskwierał mi na tyle, że zamiast
kontynuować dotychczasowe historie, zabrałem się za generalne przerabianie
niektórych. Niniejszego blogu też nie odpuściłem. Notek było 18, czyli mniej
niż poprzednio, średnio co druga poświęcona płytom, bo i albumów muzycznych
kupiłem w 2019 wyjątkowo dużo. Liczba ta jest za to większa niż ogół moich notek
z minionego roku na innych blogasach razem wziętych (11).
Statystykę książek i płyt przedstawię tradycyjnie w kolejnych
nociach. Na razie dość powiedzieć, że tych drugich było więcej niż tych
pierwszych. Nie udało mi się skompletować całości Queen, ale jestem na dobrej
drodze, poza tym zdobyłem boks z całą dyskografią Republiki. W dziedzinie
filmowej korzystałem silnie z dostępu do HBO, a tam oglądałem przede wszystkim
seriale. Wiele osób się zgodzi, że najbardziej wyczekiwana premiera tego roku –
ósmy i ostatni sezon Gry o tron – była równocześnie największym
rozczarowaniem. Niezbyt ciepło też przyjąłem rodzime Ślepnąc od świateł.
Za to całkiem pozytywnie zaskakuje Watchmen, kontynujacja słynnej
przełomowej powieści graficznej, choć serialowy Doktór Manhattan jest za mało
wyalienowany w porównaniu z tym, którego widziałem w filmowej adaptacji
Zaka Snydera. Poza tym na pierwszy plan wysuwa się węgierskie Złote życie oraz
mózgotrzepny Legion na motywach komiksów Marvela. Wciągnęły mnie też
marvelowskie filmy pełnometrażowe, choć obejrzałem tylko kilka, i to niechronologicznie.
Z innych produkcji filmowych widziałem dwa klasyczne produkty z Johnem
Travoltą – musical Grease mi się bardzo podobał, natomiast Gorączka
sobotniej nocy już mniej; ten ostatni film miał wprawdzie większy wpływ na
kulturę, ale w Grease przynajmniej nikt nikogo nie gwałci ani nie spada
z mostu. Niewiele za to grałem w grę – jeśli już, to prawie wyłącznie Skyrim
oraz GTA V.
Saturday Night Fever |
Jeśli chodzi o operacje Niezatapialnej Armady Kolonasa Waazona, zupełnie
już się opuściłem. Katowana była chrylogia erratyczno-sensacyjna Blanki
Lipińskiej, której część wejdzie za parę dni na ekrany, lecz nie brałem w tym
udziału, dopisałem się chyba tylko do dziełka historycznego, o czym niżej.
Dzięki śledzeniu kanałów społecznościowych Olgi Drendy i jej środowiska
wkręciłem się w poszukiwanie wyrobów, przejawów ludowej pomysłowości, reliktów
poprzednich dekad i malowniczej brzydoty. Ostatnio mój obiektyw kieruje się
głównie na ogrodzenia, szyldy, maszkarony, kariatydy, rzeźby plenerowe,
niestandardowe budynki i tym podobną materię.
"Mój stary to fanatyk wędkarstwa" |
Styczeń
Tragedią, która w pierwszym miesiącu
wstrząsnęła Polską, było morderstwo prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, na scenie
finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Akurat dzień, gdy dowiedziałem
się o jego śmierci, był jednym z pierwszych, w którym miałem okazję widzieć
śnieg i wielką gołoledź. Musiałem akurat wyjść i byłem świadkiem kilometrowych korków.
Na Histerykach mądratorzy utrzymywali dyskusję
o Adamowiczu w ryzach, i to dość skutecznie. Przyfrunął za to fan Korei
Północnej, który wrzucał propagandowe materiały o niezwykle walecznych
zwycięstwach towarzysza Kima w wojnie wyzwoleńczej przeciwko Japonii. Najważniejszym
była wielka bitwa pod Pochombo, w której waleczna koreańska brygada partyzancka
zaatakowała posterunek policji i pocztę, zabijając restauratora oraz córkę
nauczyciela, a policjanci uciekli. Cytat: „Był rzeczywistym bohaterem: walczył
przez dekadę w srogim zimowym środowisku, gdzie temperatura spada czasami do
–50 stopni”. Wygląda na to, że musiał zaliczyć Westeros.
- Nie podobuje mie sie! |
Pewnej soboty miałem na działce istną „pieśń
lodu i ognia”. Postawiłem krzesło w pewnej odległości od piecyka, wyszedłem na
jakiś czas na zewnątrz, a kiedy wróciłem, krzesło się już tliło. Zaraz je
wyniosłem i natarłem śniegiem. Miałem
szczęście, że nie zostałem dłużej na dworzu.
Luty
Ferie zimowe oznaczały pierwszą ważniejszą wycieczkę w tym roku: do Wisły.
Obszerne i-tu-i-tam-rarium z tego miasta już kiedyś zamieściłem, ale tym razem miałem
okazję zobaczyć ją pod śniegiem. W niektórych miejscach hałdy śnieżne miały z
półtora metra i dokumentnie blokowały chodniki.
Mieszkaliśmy dość daleko piechotą od centrum, za to blisko rezydencji
Orła Zwisłego. Dom jest położony na wysokiej skarpie i mało widoczny od ulicy,
ale i tak ciągle się ktoś przed nim zatrzymuje i podziwia.
Chałpa Małysza |
Jedną z atrakcji była wycieczka objazdowa z przewodnikiem za pomocą
wózka z wagonikami, stylizowanego na parowóz. Zawiózł on nas na skocznię
narciarską w Wiśle-Malince, nazwaną imieniem słynnego kierowcy rajdowego.
W tym roku Turniej Jednej Skoczni wygrała Cynthia Ratrak |
Innym punktem zwiedzania był położony na uboczu zamek prezydenta RP,
ale mnie znacznie bardziej zafascynował budynek o nazwie „Wisła Mountain”.
Podwórze wypełniały rozmaite prefabrykowane figury: harnasie, Wykrzywiony
Kucharz, jelenie, orły, wiewiór z Epoki lodowcowej, Niesamowity Plująk-Man,
Kaczan Ronald i kto tam jeszcze. Miejscowi mówią, że tylko jeszcze brakuje, żeby
się pies tam wydyfekowoł. Arcydzieło kiczu!
Z Wisły wybraliśmy się do Cieszyna. W odróżnieniu od małżonki, byłem
tam już kilka razy i pokazałem jej najważniejsze elementy miasta, zarówno po
polskiej, jak i cześkiej stronie. Przy Studni Trzech Braci próbowałem się
zaprzyjaźnić z czarno-białą kotką, ale mnie podrapała, aż musiałem iść po pirytus
do apteki.
Fierce Creature |
Tymczasem na Histerykach w dziale historii religii zaczął grasować hardkorowy
katolik, który wykłócał się z forumowymi protestantami, kto jest bardziej tró
chrześcijaninem, i ogólnie się wymądrzał, m.in. zawędrował do działu o teorii
ewolucji, gdzie polecał poczytać „Encyklikę Pius’a XII”.
Marzec
W marcu wybraliśmy się na kolejną, krótszą
wycieczkę do miasta zwanego przez niektórych Katowicz. Serce Ślunska zmieniło
się sporo, od kiedy ostatnio je zwiedzałem, a w każdym razie zmieniło się na
lepsze jego ścisłe centrum.
Jakieś takie czystsze i nowocześniejsze. |
Koło Spodka zastałem nieznaną mi dotąd konstrukcję
ze sztucznych pagórków i ostrokątnych płyt kamiennych, ale nie mogłem podejść
bliżej, bo policja pilnowała. Prawdopodobnie odbywał się tam jakiś jubel partii
rządzącej.
Poza tym rozważaliśmy przejażdżkę do Chorzowa
albo Bytomia, ale w ostatniej chwili uciekłem z tramwaju.
"Twoja twarz grzmi znajomo" |
Na Histerykach nie ustają pyskusje w
Maglownicy. Różne już widziałem argumenty w przedmiocie LGBT, ale kiedy jeden
mądrala porównał małżeństwa jednopłciowe do zawodów koszykówki dla osób poniżej
180 cm wzrostu, spadłem z krzesła. W temacie o genderze wymądrzał się też forumowy hodowca koni, zarzucając darwinizmem
społecznym w rodzaju, że liczy się tylko sukces reprodukcyjny, a nie
czyjekolwiek dobre samopoczucie. Po tym, jak napisał, że nie szczepił córki, bo
źrebiąt się też nie szczepi w pierwszym roku życia, odnoszę wrażenie, że on po
prostu nie widzi różnicy pomiędzy ludźmi a końmi. Tymczasem w dziale „Historia
religii” po kilkudniowej debacie dyskutanci nie zdołali zdecydować, z którym
konkretnie prawem natury sprzeczne jest zmartwychwstanie.
To na pewno nie jest koń. |
Kwiecień
W kwietniu wyjątkowo – zamiast w maju – pojechałem
na Mazury, a nawet spędziłem tam Wielganoc. Pierwsze, co się zauważało, to że
Barney przestał już być menelem podwórkowym i wreszcie (w lutym) dał się namówić
na siedzenie w domu. Mało tego, stał się psem kanapowym. Co prawda nadal
dochodziło do napięć z Jeżynem, który, jako saniec dominujący, zabierał Barneyowi
zabawki i przekąski.
W czynie społecznym przeszliśmy się po
okolicy z workami na śmieci. Jak one, te ludzie, brudzą, to opadają ręce…
Szczególnie popularnym odpadem były „małpki” po wódce i puszki po piwie.
Żubrówka de luxe? Witcher, please... |
Nie zabrakło interakcji z kotami, choć miały
one bardziej dramatyczny przebieg niż w ostatnich latach. Przed moim
przyjazdem Una ponownie zaszła w ciążę (wskutek niefortunnego „okienka” w
podawaniu antykoncepcji) i za mojej bytności urodziła. Niestety, wkrótce po zdobyciu
sprawności kociego akuszera zostałem również kocim grabarzem, ponieważ młodsze
rodzeństwo Unaków nie przeżyło, pomimo aktywnej pomocy i podawania
specjalistycznego mleka. Po tym zdarzeniu Una została już wysterylizowana, ale
dopiero gdy doszła do siebie.
Jeżyn również miał problemy zdrowotne, więc należało
go zabrać do weterynarza w mieście wielkim (bo ten dwie wioski dalej miał
złamaną rękę). Przy okazji wyszło na jaw, że waży on 17 kilogramów. Ciężar ten może
się wydawać stosunkowo niewielki, ale nie wtedy, gdy owe 17 kg miota się wściekle
po płytkach, nie dając sobie założyć kagańca.
Po zadaniu sedatywu |
Pod koniec pobytu zacząłem oglądać długo
wyczekiwany przez widzów VIII sezon Gry o tron, a jakie z tego były efekty,
to sam pan wisz.
Co zrobiłaby Lady Stoneheart, gdyby spotkała scenarzystów? |
W kwietniu miał też miejsce skandal z nielubiącym
bananów kierownikarzem warszawskiego Muzeum Narodowego oraz ogólnopolski strajk
teacherów – co prawda w rodzinie mam ostatnio z tej branży albo emerytów,
albo łamistrajków. Zdarzenia te zszokowały ponoć pewnego prałata i odbiły się także
na Histerykach. Pewien użytkownik o długim stażu wypowiadał się przeciw nauczycielom
bardzo emocjonalnie: sam chciał być kiedyś nauczycielem, ale przez lokalne
układy nie dostał pracy, a poza tym nauczyciele to patologia, bo wpisują
uczniom uwagi. Następnego ranka przeprosił: „Wczoraj dopadł mnie syndrom Kukiza”.
Sąsiad wpadł na wyżerkę |
Maj
W tym miesiącu pojechaliśmy do Poznani, gdzie jeszcze nigdy na dłużej
nie byłem. Zwiedziliśmy sporą część miasta, nie pomijając oczywiście sławetnych
koziołków.
Nie czytałem jeszcze klasycznej Jeżycjady, a jej obraz mam
spaczony analizami późniejszych, słabszych części, z nadirem w postaci McDusi.
Mimo to musiałem się udać pod sławną kamienicę przy Grózwelta.
Cal Amburca |
Innym ważnym punktem była poznańska Cycadela, a szczególnie znajdujący
się tam cmentarz wojskowy. Oprócz sekcji polskiej, gdzie pochowani są polegli
freedom fighterzy oraz żołnierze poznańskiego garnizonu i członkowie ich rodzin
zmarli w czasie pokoju, jest tam również cmentarz radziecki oraz Wspólnoty
Brytyjskiej. Na tym ostatnim leżą m.in. uczestnicy „wielkiej ucieczki” ze
stalagu pod Żaganiem, ale także żołnierze I wojny uczestniczący w kampanii bałtyckiej
i późniejszej interwencji w Rosji.
"Nasi tu byli" |
W maju musiałem również przeżyć malowanie całego mieszkania i zagłosować
w wyborach do parlamentu euro, jednak tym razem mój kandydat się dostał.
Bogdan i Deuterobogdan |
Na Histerykach pojawił się temat o samcach alfabeta i już po 6 dniach naklachali
12 stron. Co się tam wyrabiało… Pojawiło się paru autentycznych incelów, hodowca
koni dzielił się swoimi mundrościami na temat związków, wypływały jakieś dzikie
teorie, że generalnie kobiety preferują u mężczyzn określony kształt szczęki i
dlatego faceci się piorą po gębach, a jak jeden user napisał, że to jakieś
bezedury, to go zwymyślali od Chadów.
"Zakaz wyprowadzania sów" |
Czerwiec
Po raz drugi przez miasto Cz. przeszedł Marsz Równości. Tym razem było groźniej
niż w zeszłym roku: maszerujący napotkali tłum igresywnych łysych byków, choć
oficjalnie mowa była o „pielgrzymce podwórkowych kółek różańcowych”. Kółka te odmawiały
mało znaną litanię złożoną głównie ze słowa wy****dalać. Miejscowy poseł
półprawicy przechwalał się potem, że obronił Jasną Górę przed ludźmi, którzy w
ogóle się tam nie wybierali.
Za to wśród samych uczestników – stuprocentowo pozytywna atmosfeira. Co
prawda zaczepiał mie tam godny zaorania potyliczny patostreamer, ale nie
zaszczyciłem go żadną wypowiedzią. Widziałem nawet sobowtóra najsłynniejszego
polskiego lemologa. Sytuację ochłodził nieco ulewny deszcz.
Flaga poliamorystów - Donbas do góry nogami |
Na Histerykach, w wątku na temat tzw.
bykowego, pojawił się postulat: „Trzeba byłoby ustalić jakiś sposób
zobiektywizowania brzydoty”. Tymczasem media obiegła wiadomość, że jakiś facet jeździł
pijany czołgiem po ulicach Pajęczna. To rzuca pewne światło na tradycyjną niechęć
częstochowian do kierowców z rejestracjami EPJ.
Pic unrelated |
Ogólnie rzecz bioręcy, w czerwcu panowały tak
straszne upały, że miałem ochotę przejść na nocny tryb życia.
Lipiec
Centralnym
punktem wakacji był wyjazd na wczasy do Demokratycznej Kotliny Kłodzka. Zostanie być może opisan w osobnej noci, do której już się ponad pół roku zbieram jak sójka
za morze i pies do jeża.
Festung Quodzko |
Innowacja
polegała tą razą na tym, że wakacje były dwuczęściowe: tydzień na Ziemi Kłodzkiej,
drugi tydzień w Szklistej Porębie i okolicach.
- I am inevitable. - And I... am... Iron Man. |
Pod
sam koniec miesiąca nastąpiła potężna fala upałów, a ja akurat wtedy złapałem przeziębienie.
