poniedziałek, 7 marca 2022

Szcze ne wmerła

 Chyba żadnej z około 3,52 osób śledzących niniejszego bloga nie zaskoczy, po której stronie opowiadam się w obecnej sytuacji międzynarodowej. Oczywiście po stronie państwa i społeczeństwa słabszego, broniącego się przed najazdem, a nie gangsterskiej dyktatury, która już wielokrotnie pokazała, do czego jest zdolna, a czy na jej czele akurat stoi łysy, czy kudłaty - to bez różnicy. To nie jest lokalny konflikt pomiędzy dwoma egzotycznymi krajami gdzieś w Europie Wschodniej - to starcie paradygmatów cywilizacyjnych. 

Liczyłem na to, że skoro Władimirowicz zaczął wojnę po 23 lutego - Dniu Obrońcy Ojczyzny, który na Rosji jest de facto Dniem Chłopaka - to skończy do 8 marca. Pewnie też by chciał, tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, że Rosyjczycy usiłowali podbić Kijew w ciągu trzech dniach. Ukraina walczy jak wilk w górach, ale nakanunie Dnia Kobiet nic nie wskazuje, aby ten koszmar miał się szybko zakończyć. Należy też zauważyć, że istnienie mediów społecznościowych i innych internetów wcale nie redukuje tego, co się często określa mianem "fog of war", a miejscami wręcz zagęszcza. 

Pozytywnie zaskakuje zmasowana skala pospolitego ruszenia polskiej i nie tylko ludności na rzecz pomocy uchodźcom - nie można było tak już w październiku na granicy białoruskiej? Co prawda słudzy nieprzyjaciela człowieczeństwa nadal nie śpią i starają się rozpylać swoją truciznę. Będą gadać o UPA i Wołyniu, o masowym mordowaniu bliżej niesprecyzowanej ludności na Ukrainie, o zapłakanej kuzynce, której nie przyjęto do Starbucksa ze zwichniętą płucotchawką, bo wszystkie stoliki zarezerwowane dla Ukraińców. Banhammerem ich! 

Nikt z nas tu siedzących nie jest w stanie jedną ręką zatrzymać inwazji ani załatwić Łysego z Kremla, ale każdy, dla kogo ważne jest człowieczeństwo, może coś zrobić. Nawet jeśli nie ma się chałpy, w której można by ulokować rodzinę bieżeńców, a w szufladzie brak akurat celownika kolimatorowego albo motorolki, które dałoby się podarować junakom z ukraińskich sił zbrojnych, to wpłata na zrzutkę pomocową, udział w zbiórce rzeczy niezbędnych dla uchodźców (tak, żelki i inne słodycze albo farbowanie włosów też są niezbędne, dosyć już tej retoryki, że uchodźca to ma być proszalny dziad), zgłaszanie trolli do moderatora - wszystko to są drobne elementy składające się na tikkun olam w obliczu katastrofy u naszych sąsiadów. 

Ważne też, żeby nie wyżywać się za Łysego na cywilnych Rosjanach, a przynajmniej dowiedzieć się najpierw, czy go w ogóle popierają. Bo np. Jurij Szewczuk z DDT i Borys Grebienszczikow z Akwarium jak zwykle wykazali się rozumem i godnością człowieka, a Kinczew konsekwentnie milczy (funpag Alisy ustawił sobie wprawdzie profilówkę z opornikiem, ale to było jeszcze przed wojną i trudno powiedzieć, co to oznacza). Należy też pamiętać, że dla części Ukraińców, z samym Zełenskim-rinpocze na czele, językiem pierwszym jest rosyjski i nie czyni ich to mniej prawdziwymi Ukraińcami od tych, którzy posługują się mową. 

Ciekawe, co się dzieje z ukraińską psycholożniczką, z którą ongiś przegadałem całą podróż autobusem z Warszawy do Łomży?...

Na koniec kącik lingwistyczny. 

1) To duże i bardzo stare miasto na północny wschód od Kijowa, które znajduje się obecnie w oblężeniu, to Czernihów (ukr. Czernihiw, ros. Czernigow). Czernichów przez "ch" jest jeden pod Samborem, a drugi pod Krakowem.

2) Jeśli chodzi o kierunek, w którym nakazano się udać rosyjskiemu okrętowi, to czy pisze się go w końcu razem, czy osobno? Językoznawcy nie są co do tego zgodni (vel "obie formy są poprawne"), ale zetknąłem się z interpretacją, podług której, skoro nie chodzi o narząd w dosłownym sensie, tylko o kierunek, to pisze się razem, tak jak "nazad". 

Слава Україні - героям слава!

ПТН ХЛО



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz