sobota, 31 grudnia 2022

Wbrew ekonomii i niedźwiedziowi, czyli podsumowanie ZOZZ


Rok 2022 dowiódł, że nigdy nie może być tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Na liście brzydkich słów mocną pozycję utrzymało słowo „inflacja”, a jak nigdy umocniło się francuskie przekleństwo „Putin”. Pojawił się wobec tego problem moralny: mówić po rosyjsku czy nie mówić? Wprawdzie jest to język Federacji Zła, ale także język Grebienszczikowa, Szewczuka, Makarewicza i Pielewina, jak też sporej części mieszkańców Donbasu i innych Ukraińców, atamana Zełenskiego nie wyłączając. Moje rozwiązanie: mówić, ale celowo z błędami.

Plac Biegańskiego, Tshęstochowa

Upadł przy okazji w moich oczach nie tylko Roger Waters, któremu pacyfizm wjechał za mocno, ale także (ostatecznie) zespół Alisa. W latach 80. Konstantin Kinczew tworzył treści antytotalitarne i miał nieustanne problemy z milicją, a teraz… Na tle patriotyczno-prawosławnym odbiło mu co prawda już jakiś czas temu, ale dopiero po inwazji można było powiedzieć: „niby człowiek wiedzioł, a jednak się łudził”. Kiedy Jurij Szewczuk został skazany na grzywnę za „obrazę armii rosyjskiej”, a Andrieja Makarewicza wpisano na listę „agentów obcego wpływu” (obaj zresztą figurują na białej liście ukraińskiego Ministerstwa Kultury), Kostia plótł na temat „specoperacji” jakieś mistyczno-bogoojczyźniane kocopały. Cóż, nie pomylił się w tym, że nad Dnieprem i Dońcem toczy się fundamentalna walka pomiędzy siłami światła i ciemności, tylko nie poniał, kto stoi po której stronie.

Przyjaciel suwerennej Ukrainy i prorok Świętej Rusi w roku 1988 
(wycinki z ówczesnego "Filmu" przy okazji ról obu wokalistów -
Makarewicz w filmie "Zacznij od początku", a Kinczew - "Włamywacz")

Życie towarzyskie i zawodowe odbywało się w zasadzie w sposób niezmienny. Wyciosałem 2,5 opracowania historycznego oraz całą myngę mniejszych tekstów o rozmaitej tematyce. Zastój panował w twórczości ludowej – przez większą część roku napisałem dość niewiele prozy. Za to nadal maniacko fotografiuję różne rzeczy, które widzę oczami swymi, a na niniejszego bloga ulepiłem 29 notek, czyli rychtyk tyle samo co w zeszłym roku.

Wciągnęła mnie lektura gazet i czasopism sprzed ponad 30 lat, ale jeszcze nie znalazłem formuły opisywania znalezisk na blogu.

"Goniec Częstochowski", 1936

Nowym hobby stała się zabawa sztucznymi inteligencjami do generowania obrazków. Najbardziej podobają mi się NightCafe i NeuralBlender: ten pierwszy jest bardziej zaawansowany, ale nie można w nim tworzyć treści kontrowersyjnych, w tym polityków (np. Putina) czy bijatyki w sklepie z bielizną, a w drugim owszem (bywa, że jeśli poprosisz o wygenerowanie postaci kobiecej, to wyjdzie goła baba, o ile nie określisz konkretnie, w co ma być ubrana). Nie chwyciła mnie natomiast przelotna moda na Dall-E, który degeneruje co prawda 9 obrazków na raz, ale w niskiej rozdzielczości.

Cztery degeneracje na temat "Hedgehog Woman"

Statystykę książkową i płytową przedstawię w osobnych nociach, dość powiedzieć, że efekty przekroczyły oczekiwania. Na gry nie miałem za bardzo czasu, jeśli już coś się zdarzało, to Oblivion, do którego dokupiłem dodatek Knights of the Nine (w wydaniu zawierającym jeszcze kilka drobniejszych rozszerzeń w rodzaju domów dla kilku różnych typów postaci).

Jak słodko zostać wampirem

Filmy i seriale oglądałem na trzech placformach: Netflix, HBO Max, 35mm.online. Przy tym z Netflixem miałem na tyle długą przerwę, że kiedy do niego wróciłem, okazało się, że mi zlikwidowali Homeland obejrzany tylko do połowy. Z seriali moją uwagę przyciągnęły na dłużej Fargo na motywach braci Coen, Better Call Saul, rosyjskie postapo Ku jezioru oraz Ród Smoka według GRR Martina, a także kolejne sezony Snowfall, Stargirl i Babylon Berlin. Z filmów pełnometrażowych odświeżyłem sobie twórczość Juliusza Machulskiego. Całkiem nieźle weszły mi też Przypadek Kieślowskiego, filmy Piotra Szulkina (menelpunk?), Dolina Issy oraz nowa wersja Diuny.

Na Netflisku bardzo pożyteczne są napisy

Do zwyczaju weszło mi wizytowanie co miesiąc giełdy na Faradaguła w poszukiwaniu używanych płyt w całkiem dobrym stanie oraz różnych kuriozów.

Tylko parę spośród mnóstwa targowych skarbów

 

Styczeń

Silne opady śniegu spowodowała u nas fala uderzeniowa po wielkiej erekcji wulkanu Hunga Tonga-Hunga Ha’apai, która doleciała aż do Kasprowego Wierchu.

Czy to logo zespołu blackmetalowego?
Nie, to wierzba przed  budynkiem sądów

W Bielsku-Białej ktoś ukradł Jezuska z szopki i podrzucił do okna życia. W Ameryce natomiast pewna strona kulinarna opublikowała przeprosiny, że zbiegiem okoliczności opublikowała przepis na pieczeń (meat loaf) z grilla akurat w dniu śmierci Meat Loafa.

            Jethro Tull wydał pierwszą premierową płytę od 23 lat – co prawda bez Martina Barre, ale recenzje były raczej pozytywne. Mimo to jeszcze nie miałem okazji przesłuchać.


Na fejbukowej grupie „Książki historyczne – dyskusja” (poniekąd emanacji Histeryków) doszło do rozłamu. Części użytkowników się nie podobało banowanie łamiących regulamin, więc założyli grupę „Książki historyczne – dyskusje ( grupa bez banów )” – zachowano pisownię oryginału. Regulamin ma tylko jedną zasadę – nikogo nie obrażać. Pytanie, w jaki sposób to wyegzekwują bez używania banów, pozostał bez odpowiedzi, jednak ludzie, którzy tam zajrzeli, donoszą, że o ile faktycznie się nie banuje, to za to się po cichu usuwa komentarze. W reakcji ktoś dla jaj zrobił trzecią grupę „Książki historyczne – dyskusje ( grupa banuje nowych użytkowników )” z portretem Pawła Jasienicy w tle.

Przed sklepem jubilera Domem Pielgrzyma

 

Luty

W Tłusty Czwartek wybuchła wojna. Pierwsze dni były straszliwie przygnębiające: wydawało się, że Rosjanie lada chwila zajmą Kijów i posadzą tam Janukowycza albo inną marionetkę. Ukraińcy zaskoczyli wszystkich, stawiając zacięty opór, zaś rosyjskie siły zbrojne doznały największej kompromitacji od czasu II wojny światowej. Z perspektywy paru lat aż nie do uwiary, że kiedy Wołodymyr Zełenśkyj został wybrany na predydenta, część komentatorów uważała, że skoro rosyjskojęzyczny, to pewnie będzie prorosyjski. Mimo bohaterskiej postawy Ukrainy, zjednoczenia krajów Zachodu wokół niej i wysokiej sprawności ukraińskich wojsk, na koniec roku Moskiew wciąż okupuje spore obszary południowo-wschodniej Ukrainy, nie mówiąc o Donbasie i Krymie. Lecz sankcje gospodarcze jeszcze nie zaczęły na poważnie działać, a i nowe armamenta są już w drodze do Kozaków. Władimirowiczowi zamarzyło się „zbieranie ziem ruskich”, a w rezultacie doszło do mimowolnej defekacji.

Degeneracja by NeuralBlender

Zanim jeszcze świat stał się żółto-niebieski, na olimpiadzie zimowej w Pejkinie skakali polscy skoczcy narciarscy. Dawid Kubacki zdobył brązowy mendal, a Kamil „Rakieta z Zębu” Stoch – szóste miejsce.

Śniło mi się, że na jakiejś religijnej stronie internetowej były przy rejestracji płcie do wyboru: „Brat”, „Siostra”, „Błogosławieństwo” i „Rycerz”. Innym razem – że w jakiejś korporacji, a może w partii Razem, wprowadzono obowiązek farbowania włosów i zakaz jedzenia bananów w pracy. Taki odlot po zwykłych jabłkach?

Małpka, też z NeuralBlendera

Na fejsbukowej Polskiej Fanatyce rozegrała się straszna pyskusja, bo kiedy na jednym z konwentów organizatorzy odebrali Andrzejowi Pilipiukowi status gościa honorowego, to konserwatywny fandom tak zaczął lać po garach, jakby go praktycznie rozstrzelać chcieli. Zdarzyło się to pod nieobecność moderatorów i wzdęcie kija emerytalnego w danym wątku osiągnęło rozmiar 333 komentarzy, ale kiedy w końcu przyszli, unieśli w górę banhammer i chycili w dłonie swe plonkownicę, to zrobili taki porządek, że od tej pory na Polskiej Fanatyce już nie ma dawnych pyskówek. Parę dni później Jacek Dehnel (poeta) dowiedział ze zdumieniem się, że to on stoi za „nagonką” na Pilipiuka.

Szpital na Tysiącu

 

Marzec

W związku z sytuacją międzynarodową do Polski przyjechał Dżobaj Den i jadł pitcę z amerykańskimi żołnierzami. Nie wiadomo, czy była to pitca zakopiańska, czy też kaszubska. W częstochowskim VIII Liceum Ogonokształcącym Samorządowym odbyły się wybory patrona, które wygrał gen. Józef Sowiński, starzec o drewnianej nodze. 2Pac pozostaje patronem wirtualnym.

- Przecież delfin to nie ryba?
- Ale konsument ryb.

 

Kwiecień

Kurnik na działce został pomalowany przez znanego miejskiego streetartowca. Instalacja miała charakter tymczasowy i została zlikwidowana w grudniu.

W kwietniu odbyłem pierwszą z czterech wizyt w Koziegłowach, dokąd udałem się do lekarza specjalisty, bo termin szybciej szło znaleźć niż w mieście Cz. Stolica sztucznych choinek pod względem ogólnego klimatu kojarzy mi się z Przedborzem, chociaż kierowca czuł się nieswojo w tej okolicy – ani to Jura, ani Zagłębie, ani Śląsk. Na urzędzie gminy przez okrągły rok wisi dekoracja „Wesołych Świąt”, w rynku stoi fontanna z – a jakże – kozimi głowami.

Pojechaliśmy również do Zielonej Góry, o czym było już pisano w osobnym poście.

FSB twierdziła, że udaremniła zamach na kremlowskiego propagandystę Władimira Sołowjowa. W mieszkaniu domniemanego zamachowca znaleziono koszulki ze szwastyką, zdjęcia Hitlera, trzy pudełka The Sims i książkę z dedykacją, której autor podpisał się „Podpis Nieczytelny”. Ludzie zaczęli się zbijać, że te ruskie agenty to mózgi nie z tej ziemi i nie zrozumieli polecenia, żeby się nieczytelnie podpisać – a okazuje się, że „Podpis Nieczytelny” to nick jakiegoś moskiewskiego skrajnoprawicowca. Nie mylić z Podpisem Nieczytelnym z polskiego instagrama, który jest człowiekiem bardzo rigczowym.

Rozchełstun Wielki pozdrawia Katastrofę Nadbetonu

W tym mniej więcej okresie – prawie na czterdziestą rocznicę – nową płytę wydał reaktywowany T.Love, ale za dużo elektroniki jak na mój gust. Dowiedziałem się też o istnieniu ukraińskiej partii politycznej o nazwie Demokratyczna Siekiera.

 

Maj

Największy polityk częstochowski, kiedyś wojewoda, a teraz wiceminister, został latoś przesunięty z odcinka rolnictwa na odcinek kultury. Natomiast Agencja Ryja Nowosti ogłosiła, że w zdobytym ukraińskim sztabie odnaleziono ślady uprawiania czarnej magii. Mogliby chłopcy przywołać Cthulhu i byłby spokój.

Budynek dawnego kina "Relax" - byłem tu na Power Rangers i na Wieczerzy Pańskiej


W jednej z częstochowskich parafii, w trakcie ogłoszeń duszpasterskich, ksiądz zapowiedział festyn, ogłaszając, że „będą też pewne napoje, te same, co w zeszłym roku, ale nie mogę ich nazwać publicznie, bo w zeszłym roku już był z tego powodu pewien skandal”.

- Inteligentne zarządzanie kościołem? Bierę cały wagon!

W maju przyszła kolej na ekspedycję do Sandomierza. Droga wiodła przez Olsztyn, Janów, Szczekociny, peryferie Jędrzejowa. Postój zrobiliśmy w Szydłowie, znanym ze śliwek w czekoladzie. Tego dnia jednak wszystko było pozamykane, a miasteczko jak wymarłe. Odłączyłem się od grupy, aby sfotografować synagon, a po drodze znalazłem rzeźby drewniane przedstawiające noblistów polskich (bez Tokarczuk) oraz Kopernika i Kościuszkę.

  W Sandomierzu zwiedziliśmy wystawę „Świat Ojca Mateusza” – z rekwizytami i scenografią z serialu oraz figurami woskowymi bohaterów – i przeszliśmy się po błoniach, gdzie rósł dąb papieski, wyhodowany z żołędzi dębu Chrobrego. Byliśmy nad Wisłą, minęliśmy klasztor św. Jakuba (ten od masakry urządzonej przez Mongołów) i zamek, a potem weszliśmy do katedry, żeby zobaczyć niesławny antysemicki obraz z mordem rytualnym. Towarzyszy mu tabliczka z wyjaśnieniem, natomiast sam obraz jest tylko jednym z całej serii okrobrycznych malowideł w katedrze.

Truuupy leżą bez głóóów! Poszarpaaane od kłóóów!

Po ulicach grasowało miejscowe bractwo rycerskie, na ogół w strojach XVI-XVII w. Szofer i małżonka jego mieli po nas przyjechać o 17, ale trochę się spóźnili – jak się okazało, w Zamościu czekali godzinę na pitcę, bo wszelkie restauracje były pozajmowane przez imprezy komunijne. W Sandovalu zresztą taka sama sytuacja.

- Szybko! Zanim skończą się promocyjne bilety na koncert The HU!

            Mgr Andrzej Niedźwiecki tak dobrze naprawił kosiarkę, że nie mógł jej wyłączyć i musiał jeździć, dopóki nie wyczerpał paliwa albo nie najechał na coś. Ja natomiast posiałem na balkonie groszek pachnący, bazylię i kocimiętkę, ale udał się tylko ten pierwszy.


Czerwiec

W ramach obowiązków zawodowych wyrobiłem sobie kartę biblioteczną. Poza tym jeździłem sporo po mieście.

Powiadają, mon amour,
Że zburzyli coś na Bór
I, to the best of my knowledge
Przestał istnieć słynny koledż.

 

Lipiec

Wyjazd wakacyjny na Kujawy został omówiony gdzie indziej. Pod koniec pobytu w Tylkowrocławiu przeziębiłem się i przy temperaturach przekraczających 30 stopni ciepła kaszlałem niczym Ken Shabby z Monty Pythona.

Pod koniec miesiąca wystąpiły braki cukru – w jednym z marketów widziałem miejsce po cukrze zastawione waflami ryżowymi.

 

Sierpień

W sierpniu nastąpiła druga połowa wczasów – na odcinku kudowskim, omówiona w innej noci.

Zdarzyło mi się obejrzeć fragmenty festiwalu sopockiego. Michał Szpak śpiewał Bohemian Rhapsody z jakimś chórem – i cóż można dodać, nie każdy weźmie po Bekwarku lutniej. Grzegorz Markowski wykonywał natomiast Chcemy być z Wroną do fatalnej aranżacji, która w ogóle nie podkreślała melodii.

Przytrafił nam się wyjazd do miasta Łodzi, a szczególnie do tamtejszego zoo. Przeszło ostatnio gruntowną renowację, polegającą przede wszystkim na budowie ogromnego pawilonu zwanego Orientarium. Bilety, bongatela, 70 zł na łebka.

Gatunków i okazów mnóstwo. W pawilonie z ptactwem – turaki, tragopany i papugi, w tym potężne ary (gdzieniegdzie ptaki koegzystowały w jednym lokalu z kanczylami). W akwaryjnych – błękitne langusty, piranie, prapłetwce, trąbonos Petersa, zwany też mrukiem. Żyrafy i lemury to właściwie obowiązkowy zestaw w każdym zoo, podobnie jak surogatki, z których jedna wyglądała jak Jesse Pinkman z Breaking Bad

- Yeah, Mr. White! Yeah, science!

 Lwy (azjatyckie) i tygrysy akurat spały, a tych pierwszych w ogóle nawet nie było widać. Wyoglądałem za to hipopotanga karłowatego. Z kotowatych najbardziej podobały mi się żbik i kotek rudy (dawniej zwany kotem rdzawym).

Orientarium jest wielkie rozmiarowo. W jednej z sal znajduje się wybieg dla słoni łącznie z basenem, w innym – pomieszczenie dla makaków lwich, w kolejnym – oceanarium z przezroczystym tunelem biegnącym pod wodą, w której pływają m.in. rekiny i płaszczki. Mieszka tam też potężny krokodyl gawialowy o imieniu Kraken, prawdopodobniej największy przedstawiciel swojego gatunku w ogrodach zoologicznych, oraz niedźwiedź malajski (biruang), tudzież binturong, który akurat spał. Nieopodal znajduje się restauracja „Pora Karmienia”, której nazwę uczestniczka wyprawy przekręcała na „Matka Karmiąca” albo „Karmienie Piersią”.

Z całej wizyty w łódzkim zoło najbardziej ucieszyło mnie spotkanie po raz drugi tego samego kiziaka co 5 lat temu.

Rewelacyjny zakapior

Na HBO premierę miał serial Ród Smoła, prekwel Gry o tron opowiadający dzieje dynastii Targaryenów w okresie wojny domowej zwanej Tańcem Smoków. Co prawda pierwszy sezon przedstawia zdarzenia wcześniejsze i narastanie konfliktu między księżniczką Rhaenyrą a królową Alicent Hightower. Klimat intryg dworskich wraca do formy, chociaż fani książek GRR Martina mają wiele powodów do narzekań.

Ciekawostka z targu

Wybrałem się na Mazury, do kotów i nie tylko. Wśród prac, które wykonywałem, znalazło się rąbanie palet. Pewnego wieczoru miałem też bliskie spotkanie trzeciego stopnia z kunami galopującymi po balkonie, ale były zbyt szybkie, żebym zrobił zdjęcie.

Pojechałem do Wiżajn na dożynki, po drogach wysoce falistych. Natrafiłem akurat na moment przyznawania nagród za najlepsze wieńce. Po nim na scenę wszedł miejscowy zespół śpiewaczy „Szeszupa”. Na głównym placu siedzieli ludzie przy gastronomii, oglądali imprezę, dym buchał z grilla. Opodal sprzedawano litewski chleb, rosyjski kwas, chińskie zabawki, stał też wojskowy punkt rekrutacyjny. Gdzieniegdzie przechadzali się członkowie jednego z zespołów w strojach ludowych. Przyjrzałem się trochę, posłuchałem, po czym podjechałem na cmentarz. Zdjęć z interesującej mnie epoki (do 1960) nie wykryłem zbyt wielu, za to wypatrzyłem kilka krzyży z kutego żelaza oraz dwa zastanawiające nagrobki blaszane. Wśród kilku znajomych nazwisk znalazłem nawet Kojaków.

Gdzieś po drodze

W drodze powrotnej opadałem z sił. Później okazało się, że wybrałem drogę wprawdzie najkrótszą, ale najtrudniejszą.

Wracając do domu, miałem postój w Białostoku. Dworzec niesamowicie rozkopany. Tradycyjnie spróbowałem lodów od Siemionowa na Plantach. Poza tym – miasto się buduje, jedne rzeczy przemijają, drugie zostają. Sekszopu na Malmeda już nie ma, za to fotograf Szymborski nadal urzęduje. Na Jurowieckiej nie pozostał prawie żaden ślad po tętniącym niegdyś targowisku – galeria handlowa, a za nią dupne nowoczesne bloki z lokalami handlowymi na parterze, ale ogólnie to zupełnie bez klimatu. Stwierdziłem też, że mają w mieście Plac Ryszarda „Skiby” Skibińskiego (przedwcześnie zmarłego lidera tutejszej grupy bluesrockowej Kasa Chorych).

Ostatnie relikta dawnej Jurowieckiej

Wracałem pociągiem o 13, wagonem też nr 13 i faktycznie pechowym – zupełnie wysiadła w nim elektryka, więc ani klimatyzacji, ani prądu w gniazdkach przy fotelach, ani zapowiedzi kolejnej stacji, ani nawet otwierania drzwi (należało wchodzić przez sąsiedni wagon).

 

Wrzesień

W pewnym kościele kniądz straszliwie narzekał, że młodzież nie chce na religię chodzić. W dodatku, kiedy organista śpiewał „Czego chcesz od nas, Panie”, to na wyświetlaczu tekstów pieśni stało jak byk „WYHAWTOWAŁ”. Należy tu dodać, że w kościołach nie śpiewa się pełnego oryginału, tylko dodają ostatnią zwrotkę z rymem „sakramencie-momencie”. Janko Chanowski nigdy by czegos tkaiego nie zrobił.

Dożynki to znakomita okazja,
by poznać bogate tradycje polskiej wsi

Zmarła Elżbieta II, królowa Papui-Nowej Gwinei, w związku z czym książę Karol stał się znany jako King Charles III Spaniel.

NeuralBlender

Ze względów zawodowych musiałem zwiedzić Wyższe Seminarium Duchowne.

Na „Książkach historycznych” pewien user reklamował konkurs, w którym można wygrać książkę Radosława Sikory, uznawanego za jednego z najlepszych speców od husarii (a przy okazji antyszczepionkowca). Paru userów (o sporych dokonaniach w dziedzinie XVII wieku) zaczęło się z podśmiewać z twórczości tegoż historyka, co autor posta wziął mocno do siebie. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że ów fan Radosława Sikory nazywa się... Wróbel. Chociaż, z drugiej strony, głównymi oponentami naukowymi tegoż Sikory są na serio historycy Andrzej Przepiórka i Przemysław Gawron.

Gawron bez doktoratu, ale też imponujący

 

Październik

Październik minął mi na przeziębieniu i chodzeniu po lekarzach – także po chichurgu.

Paputin ogłosił aneksję przez Federajcę obwodów ukraińskich: donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego.

Zmarł Jerzy Urban. Ludzie ostatnio cenią go jako bezkompromisową osobowość internetową i papieża antyklerykalizmu, dzięki któremu jakiś przetrwalnik myśli lewicowej utrzymywał się w turboliberalnych latach 90., ale nie należy zapominać, że był on zasadniczo cynicznym synonimem obornika, który żywił się kontrowersjami jak Korwin-Mikke, tylko miał więcej inteligencji, lecz ile świństwa wyrządził przed 1989, to sam pan wisz – np. ogłaszanie, że w Czarnobylu właściwie nic się nie zdarzyło.

Witryna fryzjerska

W październiku przytrafiła mi się ekspedycja do Świdnicy, opisana gdzie indziej.

W Częstochowej rozpoczęto debetonizację miasta. Oprócz posadzenia trawnika na torowisku tramwajowym w centrum, oznacza to zrywanie betonowej nawierzchni Placu Pamięci Narodowej, na którym wznosi się najstarsza w mieście rampa dla deskorolkerów, i nasadzenia tam rozmaitej roślinności. Oczywiście ludzie narzekają, że drzewa za drogie, pora sadzenia nie taka i że w ogóle lepiej dać kasę na stadion Rakowa.

Nowym dyrektorem Teatronu Częstochowskiego miał zostać Olaf Lubaszenko, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, zrezygnował ze względów formalnych. Może to i dla niego lepiej, bo do kierowania częstochowską instytucją kultury trzeba mieć silną psychikę. Teraz miasto będzie musiało zatrudnić kogoś, kto nie umiał spylać przed siatką.

- Eee, co ten facet tu niesie? Swoją nową sztukę? Już mnie tu nie ma!

 

Listopad

W listopadzie, jak zwykle, włóczyłem się po knajpach i cmentarzach.

Nagrobek Stanisława Łyszczarza, artysty plastyka

Mgr Andrzej Niedźwiecki postanowił naprawić dach kurnika, ale im więcej czasu spędzał nad tą robotą, tym więcej okazywało się do zrobienia.

Po raz pierwszy od dawna wybrałem się do Miejskiej Galerii Sztuki, żeby w ostatnich dniach przed zamknięciem zobaczyć wystawę artystów streetartowych „Chmura”. Oprócz miejskich koryfeuszy – Monstfura i Złowieka – zaprezentowali się przedstawiciele całego kraju. Jedno z przejść było wypełnione chmurą z czarnego lateksu, przez którą trzeba było się przeciskać, żeby zobaczyć resztę wystawy. W dużej sali na górze znajdowało się parę prac Złowieka, m.in. sarna z tyłkiem świecącym na czerwono-zielono. Inna autorka zrobiła rzeźby kilku monstrualnych kotów sfinksów. W kącie stał tekturowy Złygmunt Staszczyk, pozostały po jakiejś innej imprezie. Ogólnie odlot.

11 listopada Ukraińcy odbili Chersoń, który jakieś siedem tygodni wcześniej został „na zawsze” włączony do Rosji. Tymczasem Moskiew w ostatnich miesiącach potężnie dostała po kieszeni i nic nie wskazuje, żeby miała się odbić od dna, pomimo formułowanych od lutego przez niektórych prognoz, że już za moment w Kaliningradzie uruchomiona zostanie nowoczesna fabryka samochodów elektrycznych, oparta na przełomowej technologii baterii litowych bez litu.

HIMARS

Być może przyczyniłem się do zbanowania z „Książek historycznych” jakiegoś leśnego dziadka, który z każdym próbował się spierać i nikt nie wiedział, o co mu chodziło. Na Histerykach objawił się natomiast kolejny teoriospiskowiec, używający dużej ilości cudzysłowów kosztem wielkich liter i piszący tak okrężnie i aluzyjnie, że tylko najtęższe umysły są w stanie z tego wyczytać, iż przedmiot jego elukubracji zaczyna się na „Ż”, a kończy na „i”. Szczególnie upodobał sobie ciągniki Caterpillar jako dowód na to, że ONI w Ameryce i ONI w ZSRR to jedna i ta sama banda.

 

Tajemny symbol wyluminatów


Grudzień

Na mistrzostwach świata w katarze polska drużyna zremisowała bezbramkowo z Meksyką, pokonała Arabię Saudowską i fazę grupową zakończyła „zwycięską porażką” z Argentyną. Zdaniem specjalistów, w tym ostatnim meczu Biało-Czerwoni zademonstrowali wręcz antyfutbol, grając jak ostatnie ciapciaki. Jeden Lewandowski coś robił, a reszta się tylko patałętała po boisku. Podobno nikt z oglądających transmisję nie wiedział, jak wygląda bramkarz Argentyny, bo akcja ani razu nie przeniosła się w jego okolice.

A dlaczego była to „zwycięska porażka? Bo bilans pozostałych drużyn w grupie był jeszcze gorszy i reprezentacja Polski po raz pierwszy od 1986 wyszła do 1/8 finału. Nadzieje na mecz z Francją były więc znaczne, co można było poznać po zwiększonym ruchu drogowym w mieście Cz. w ciągu godziny przed meczem. Jednakże do przerwy Gallowie wbili nam 1:0. W drugiej połowie nadzieje Biało-Czerwonych pogrzebał drugi gol, a jakby było mało, trzeciego Francja strzeliła w 90. minucie. Ale… sędziowie doliczyli jeszcze 5 minut i pod sam koniec tego czasu (typu 94:57) Polacy zrobili akcję na bramkę. Francuz stanął na drodze lecącej piłki, trafiła go w rękę, ogłoszono jut carne. Lewandowski strzelił, francuski bramkarz obronił… Okazało się, że zrobił coś nie tak i karnego trzeba było powtórzyć. Efekt końcowy: 3:1 dla Francji, Polska odpadła z turnieju, ale tym razem przynajmniej porządnie zagrali. Potem okazało się, że finał i tak grała Francja z Argentyną, a wygrała ta druga.

"Głos nienarodzonych?" Nie znam takiej piosenki Kata

Ja czekam na mundial CONIFA, będę kibicować Papui Zachodniej, jeśli się zakwalifikuje. W tym roku zresztą po raz pierwszy odbył się mundial kobiecy CONIFA, choć składał się tylko z dwóch meczów – pomiędzy reprezentantkami Saamów i Tybetu (Matabele i Seklerki nie dojechały). Królową strzelców została Saamka Moa Öhman, natomiast jedynego gola dla Tybetanek strzeliła Ngawang Oetso.


W grudniu przytrafił mi się wyjazd do Krykowa. W Rynku i na Grodzkiej potwornie dużo ludzi. W Sukiennicach sprzedaż pamiątek zdominowała masówka, ale trafia się jeszcze trochę drzewnianych Żydów w starym stylu. Po zachodniej stronie Rynku odbywał się jarmark. Na scenie widziałem występy folklorystyczne kapeli z Równego i jakichś bodajże góroli, ale nie podhalańskich.

W Pałacu Krzysztofory odbywała się wystawa pokonkursowa szopek krakowskich. Niesamowita różnorodność wykonania, różne kategorie wiekowe od dzieci do seniorów, różne wielkości. W projektach pojawiają się elementy różnych budynków krakowskich (najczęściej wieża Kościoła Mariackiego), Herod, śmierć, diabeł, Żyd, Smok Wawelski, Jan Paweł II i Robert Lewandowski.

Zacier World Tour 2022

Odpoczynek wykonywaliśmy w Kociarni koło dworca. Zajęliśmy stolik, przy którym spał sędziwy miaukun Simba i jeden z pręgowano-białych. Ogólnie naliczyłem osiem kotów: rudych braci (w tym jednego biało-rudego), którzy przez większość czasu spali, ale potem się obudzili, biało-rudy lizał rudego i gryzł go po uchu), dwie trikolory (pręgowaną i z czarnym), łaciatą Szczęściarę, drobną pomimo wieku, oraz tęgiego Pumbę, mieszańca kota europejskiego z norweskim leśnym. Żaden specjalnie nie podstawiał się do miziania, ale też żaden nie pogryzł. Był jeszcze jeden kot, który schował się w suficie, a jeden z pracowników chodził po lokalu z drabiną i próbował go odnaleźć.

Zmarła monumentalna profesor K. P.-B. od literatury rosyjskiej z UJ, która była w komisji na mojej obronie magisterskiej. Cały instytut żył ongiś incydentem, kiedy po nieudanym zaliczeniu z literatury rosyjskiej XX w. niechcący straumatyzowałem panią profesor naśladownictwem podskoków Johna Cleese’a w Hotelu Zacisze, choć nawet nie znajdowałem się wówczas w tym samym pomieszczeniu co ona.

Komendą Główną Policji we Warszawie wstrząsnęła głośna bawełna. Jak się okazało, to komendant bawił się granatnikiem otrzymanym w prezencie od Ukraińców.

Najlepszy dowód na zmianę klimatu jest taki, że dawniej śnieg zaczynał padać w listopadzie albo nawet w październiku i wszyscy to uważali za coś naturalnego, a dziś co niektórzy robią wielkie mecyje, że w połowie grudnia sypało przez parę dni. Niezrażony gęstym opadem, postanowiłem w śnieżny dzień przejechać z jednego końca miasta na drugi na rowerze. Przeliczyłem się jednak z siłami… i z zaufaniem do służb miejskich, które tej soboty nie nadążały z rozsuwaniem śniegu na chodnikach, o ile w ogóle próbowały.

Nie ma czegoś takiego jak "pogoda nie na rower",
są tylko dni, kiedy jedzie się dłużej

Plany na przyszły rok są z grubsza takie same jak przez ostatnie dwa lata: „Przeżyć, przeczytać co najmniej 15 książek, szesnastą sam napisać, pojechać do Sieradza”. Latoś z Sieradzem się nie udało, ale za to byłem w Koziegłowach.