wtorek, 10 sierpnia 2021

Obywatel z Ciechowa, czyli cała koleGCja

 Dwa lata po boksie Republiki (białym) zdobyłem podobne wydanie zbiorcze Grzegorza Ciechowskiego (czarne). Kolekcja ukazała się w roku 2004. Zawiera 7 płyt wydanych przez artystę za życia oraz bonusy: dwupłytowy zapis koncertu i video-CD z filmem Jana Jakuba Kolskiego. Książka zawiera opisy poszczególnych płyt (wykaz utworów, skład i reszta listy płac), wszystkie teksty oraz szatę graficzną typu okładki singli.

  

Obywatel G.C., 1986 

Jak już pisałem, Republika rozpadła się w najgorszym momencie: gotowy już był repertuar na trzecią płytę i zamówione studio. Opuszczony przez kolegów Ciechowski podjął szybką decyzję, by nagrać płytę solową z przygotowanym materiałem. W składzie zorganizowanej przez niego ekipy znaleźli się m.in. Jan Borysewicz, bracia Ścierańscy, Janusz Skowron, Michał Urbaniak i Jose Torres.

Styl kompozytorski Ciechowskiego jest tak charakterystyczny, że nawet kiedy pisał dla Justyny Steczkowskiej, dało się go poznać. Trudno zresztą oczekiwać po pierwszej płycie Obywatela jakichś szczególnych różnic, skoro były to utwory napisane jeszcze dla Republiki. Tak długo czekam (Ciało) Republika nawet już zdążyła wcześniej nagrać i wydać na stronie B singla Zawsze ty (Klatka). Ale właśnie główna różnica leży w aranżacjach. Momentami brzmienie przybliża się do standardów podelektronizowanej muzyki pop lat 80. Udział m.in. Ścierańskich sprawił, że pojawia się trochę jazzowego klimatu, a miejsce tradycyjnego, nerwowego ostinato zajęły funkowe rytmy. Dużą rolę w aranżacji odgrywają „plastikowe” syntezatory i perkusja, a także partie saksofonu.

Borysewicza z jego charakterystycznym stylem nie bardzo słychać, jednak w żadnym utworze Republiki nie było tak ostrych gitar, jakie rozpoczynają płytę, a zarazem Paryż-Moskwa 17:15 (czyli mimowolne podróże kochanków). Jest to zresztą mój ulubiony utwór w zestawie: dość dynamiczny, na mocnym rytmie, a chór (pewnie syntetyczny) i bałałajkowate brzmienia dodają mu sporo rosyjskiej melancholii. Swoją drogą, podtytuły w nawiasach, którymi opatrzone są niektóre utwory, były, o ile mi się kojarzy, efektem kompromisu z cenzorem. Przebojowy walor ma też bliski synthpopu Spoza linii świata.

Nurt funkowy najsilniejszy jest w Błagam nie odmawiaj oraz Przyznaję się do winy. Pierwszy jest nerwowy i bałaganiarski, drugi natomiast ma bardziej leniwy, zmysłowy nastrój. Dla obu wspólne jest podjęcie tematu namiętności językiem prawno-administracyjnym. Z mroczniejszych utworów robi wrażenie oparta na posępnym pochodzie basowym, paranoiczna szeptanka Kaspar Hauser, budząca skojarzenia z Ayą RL. Na finał Obywatel rzucił Moje modły. Podniosły wstęp z wokalizami sopranki Agnieszki Kossakowskiej wprowadza utwór dość grooviasty, o charakterystycznym dla Ciechowskiego dusznym klimacie, ale pod względem wokalnym monotonny i mamrotliwy. Mimo wszystko może się podobać, jeśli potraktuje się go jako coś w rodzaju muzyki ilustracyjnej.

Jako bonusy dorzucono utwory z singla: nieco chaotyczny Odmiana przez osoby, z gorączkowym rytmem i melorecytacją Ciechowskiego, ciągnący się przez 6 minut, oraz Mówca, kawałek dość ponurego instrumentalu z facetem nawijającym w tle bodajże po szwedzku. Do tego dochodzą utwory z filmu Rolanda Rowińskiego Zero życia: najciekawszy z tych bonusów Udajesz, że nie żyjesz, a także Kłam… kłam, w którym stronę wokalną, od melorecytacji po wrzask, załatwia Jerzy Mercik. 