W taką pogodę nawet święty nie da rady bez wiatraczka. |
Sierpień
Jakby mało było upałów, w sierpniu przydarzył się kryzys lekowy: w kraju
zabrakło ważnych medykamentów, w tym także moich. Receptę na jedno opakowanie
udało mi się zdobyć w innej części dzielnicy, ale po drugie musiałem pojechać
aż do Gniezna.
Tie Fighter |
Przy okazji zobaczyłem kawałek miasta powszechnie uważanego za pierwszą
stolicę Polsky. Najważniejszą częścią tego kawałka była oczywiście katedra, a w
niej słynne Drzwi Gnieźnieńskie.
Zwiedzanie z audioprzewodnikiem obejmuje zarówno główną nawę z trumną-relikwiarzem
św. Wojciecha, jak też podziemia. Pochowani tam są arcybiskupi gnieźnieńscy, a wśród
nich Jakub Świnka i Mikołaj Trąba. Prócz tego można se wejść na wieżę katedralną.
Oczywiście skorzystałem z okazji, bo jeśli jest taras widokowy, to ja na niego
wejdę.
Strażnik wieży |
W trakcie wędrówek po centrum Schinesghe zabłądziliśmy z małżonką aż
hen gdzieś na teren seminatorium duchownego. Znaleźliśmy także królów i króle. Posągi
tych pierwszych, wielkości naturalnej (stoją albo siedzą) w różnych miejscach:
Coleslaw Chrobry, Mieszko II, Coleslaw Śmiały, Przemysł II i Wacław II Czeski –
wszyscy królowie koronowani w Gnieźnie. Króle natomiast – figurki królików z
różnymi atrybutami – wydają się gnieźnieńskim odpowiednikiem wrocławskich
krasnalów.
Usagi Yodschimbo Był (jak Geralt) Słowianinem |
Wrzesień
We wrześniu czołowym zdarzeniem było
kolejne wesele w rodzinie. Tym razem córka siostry teścia wychodziła za Davida
z Groningen. Ślub miał się odbyć w Old Wojsławicach, a wesele w
nieodległych Michałowicach – wszystko to w Małopolsce, przed Krakowem. W drodze
na miejsce minęliśmy Maczugę Herr Kulesa.
Odmienność
Niderlandczyków od ludzi zwykle spotykanych w Małopolsce ujawniła się już w
kościele, gdzie goście z Zachodu zachowywali się głośno, wylewnie i wesoło. Nie
wiadomo, co na to krewniacy ze strony panny młodej. Ja natomiast przy okazji zwiedziłem
sobie okoliczny cmentarz.
Również i na imprezie
weselnej Holendrowie odróżniali się zachowaniem od reszty tłumu. Stanowiąc około jednej trzeciej
gości, generowali chyba z 80% hałasu, a czasem spontanicznie wpadali w chóralne
śpiewy. Zawarcie jakichś znajomości międzynarodowych nie bardzo mi się udało, lecz
za to zespół, który grał, okazał się jedną z najlepszych kapel weselnych, z jakimi
miałem do czynienia.
Odbyłem
też dwie wyprawy na wschodnie okrainy miasta Cz., gdzie miałem okazję zamienić
parę słów z Olgą Drendą, czołową przedstawicielką duchologii polskiej.
Przykładowy egzemplarz wyrobu |
Mniej więcej
w tym okresie wziąłem udział w analizie opka histërycznego, w którym marysójka
kręciła romans z – proszę nie regulować odbiorników – Reinhardem Heydrichem. Ogniste
dyskusje wokół tego potworu literackiego doprowadziły do odkrycia, że gdzieś
tam w otchłaniach internetów kryją się osoby odreagowujące rodzinną traumę z czasów
wojny rysowaniem portretów Heydricha z wielkim cycem.
Na
koniec miesiąca znowu się przeziębiłem i głos mi się obniżył do poziomu Leszka
Herdegena.
Typowo jujarski budynek z wapienia i cegły |
Tymczasem
w Federacji: naczelnik kolonii karnej pod Krasnojarskiem został zwolniony ze
służby po ujawnieniu nagrania, w którym jego podwładni wykonywali striptis na
imprezie integracyjnej z okazji Dnia Leśnika.
Październik
Był to miesiąc wyborów parlamentycznych, które można
najkrócej podsumować słowami: „not great, not terrible”. Ja natomiast wybrałem
się na wycieczkę do grodu zwanego Rzeszowem, choć w gruncie rzeczy najbardziej
zapamiętał mi się nie on sam, tylko Łańcuth ze swym potężnym pałacem, w którym
najbardziej podobały mi się łazienki.
Hrabiny badecymer |
Słynna wozownia była akurat w remoncie, ale w cenie
biletu znalazła się zabytkowa stajnia, gdzie z pojazdów zaprzęgowych można było zobaczyć głównie sanie.
- Nie nazywajcie, proszę, naszego sera "serkiem"... |
Jeśli chodzi o sam Rzeszów, to poza słynnym pomnikiem części
niesfornych moją uwagę zwróciło Muzeum Dobranocek, zapewniające potężny nostalgia
trip do czasów dzieciństwa (i jeszcze wcześniejszych – to z kolei gratka dla
historyka popkultury), chociaż kwestie chronologiczne budziły we mnie trochę wątpliwości.
Na kilku planszach wymienione były tytuły dobranocek z poszczególnych dekad,
przy czym odniosłem silne wrażenie, że kryterium był okres emisji u nas, a nie
w wersji oryginalnej; a i w paru momentach możliwe, że ktoś się machnął, bo
pamiętałem dany tytuł z czasów wcześniejszych, niż podawała tablica.
Biurko storyboardzisty |
Listopad
Większość miesiąca spędziłem na Mazurach, wśród kotów
i w mniejszym stopniu psów. Psy w dalszym ciągu były dwa, wśród kotów sześć tworzyło
załogę domu, a reszta siedziała w sieni i na dworzu.
Una bezzębna, ale dobrze wykarmiona |
Tym razem dość często jeździłem po okolicy w różnych
sprawach – między innymi do Rutki Tartej, gdzie dotąd nie byłem.
Jeden z trzech w Rutce sztucznych żubrów |
Zdarzało się też zbieractwo. Przede wszystkim grzybów
marki rydz, ale udaliśmy się też na kolejne sprzątanie okolicy. Tą razą najczęściej
spotykanym odpadem były puszki po Redbulcu. W jednym miejscu udało się nawet znaleźć
głowę lalki, która po jakimś czasie została odrestaurowana.
Podobnie jak poprzednio, nie obyło się bez wstrząśnięć
weterynaryjnych. Tą razą zachorował Barney – po długim porannym spacerze cały dzień
leżał osowiały, a kiedy następnego dnia się nie poprawił i nie miał apetytu, trzeba
go było zawieźć do doktora. Po paru zastrzykach na wzmocnienie wrócił do siebie.
Czesarstwo z asystentami |
Grudziec
Zimy praktycznie nie było, ale to już
obecnie żadne zaskoczenie. Może jeden dzień się trafił, kiedy cokolwiek
poprószyło.
Zdjęcie wykonane w Wigilię |
4 grudnia zrealizowałem swoje centralne marzenie, to znaczy sprowadziłem do domu kota. Wyszło to dość spontanicznie, bo zakocenie mieszkania planowałem
dopiero na połowę stycznia. Pod koniec listopada przeczytałem jednak na fejsie, że
niedaleko ode mnie kręci się bezdomna starszawa trikolorka. Postanowiłem
działać natychmiast. Szybko zgromadziłem potrzebne wyposażenie i dogadałem się z
osobą dokarmiającą kotkę. Kiedy wszystko było dopięte, okazało się, że kotka
zniknęła. Czekałem kilka dni jak na szpilkach, poszedłem nawet przeprowadzić
wizję lokalną. W końcu otrzymałem wiadomość, że kotką już się zaopiekowała starsza
pani z sąsiedztwa. Ale skoro miałem wszystko gotowe – po co jeszcze czekać? Tak
więc zwróciłem się do lokalnych wolontariuszów z prośbą o czarnego kocura,
którego widziałem w internetach jeszcze w połowie listopada, gdy świeżo po
kastracji wypuszczono go w krzaki, bo nie mieli gdzie go trzymać (nie było mnie
wtedy w mieście). Po krótkim zastanowieniu – bo kotów do adopcji mnóstwo,
a ja mogę wziąć tylko jednego – padło na tego, który spodobał mi się już prawie miesiąc wcześniej.
Charlie, przemianowany na Antka (z inspiracji kotem z lubelskiego Cafe
Mrau, który zrzucił mojej żonie torebkę ze stołu), zaraz po otwarciu klatki transportowej
wykonał zwiew do najbardziej niedostępnej dziury w całym mieszkaniu. Musiały
minąć ponad 24 godziny, zanim w mojej obecności wyszedł na zewnątrz, ale od razu
tego samego wieczoru wchodził mi już na kolana. Okazał się kotem bardzo bezproblemowym
i niskopiennym – nie jest wybrednym smakoszem, nie próbował włazić na choinkę, na
blat potrafi wskoczyć tylko po krześle.
W grudniu pod chram Yasunagura zawitał pomnik Jana III Sobieskiego, wyciosany
przez niesławnego Czesława Dźwigaja, iże planował postawić go we Widniu, ale
nie dostał chyba pozwolenia i wozi ten pomnik na lawecie z miejsca na miejsce. Jakiś
czas wcześniej widziano Sobieskiego w Krakowie, a w mieście Cz. też za długo nie
zagrzał.
W okresie świątecznym przytrafiło się trochę churchingu. Na Yasunagurze
po raz pierwszy od dawna słyszałem kazanie z pomstowaniem na masonów – odnoszę wrażenie,
że niektórych ojcaszków oni tam cały rok trzymają w celi i wypuszczają dopiero
na święta, żeby się wyględzili. Tymczasem jedna z parafii w mieście nadrukowała
harmonogram rekolekcji adwentowych zawierający Gorzkie Żale z kazaniem pasyjnym.
Od zmian klimatycznych nawet księża tracą poczucie czasu…
- Jasiu, katana! |
Z braku Netflixa nie zapoznałem się z najgorętszą obecnie produkcją
serialową, jaką jest nowy Wieśmin z Henrym Cavillem. Swego czasu poszedłem
do kina na niesławnym filmie z Michałem Żebrowskim (tzw. Żebralt). Teraz z
pewnym zdumieniem czytam w internetach teksty – nie tylko przypadkowych sieciopływców
pełnych nostalgii za początkiem XXI wieku, ale także zawodowych speców od rozrywki
– porównujące wyrób Netflicha z polskim serialem starszym o prawie dwie
dekady i już wtedy cienkim – jako produkcje pod różnymi względami absolutnie porównywalne.
Plon podchoinkowy |
A nawiasem mówiąc, co tam Sztywny Pal Azji i Nagły
Atak Spawacza – najlepsza nazwa polskiego zespołu to Wzdęcie Kija Emerytalnego.
Była to undergroundowa, dadaistyczna grupa punkowa, której członkowie, bracia
Stępniewscy, założyli później hiphopową Killa Familla.
"Kto wierzy w Ukryte terapie, ten się do trumny łapie" (stare chińskie przysłowie) |
Rok temu pisałem, że w ciągu 2019 mam zamiar przeczytać
parę książek, kupić nie za dużo płyt, żeby nadążać z ich opisywaniem na blogu,
a także wbić kolejny level jako tłumacz. Z płytami, jak wiadomo, nie wyszło
(nie zdążyłem z ich opisywaniem). Z książkami – owszem. Jako tłumacz zdecydowanie
wbiłem kolejny level, cały rok pracując nad publikacją nagrodzoną ongiś
Pulitzerem. Co najważniejsze – mam kota.
Perspektywy na 2020? Zamierzam objechać
wszystkie miasta byłego województwa częstochowskiego, nawet te po 2 tysiące mieszkańców
(choć realizacja tego planu może mi raczej zająć kilka lat). A przede wszystkim
mam nadzieję, że uda mi się bezproblemowo przetrwać lato.
Jedyne, co się liczy - Szacunek Kotów Ulicy |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz