Poniedziałek, 20 maja: dwa dni po Marku Jackowskim zmarł inny
wybitny polski rockman – Ray Manzarek. Amerykanin w trzecim pokoleniu
(Sansei-Polonus?), urodzony „na saucie w Szikago”, stał się jednym z
najbardziej charakterystycznych klawiszowców rockowych, grając w The Doors.
Podobnie jak wielu ludzi urodzonych długo po śmierci Jima Morrisona, odkryłem
Doorsów w latach licealnych i nie tylko uwielbiałem styl gry Man(c)zarka, ale w
dodatku uważałem go za najlepszego imidżowo w zespole. Warto wspomnieć, że
Manzarek pełnił też funkcję basisty: na płytach studyjnych Doorsów wspomagali
muzycy sesyjni, a na koncertach właśnie on odgrywał linie basowe na basie
klawiszowym. Ech, a jeszcze dwa tygodnie wcześniej widziałem go na TVP Kultura…
Program nakręcono co prawda około 2006 roku, ale.
Środa, 22 maja: Kaplica Jasnogórska mieści znacznie więcej ludzi,
niż się może zdawać. Szczególnie, gdy oprócz księży obchodzących ćwierćwiecze
kapłaństwa przyjdzie kilkadziesiąt pielgrzymek dzieci komunijnych. W takiej
sytuacji może dojść nawet do tego, że całą mszę odbędziesz na stojąco. „Witam
pielgrzymkę Pan-Bóg-jeden-wie-skąd z diecezji kaliskiej” – rzekł ksiądz
zapowiadający grupy pielgrzymkowe, nie mogąc odczytać nazwy miejscowości.
Kazanie wygłaszał arcybiskup-emeryt, który 25 lat temu udzielał święceń
dzisiejszym jubilatom, toteż pozwolił sobie na trochę ględzenia. Po mszy
nastąpiło odsłonięcie Cudownego Obrazu. Co prawda go nie widziałem, bo
zabytkowy boczny ołtarz zasłonił, ale fanfary nieźle dawały.
Piątek, 24 maja: Korespondent donosi z Krakowa. Tego dnia było coś
dla miłośników militariów i generalnie służb mundurowych. Nad Wisłą, w ramach
obchodów święta Wojsk Specjalnych, odbyły się podobno pokazy taktyki, a
tymczasem w Rynku obchodzono 140-lecie krakowskiej straży pożarnej. Centrum
było pełne strażaków, zarówno zawodowych, jak i ochotników, a i jacyś gasicze z
zagranicy dali się wypatrzyć. Dla miłośników książek niestety złe wieści –
antykwariat „Bibliofil” na rogu Szpitalnej i Marka został zlikwidowany. In
unrelated news – analizatorzy to fajne ludzie.
Niedziela, 26 maja: Sąsiedztwo kościoła z torem speedrowerowym
pozwoliło mi przeżyć niezwykłe doświadczenie kulturalne, jakim był naturalny
maszup pieśni liturgicznych i disco polo. W jednym kanale „Niech będzie chwała
i cześć”, w drugim „Jesteś szalona”. Po obiedzie miałem natomiast okazję
przeczytać monografię Naczelnej Organizacji Technicznej w Częstochowie –
modelowy przykład tego, jak nie należy pisać monografii. Okładka mówi o 60
latach istnienia NOT (1949-2009), a już na stronie tytułowej widzimy, że chodzi
o ostatnie 5 lat. W słowie wstępnym publikacja dwukrotnie nazwana jest „monografią”
– tak właśnie, z cudzysłowem, kursywą i wytłuszczeniem. Dwa ostatnie
wydają się całkowicie zbędne, ale za to cudzysłów jest tu zdecydowanie na
miejscu. Wszystkie teksty, pod którymi, rzecz znamienna, nikt nie miał
śmiałości się podpisać, to w większości niemiłosiernie nudne i lekko tylko
podredagowane, nasycone błędami oficjalne sprawozdania, protokoły, listy
członków itp. Co kogo obchodzi, że członkowie, dajmy na to, Koła Spawalnictwa,
zrobili sobie wyjazd integracyjny do Kroczyc? Dział fotografii nosi
dwaplusniedobrą nazwę „Faktografia zdjęciowa”. Poza tym w onym kawałku
makulatury występują również nowo wyremontowane obiekty na zbiorniku wodnym,
kopalnia w kopalni oraz oglądanie filmu w wiceprezydencie. Niewątpliwym
pożytkiem z tej bublikacji jest możliwość wyciągnięcia wniosków na temat form
rozrywki preferowanych przez członków NOT poszczególnych specjalności. Otóż inżynierowie
i technicy ogrodnictwa lubią wycieczki krajoznawcze, zwłaszcza na łono
przyrody; górnicy wolą karczmę piwną, a elektrycy – operę (w szczególności
„Carmen” i „Rigoletto”).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz