sobota, 10 sierpnia 2013

Rock w krzywym i brudnym zwierciadle


Jakiś czas temu przejrzałem książkę Sławomira Hawryszczuka, filozofa i teologa, zajmującego się nowymi ruchami religijnymi, a także metafizyką, kosmologią i seksuologią. Niezłe kombo, ale dlaczego otagowałem ten wpis „muzyka”? Ano kolesiowiec ten popełnił dziełko pt. „Religia rocka. Ciemna strona muzyki rozrywkowej”. Tytuł zapowiada iście hardcore’owe doznania. Zajrzyjmy do środka.
Książka ma na celu wykazanie, że ta cała muzyka rozrywkowa to nic innego, jak cynizm, nihilizm, sarkazm i orgazm. W kilku rozdziałach nasz teolog rozprawia się z poszczególnymi aspektami spisku złych rockmanów, wymierzonego w kondycję duchowo-emocjonalną młodzieży, jako to: demoralizacja, ukryte treści, magia i satanizm, ideologia New Age i ogólnie „rozstawianie zasiek wokół moralności młodych ludzi”. Powtórzone zostają bezkrytycznie wszelkie mity o Rolling Stonesach, Black Sabbath, AC/DC itd. Obrywają też inne gatunki, w tym rap i techno.
Autor odznacza się rzetelnością i rozeznaniem w temacie. Odkrywa, że Freddie Mercury zmarł w 1992 roku, a „Don’t Fear the Reaper” to utwór Black Sabbath. Jako przykład wulgarności muzyków rockowych podaje grupę 2 Love Crew (sick!), a rekord świata stanowi umieszczenie ledzeppelinowego „Stairway to Heaven” na płycie „Presence”. Z rzetelnością idzie w parze znajomość języka angielskiego. Zna ktoś takie utwory, jak Celebration of the Wizard Doorsów czy Holy Driver (Święty Kierowca) Ronniego Dio? Tłumaczenia tytułów piosenek pozwalają sądzić, że S. Hawryszczuk operuje angielszczyzną z równą maestrią, jak Krashan ze „Zmienników” językiem polskim.
W dziedzinie obyczajowej dowiadujemy się, że członkowie Kiss (Kids in Satan’s Service, a jakże) dokonywali na koncertach „cyrkowych popisów seksualnych”. Może fani powinni się zwrócić do teologa, aby dał im namiary na DVD. Hawryszczuk ustalił też, że zabójstwo na festiwalu w Altamont było mordem rytualnym nakazanym przez Micka Jaggera. Niestety, nie podał, ile macy otrzymano z nieszczęsnego Afroamerykanina. Z kolei Pink Floyd miał przemycać treści iluminackie. Cóż, w końcu ich perkusistą był Mason…
Tera o przemycanych treściach. Sporo radości może dostarczyć rozdział o backmasking process. Autor podaje szereg przykładów, w tym oczywiście „Stairway to Heaven”, bez którego żadne brednie tego typu nie byłyby kompletne. Transkrypcja wstecznej wersji „Revolution No. 9” prowokuje pytanie, co słuchacz sobie zapodał. A gdy przeczytałem przekaz „odzadny”, który ma się znajdować w „Highway to Hell”, wydałem rechot, przy którym blednie Andrzej Lepper… Dodajmy, że autor bazuje na źródłach amerykańskich. Nic dziwnego – kto się interesuje tematem, dobrze wie, że tropiciele rockowego satanizmu w ogóle tej muzyki nie słuchają, tylko przepisują jedni od drugich. Nasze podwórko reprezentowane jest głównie przez Vadera, Behemotha i Dodę. Bluźniercze treści nagrane od tyłu ma zawierać „Mój dom” grupy Feel (jak się później dowiedziałem, transkrypcja, w której padają słowa „szatan ze Skarżyska”, nie została wykonana na poważnie).
Książka Hawryszczuka powstała dla udowodnienia określonej tezy i do niej też nagina fakty. Dlatego należy czytać ją w ramach rozrywki, i to raczej nie na trzeźwo. W ramach podsumowania dedykuję autorowi cytat z „satanistycznego zespołu” Jane’s Addiction: „My mamy większy wpływ na twoje dzieci niż ty!” \m/

PS. Pisało się pod muzykę Rage Against The Machine. W książce nie uwzględnionego.


Sławomir Hawryszczuk, Religia rocka. Ciemna strona muzyki rozrywkowej, Warszawa 2010.

1 komentarz:

  1. Pod wpływem chwilowego szaleństwa (oraz pewnej ilości spożytego porto) przeczytałam cholerstwo. Borze, toć to jakiś zlepek bezedur od dawna krążących po necie, a mających źródło w oszołomskich hamerykańskich serwisach religijnych, z rzyci wziętych teorii oraz plot rodem z "Fucktu" czy innego "Daily Maila". Błędy w angielskim przestałam liczyć, takich dużych liczb mój mały rozumek nie ogarnia. :)

    OdpowiedzUsuń