 

Obywatel G.C., Tak, tak!, 1988

Na drugiej płycie Obywatel rozwinął wcześniejszą konwencję. Tym razem do współpracy, prócz Krzysztofa Ścierańskiego, Torresa i Kossakowskiej, zaangażował Johna Portera (bas), zmarłego niedawno Wojciecha Karolaka (organy), Tomasza Stańkę (trąbka) czy Marka Surzyna (perkusja w jednym utworze), a produkcją znowu zajął się Rafał Paczkowski. Szata graficzna albumu i singli nawiązuje do stylistyki międzywojennej awangardy.

Pojawiają się tu dwa największe hity Ciechowskiego poza Republiką. Tak, tak… to ja, w którym podmiot liryczny niemiłosiernie objeżdża swojego adwersarza, a w refrenie okazuje się, że mówił do lustra, ma w sobie wszystkie najlepsze cechy stylu republikańskiego: bez przesady, ten sam poziom co Biała flaga. Tyle że tu zamiast fortepianu mamy porywające partie na organach i solówkę saksefonu na tle kulminacyjnego kontrastu dynamicznego. Spokojniejszy Nie pytaj o Polskę jest to elektroniczny (przez znawców porównywany do Pet Shop Boys), oparty na jednostajnym rytmie song patriotyczny pod pretekstem miłosnego.

Co tam jeszcze? Podróż do ciepłych krajów ma faktycznie ciepły, „tropikalny” nastrój kreowany m.in. przez kongi, Kossakowską i zagrywki trębacza, a ostre gitary w refrenie wprowadzają element niepokoju. Jeszcze większe kontrasty dynamiczne zawiera Depesza do producenta z szeptanką w zwrotce – tym razem w wykonaniu Małgorzaty Potockieji rozkrzyczanym (do wtóru ostrych gitar) Ciechowskim w refrenie. Saksofonu też nie brakuje, jak zresztą na całej płycie. Najbardziej dynamiczna – ale i najmniej ciekawa ze względu na pokotłowany, chaotyczny nastrój – jest Piosenka kata. Nurt synthpopowy reprezentują m.in. Umarłe słowa z posamplowanym kobiecym głosem, buzującą gitarą akustyczną i refrenem na miarę new romantic. Bardziej leniwy i najbardziej elektroniczny jest Ani ja, ani ty z gitarą i trąbką zawodzącymi w tle.

Jako bonusy pojawiają się cztery anglojęzyczne przeróbki utworów albumowych, przetłumaczone przez Portera i wydane na singlu Citizen G.C., przygotowanym na targi MIDEM ’89. Tak, tak! nosi tu tytuł Blah-Blah, a reszty tytułów można się domyślić (ale samplowane kobiece pokrzykiwania w A Trip to Tropical Islands nadal są po polsku). Ciechowski, jak wiemy, po angielsku czuł się nie do końca w swoim talerzu, więc nie przebijają oryginałów. 


 

Obywatel G.C., Stan strachu, 1989

Trzeci album Obywatela to pierwsze pełnowymiarowe podejście Ciechowskiego do muzyki filmowej. Stan strachu był film Janusza Kijowskiego z Malajkatem, Voitem, Talarem i Kotysem, G.C. natomiast wziął sobie do pomocy Sławomira Piwowara na klawiszach i gitarzystę Stanisława Zybowskiego – byłego członka Budki Suflera, męża Urszuli (zresztą zmarłego w tym samym roku co Ciechowski). Okazjonalnie dają głos właśnie Urszula i Małgorzata Potocka, ale przeważnie zamiast śpiewu mamy powycinane fragmenty dialogów i innych dźwięków z filmu (kolażostwem zajął się sam Obywatel).

Jak to z muzyką filmową – ma ona charakter wybitnie ilustracyjny, „snujący się”, i może okazać się nudnawa bez kontekstu filmowego. Najbardziej wpada w ucho rytmiczny Ja Kain, ty Abel – jeden z dwóch utworów z udziałem Zybowskiego, gdzie w końcu rozlega się głos Obywatela w normalnym refrenie. Drugim jest nowa wersja Ani ja, ani ty, oparta na brzmieniu basu i gitary akustycznej zawieszonych w syntezatorowej mgle. Zapamiętuje się też utwory bardziej nastrojowe, takie jak Miłość – rozmowy z ojcem, a przede wszystkim Nie radzę ci teraz wychodzić, gdzie gitara akustyczna przędzie solo na tle pseudoorkiestralnych brzmień. Z kolei Wigilia to święto rodzinne jest wariacją na temat Cichej nocy. Bardziej dynamicznie robi się w Z rękami podniesionymi do góry czy zwodniczo nazwanym Spokój, spokój, spokój.

W ramach bonusów – wyciągnięte z archiwum fragmenty soundtracku. Niektóre są alternatywnymi nagraniami tego, co na albumie, pozbawionymi wsamplowanych dialogów – np. Czas w więzieniu to wersja robocza Nie radzę ci teraz wychodzić. Zwraca uwagę niespełna dwuminutowy Taniec z długą solówką gitary elektrycznej na tle szybkiego podkładu. Pojawia się też nowe wykonanie Porannej wiadomości, czyli najbardziej „filmowego” utworu Republiki – szybsze i bardziej nerwowe.

  

Schloss Pompon Rouge, 1991

Niewątpliwie najmniej znanym przedsięwzięciem Grzegorza Ciechowskiego pozostaje muzyka do erefeńskiego serialu erotycznego. Aż do czasów Kolekcji płyta nie była nigdy wydana w Polsce, a i w obecnej edycji ma zmienioną okładkę ze względu na prawa autorskie (pierwotny projekt zawierał kadr z postaciami z serialu).

Akcja Schloss Pompon Rouge rozgrywa się w XVIII wieku, toteż mamy tu do czynienia z pastiszowymi stylizacjami. Prawda, że brzmienia trąbki czy klawesynu (a także i chóralne) pochodzą wyraźnie z syntezatora, co przekłada się na poczucie „niskobudżetowości” tej produkcji – zresztą nie sądzę, aby sam serial był jakiś strasznie drogi. Momentami ma to wręcz vibe ścieżki dźwiękowej do gry komputerowej z tamtej epoki (np. klasycznej przygodówki), tylko lepiej brzmiącej niż ośmiobitowa. Do owego lepszego brzmienia zaliczają się partie gitary elektrycznej w wykonaniu Zbigniewa Krzywańskiego – reaktywacja Republiki była już bliska. Wokalizy bez słów wydają z siebie Kossakowska i tenor Borys Somerschaf, a w trzech utworach głos daje Elisabeth Volkmann, odtwórczyni głównej roli w serialu.

Gitara elektryczna i XVIII wiek? A bo to właśnie taki miks. O ile ściśle pastiszowy jest tworzący klamrę płyty temat tytułowy, Her Last Dance albo Love Birds, to w Impertinent słychać standardowe dla czasów transformacji perkusyjne loopy, na tle których snuje się syntezatorowa melodia z wplecionymi samplami z Volkmann i zaśpiewami Kossakowskiej – widziałbym to jako podkład do prognozy pogody AD 1991. Z kolei w Nice Little Lady barok miesza się z jazzowym feelingiem, a Kossakowska z Somerschafem prowadzą duet bez słów. Wspomnianą gitarę słychać np. w Oui cherie, encore, i ani ona, ani loopy w niczym nie przeszkadzają śpiewakom operowym. Połączenie syntetycznej konfekcji z pseudobarokiem pojawia się też np. w Castel de l’Amour (w jakim to jest języku?). Ogólnie rzecz biorąc, Schloss Pompon Rouge to w dyskografii Ciechowskiego osobliwa ciekawostka.

W ramach bonusa – 5 utworów w wersjach roboczych.

 

Obywatel G.C., Obywatel świata, 1992

Obywatel świata był łabędzim śpiewem Obywatela G.C. jako projektu. Skoro Republika już się reaktywowywała, to „obywatelski” szyld stracił rację bytu.

Zaczęło się od noweli Ciechowskiego pod tym samym tytułem, zekranizowanej przez Rolanda Rowińskiego. Obywatel napisał do filmu kilka piosenek (dołączonych tu na zasadzie bonusa), a rok później zarejestrował album, na którym część przedstawił w nowych wersjach. Była to prawdziwa superprodukcja jak na warunki polskiej transformacji. Wśród licznych współpracowników po raz kolejny pojawił się Krzysztof Ścierański i znany z Tak, tak! gitarzysta Marcin „Samba” Otrębski. W szeregu utworów rozlega się Kayah.

Pod względem muzycznym czwarta płyta Obywatela zawiera nowoczesny inteligentny pop z elementami elektronicznymi (loopy, sample itp.), a także ze sporą ilością saksofonu. Album otwiera Obywatel świata, czyli coś jakby podejście Ciechowskiego do rapu. Potem następują dwa zgrabne utwory w funkowym rytmie: Piosenka dla Weroniki z solówką na trąbce i Nigdy nie mów na zawsze z samplami. Uspokojenie przynosi Powoli spadam, gdzie w aranżacji wyróżniają się akordeon i klarnet, potem nastrój narasta, a Kayah odstawia wielki gig na niebie. Witajcie w zoo ma niepokojący klimat, pojawia się też od dawna niesłyszany u Ciechowskiego flet. Najbardziej przebojowa i najzwiewniejsza jest Umarła klasa, z motywem powrotu do szkoły w dorosłym wieku (por. Nie pójdę do szkoły Republiki – ale tu bardziej nastrojowo niż przygnębiająco), z partiami trąbki. Finałowy Tobie wybaczam piosenka o namiętności księdza wobec wiernej – to już praktycznie utwór odrodzonej Republiki (z Leszkiem Biolikiem na basie). Leniwa i nastrojowa zwrotka kontrastuje z dynamicznym refrenem, a poza organami i saksofonem słychać Borysa Somerschafa oraz sample z jakichś etnicznych śpiewów, które jakby zapowiadają Grzegorza z Ciechowa.

Bonusy, jak wspomniałem, to pierwotne, surowsze wersje utworów filmowych – oprócz czterech albumowych jeszcze osobliwość pod tytułem Po wojnie. Pomimo zmyłkowej balladowej introdukcji, jest to niekłamany, prymitywny punk rock w stylu Defektu Muzgó, tylko z saksofonowym solem i oczywiście lepiej wyprodukowany; zawiera więcej wulgaryzmów niż cała reszta kariery Ciechowskiego. Do tego dochodzi utwór pod tytułem Zasypiasz sama (kojarzącym się z Obcym astronomem) – połączenie szeptanki z pseudorapem i śpiewającą w tle Kayah, wyprodukowana przez… Wydawnictwo Harlequin?! 


 

Grzegorz z Ciechowa, ojDADAna, 1996

W swoim najbardziej odlotowym wcieleniu Ciechowski antycypował modę na folk z przełomu millenniumów. Zaangażował zresztą gitarzystę Jacka Królika, późniejszego członka Brathanków.

Pomysł polegał na wysamplowaniu fragmentów oryginalnych pieśni ludowych i dopisaniu do nich nowoczesnej muzyki. Ciechowski wykorzystał nagrania z archiwów Radiowego Centrum Kultury Ludowej, w tym zarejestrowane w latach 70. na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym. Zagrał na klawiszach i zajął się rozmaitymi sprawami studyjnymi (sample i loopy), a poza Królikiem wsparli go Krzysztof Ścierański, Biolik oraz fletniopanista Dima Czabak vel Chaaback.

Efekt wpisuje się trochę w nowoczesne r’n’b, a trochę w modne w połowie dziewięćdziesiątych wynalazki „elektronika plus etniczne zaśpiewy” w rodzaju Enigmy. Największym przebojem okazało się Piejo kury, piejo, oparte na przyśpiewce spod Biłgoraja, którą wykonywała w 1972 r. w Kazimierzu Anna Malec z Jędrzejówki (niektórzy ludzie myśleli wprawdzie, że to Ciechowski sam śpiewa). Jej syn dochodził potem praw autorskich od G.C., który dopisał własną, skoczną muzykę z funkującym podcinaniem gitary, samplowanym gdakaniem kur, solem na fujarce i jakimś skatującym Jamajczykiem. Trzeba tu dodać, że chóralny zaśpiew „To ci mówię” pochodzi z nagrania Koła Gospodyń Wiejskich z Niedźwiady koło Lubartowa.

Niuejdżowy klimat mają co bardziej rzewne utwory, jak A gdzież moje kare konie albo Tam w sadeńku wiśnia, jak też najmniej ciekawe Żona męża bije, choć w pewnym momencie Maria Orlik z Szamotuł tam odstawia takie „dana-dana” na tle nowoczesnego podkładu, że klękajcie narody. W Jako tako bym śpiewała pojawia się szczypta klimatu soulowo-gospelsowego, a Ścierański zapewnia sporą dozę funku.

Najmocniejsze punkty są trzy. Dynamiczne Co ja temu winna oparto na motywach pieśni oczepinowej wykonanej, również w Kazimierzu w 1972, przez Irenę Zborowską z Dąbrowy, a Ciechowski wycina solo w stylu Iana Andersona. Za to w Gawędzie o skrzypku i diable opowieść ludowego gawędziarza Stanisława Klejnasa została potraktowana mrocznie, z gęstym jak piekielna smoła brzmieniem syntezatora. Gdyby zaś się kto zastanawiał, skąd u mnie powiedzenie „na kóniec programu” – pochodzi ono z napisanego przez Chaabacka utworu Polka galopka, gdzie wykorzystano tym razem nie śpiew, jeno fragment konferansjerki Michała Mroza z Siedleczki, i to podany na tle riffu przypominającego Białą flagę czy Mamonę, z którym przeplata się skoczna melodia na flecie (tym razem to znów Ciechowski we własnej osobie). Na koniec Chaaback napisał jeszcze instrumental I tęskniła, tęskniła… z wykorzystaniem fletni Pana.

Do czterech utworów nakręcił film krótkometrażowy – coś w rodzaju zbioru didełoklipów – sam Jan Jakub Kolski, mistrz kina rustykalnego. Płyta VCD z filmem trafiła do Kolekcji jako bonus. Najbardziej w pamięć zapada historia o staruszce wywiezionej do domu opieki w A gdzież moje kare konie i wyprawa starszego pana po kurczątko w Piejo kury, piejo. Powtarza się motyw świętych obrazów i konduktu z trumną. Udział wziął m.in. zespół pieśni i tańca „Głuchowianie” z Głuchowa pod Rawą Mazowiecką, a i samego Ciechowskiego czasem widać. Jako bonus dołączono krótki dokumentał o realizacji filmu.


 

Grzegorz Ciechowski, Wiedźmin, 2001

Ostatnim dziełem Ciechowskiego wydanym za życia była muzyka do niesławnego filmu i serialu Marka Brodzkiego o wiedźminie Żebralcie. Nie miał się czego wstydzić – wśród ogólnej krytyki tego dziełka muzykę wymieniano jako jeden z nielicznych plusów.

Ciechowski wspomagał się Krzywańskim, a także grającym na lirze korbowej i ravanhucie (indyjska fidel podobna do chińskiej erhu) Michaelem Jonesem, sopranistką Alicją DeRota Węgorzewską oraz chórem męskim „Kairos” pod kierownictwem Borysa Somerschafa. W kilku utworach zaśpiewał także Zbigniew Zamachowski, czyli serialowy Jaskier.

Jest taka konwencja, że muzyka do produkcji fantasy musi być powłóczysta, ze złowieszczymi chórami, eterycznym sopranem i ewentualnie instrumentami typu dawnego, jak lira korbowa czy jakieś szałamaje. Wiedźmin się w tę konwencję wpisuje. Trudno tu oczekiwać np. ostinata znanego z płyt Republiki. Wypada to jednak całkiem stylowo, zwłaszcza temat tytułowy, w którym występują wszystkie wspomniane elementy, a za lejtmotyw robi sopranowa wokaliza. Poza tym drugi utwór przekraczający pięć minut to Odnajdę cię, Ciri, gdzie mniej więcej w połowie faktycznie słychać coś z typowej melodyki Ciechowskiego. Tematy są krótkie, czasami niespełna minutowe – w sumie na płycie mieści się ich 22. Pocałunek Yennefer ma, jak się łatwo spodziewać, nastrój bardziej romantyczny, a Lawina czy Uciekajmy! – dramatyczny. Bajka dla małej driady jedzie trochę Dead Can Dance. Jaskier daje głos i lutnię w czterech Radach Jaskra, czyli po prostu zwrotkach jednej piosenki rozsianych po całym soundtracku, poza tym są jeszcze ballady samodzielne: Zapachniało jesienią, a przede wszystkim Jak gwiazdy nad traktem, której melodia powraca później bez słów w minutowej Balladzie dla Yen i wreszcie jako Nie pokonasz miłości zaśpiewane przez Roberta Gawlińskiego w nowoczesnej oranżacji, którą można by uznać za kolejny przebój Wilków. Bonusem jest teledysk do tej ostatniej, zresztą w formacie, który na moim kompie się nie otwiera. Sceny z serialu przeplatają się w nim z ujęciami Gawlińskiego w kolczudze, śpiewającego lub wywijającego mieczem na tle ruin zamku w Olsztynie pod Częstochową.


 

 

Obywatel G.C., Live, 2004

W ramach bonusa boks zawiera dwupłytowy zapis koncertu Obywatela G.C. z Sali Kongresowej w listopadzie 1988. Występ odbył się w ramach trasy promującej album Tak, tak! i pod koniec następuje uroczysta chwila wręczenia Złotej Płyty. Ciechowskiemu towarzyszą m.in. Biolik na basie, Wojciech Konikiewicz (ex-Klaus Mitffoch) na klawiszach, Michał Kulenty na saksie i Stanisław Zybowski na gitarze – ten otwiera koncert za pomocą półtorej minuty gitarowych sprzężeń, z których wyłania się Paryż-Moskwa 17:15.

Jeśli artysta ma na koncie dwa albumy studyjne, to łatwo się domyślić, że na koncercie będą one reprezentowane dość równo. Jest więc zarówno Tak… tak… to ja, jak i Nie pytaj o Polskę. Pierwszy z nich zaprezentowany dość wcześnie, bo już jako trzeci; drugi wypada delikatniej niż wersja studyjna. Na żywo i w innym składzie utwory brzmią bardziej „intymnie”. W Kasparze Hauserze przez cały utwór snuje się saksofon, którego atonalne jęki wzbogacają Tak długo czekam. Ani ty, ani ja jest jednym z kilku utworów rozbudowanych – Zybowski wywija refleksyjne solówki trochę pod Gary Moore’a. Nie zabrakło też singlowej Odmiany przez osoby.

Ciechowski nie zapomniał o dorobku Republiki. W połowie koncertu (czyli na koniec pierwszej płyty) zagrali Poranną wiadomość i Telefony, pod koniec – Białą flagę w nieco zmienionej aranżacji. Wariackie solo na fortepianie zastąpiły organy, a Ciechowski zaśpiewał kwestionowany przez cenzurę wers o „panu w kulturalnych okularach”. Na wielki finał pojawiły się Kombinat (doprawiony industrialnymi szmerami), Śmierć w bikini (pozbawiona paranoicznego ostinato na rzecz swingującego rytmu) i wreszcie Moja krew (w aranżacji bliskiej oryginału). Po uroczystości wręczenia Złotej Płyty przyszła jeszcze pora na bis w postaci powtórki Tak… tak… to ja, i tak się kończy koncert, jak i cały boks.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz