Weekend majowy postanowiłem spędzić na pograniczu polsko-niemieckim.
Pociągiem pospiesznym „Stryjeńska” udaliśmy się zatem do Chrocławia. Po dwóch godzinach przerwy nastąpiła przesiadka do osobowego Kolei Dolnośląskich „Jadwiga Andegaweńska”. Na sąsiednim peronie stał „Jan III Sobieski”, a na którejś kolejnej stacji widziałem pociąg „Bolko I Surowy”.
Droga wiodła przez Legnicę (z długim postojem) i Bolesławiec. Na
stacji Zgorzelec Miasto nie ma najwyraźniej budynku, tylko dwa perony z
wiatami. Wspiąwszy się po schodach, obok których leżała jedynie sterta gruzu, obudziliśmy
drzemiącego taksiarza. Kiedy się dowiedział, dokąd chcemy jechać, poszedł zapytać kolegę o drogę. Po jakimś
czasie jazdy zatrzymał auto i mozolnie wklepał adres do nawigacji. Nawigacja
mówi „skręć w lewo”, on skręca w prawo. W końcu wysadził nas pod złym
pensjonatem. Na szczęście do właściwego było kilkadziesiąt metrów w dół stoku.
Sam pensjonat okazał się całkiem elegancki, a łazienka nawet
awangardowa – drzwi przezroczyste, za to prysznic bez zasłony. Wieczorem
przeglądałem programy w pokojowym telewizorze: tu Mad Max 2, tam Znachor,
Telewizja Trwam, jakieś disco polo, ze dwa kanały z boksem na gołe pięści… Była
też jakaś miejska stacja oraz kanały z Saksonii i Brandenburgii. Śniadania
jedliśmy w restauracji na dole i były całkiem pożywne.
![]() |
Le Quibelle Nouveau. A jak zapytałem portierkę, dlaczego w prysznicu nie ma zasłony, to powiedziała, że taka była koncepcja projektanta |
Ze względu na bliskość granicy, internety są nieprzewidywalne,
połączenie trafia się raz lepsze, raz gorsze. W RFN nieźle chodzi roaming, ale
po polskiej stronie nawet na Warszawskiej, czyli dość daleko od Nysy, miałem co
najwyżej standard H+.
![]() |
Zagramy w warcaby? |
Zgorzelec, czyli Ζγκοζέλετς, czyli Görlitz, czyli Zhorjelc, leży trochę na Górnych Łużycach, a trochę na Dolnym Śląsku. Część polska wchodzi w skład województwa dolnośląskiego, natomiast niemiecka – Wolnego Kraju Saksonia; każda z osobna jest zresztą miastem powiatowym.
W latach 1815-1945 północna część Górnych Łużyc należała jednak do
Prus, a konkretnie do prowincji śląskiej, a potem dolnośląskiej. Wobec tego
Görlitz ma swoistą podwójną tożsamość – jako największe dolnośląskie miasto
dzisiejszych Niemiec (i najbardziej wysunięte na wschód), a przy tym górnołużyckie. Nie widać śladów neonazizmu, za to są
powszechne są graffiti antyfaszystowskie.
Na ślad języka górnołużyckiego natrafiłem tylko raz, na jednym z
budynków administracji powiatowej.
![]() |
Śląski orzeł, czeski lew i łużycka lipa |
Polskę z Niemcami łączą trzy mosty. Kolejowego nawet nie widzieliśmy. Most im. Jana Pawła II przeznaczony jest dla ruchu pieszo-kołowego. Przechodziliśmy akurat w dniu, kiedy na polskim brzegu narodowcy demonstrowali przeciw masowej migracji. Żadnej masowej migracji nie widziałem, za to migracja indywidualna była wyraźna: Ukrainiec w taksówce, Ukraińcy w pizzerii, Hindusi sprzedający w Żabce. Tydzień później narodowcy dokonali migracji z Polski do Niemiec, aby poinformować Niemca, że nie będzie pluł ich w twarz. Jak to mówią w internetach – „ale to ty dzwonisz”.
Trzecim mostem jest Most Staromiejski o charakterze deptaku. Doskonale z niego widać położony na skarpie ogromny gotycki kościół Piotra i Pawła. Po polskiej stronie wznosi się zaś masywny budynek dawnego młyna, przyozdobiony płaskorzeźbą Vahana Bego.
Po II wojnie światowej miasto Zhorjelc zostało podzielone wzdłuż Nysy Łużyckiej. Większość historycznego centrum, ze wszelkimi zabytkami od gotyku po modernizm, pozostała w Görlitz, natomiast Zgorzelec to właściwie pierwotne przedmieście – XIX wiek, modernizm, brutalizm. Po stronie polskiej mniej jest do oglądania, ale też jest. Miałem niejakie skojarzenia z Zieloną Górą.
![]() |
Nie brakuje i Kostek Polskich |
Przede wszystkim można się przejść bulwarem nad Nysą Łużycką. Stoi tam głaz upamiętniający zgorzelecką społeczność Greków, osiadłych tu po emigracji w efekcie wojny domowej z lat czterdziestych. Wywodzą się spośród nich znani muzycy polscy – Milo Kurtis i Jorgos Skolias. W centrum miasta znajdzie się jeszcze jedna grecka tablica pamiątkowa.
Od bulwaru odbiega dość zaniedbana ul. Daszyńskiego, na której
od pewnego momentu pojawiają się lepiej wyremontowane kamienice. Potykając się
o 15. południk długości wschodniej, można dojść tamtędy do ul. Warszawskiej, kaj
żywiliśmy się w pizzerii prowadzonej przez Ukraińców.
Nieopodal, na budynku biblioteki publicznej, widnieje wielki
mural przedstawiający Jakuba Boehmego. Ów syn Zgorzelca, filozof, mistyk i szewc,
został uhonorowany po obu stronach Nysy. Latem odbywa się jarmark „Jakuby”; dom,
w którym Boehme mieszkał, oznaczon został popiersiem, a obok znajduje się
restauracja pod odpowiednią nazwą.
W głębi polskiego terytorium odwiedziłem cmentarz żołnierzy 2.
Armii WP. Jest to pole równych krzyży stylizowanych na Krzyż Grunwaldu, z
obeliskiem pośrodku. Na nagrobkach zdarzają się nazwiska radzieckie. Z boku stoi
monumentalny orzeł piastowski, którego to przede wszystkim zamierzałem
sfotografować.
Przy okazji zajrzałem na cmentarz komunalny. Jak to na Ziemiach
Wyzyskanych, próżno tam szukać starych nagrobków; spostrzegłem za to na
niektórych greckie nazwiska. Zwraca też uwagę modernistyczny dom pogrzebowy.
Błądząc po polskiej stronie, zawędrowałem na osiedle domków,
wśród których znalazło się kilka monumentalnych will z czasów pruskich.
Fani brutalizmu
znajdą dla siebie „Manhattan” – dzielnicę uroczo szpetnych bloków, dobrze
widocznych i z niemieckiej strony. W zeszłym roku kręcono tam jakiś serial na Netfliska.
Nieopodal znajduje się kościół baptystów, urządzony w zwyczajnym
domku-kostce (podobnie jak zbór wolnych chrześcijan przy Kościelnej w Częstochowej).
Po polskiej stronie Zgorzelca najciekawszym zabytkiem jest Miejski Dom Kultury – monumentalna, kryta kopułą budowla z czasów wilhelmińskich, trochę neobarokowa, trochę neoklasycystyczna, a trochę nawet secesyjna, w środku parku miejskiego, ze wszystkich stron ozdobiona rozmaitymi posągami. Za Niemca była to Górnołużycka Hala Chwały, poświęcona pamięci cesarzy Wilhelma I i Fryderyka III. W 1950 r. premierzy Cyrankiewicz i Grottewohl podpisali tu układ o respektowaniu granic na Odronysie.
A co tam w Reichu? Zaraz po przejściu Mostu Staromiejskiego
natrafiam na nabrzeżu na rzeźbę trzech gęsi Rudolfa Enderleina z 1963 r. oraz
formę przestrzenną, której autorem jest Bodo Rau.
Z II wojny światowej Görlitz wyszło bez zniszczeń, jest więc
jednym z najlepiej zachowanych zabytkowych miast we wschodnich Niemczech. Z tej
przyczyny tutejsze ulice często grały jako plenery filmowe (skąd określenie
„Görliwood”). Szczegółów architektonicznych zatrzęsienie: kartusze,
płaskorzeźby, do tego nowsze ornamenta w postaci szyldów.
Wyróżnia się Dom Biblijny z 11 panelami na dwóch kondygnacjach: na dole sceny ze Starego, na górze z Nowego Destamentu.
![]() |
"Adam zbliżył się do żony swej Ewy (...) i wylepił ją smołą z wewnątrz i z zewnątrz" |
Nogi w naturalny sposób niosą zwiedzającego szlakiem dwóch rynków: Dolnego i Górnego. Pośrodku Dolnego stoi blok kamienic z narożną wagą miejską i fontanna z Neptunem. Wśród innych budynków wyróżniają się ratusz oraz pierzeja z podcieniami, pod którymi znalazłem antykwariat podobny do głębokiej nory. Moją uwagę zwróciła też dawna apteka miejska o bardzo kolorowej elewacji oraz budynek Muzeum Śląskiego, o którym niżej. Naprzeciw muzeum znajduje się charakterystyczny kamienny balkon, na który można wejść po schodach.
Idąc dalej na zachód Brüderstrasse, mijamy sklep z
Bolesławcem, napotykamy przewodnika w historycznym stroju i trafiamy na Rynek Górny,
za czasów enerdowskich zwany Leninplatzem. Jest on dużo większy i dłuższy od
Dolnego, częściowo otwarty dla ruchu kołowego, a z jednego końca stoi fontanna
z halabardnikiem. Kamienice wyglądają na nowsze niż na Rynku Dolnym. W bok
odbiega wąski Zaułek Zdrajców, przy którym gromadzili się ongiś spiskowcy
usiłujący obalić radę miejską, aż dopóki nie zostali straceni w 1527 r.
W bocznej ulicy, zwanej ironicznie Szeroką, znalazłem sklep ze starociami oraz płytowy. Zanabyłem dwa używane CD: rocznicową koncertówkę Puhdys In flagranti oraz znane mi już z kasety Inferno Lacrimosy, za łącznie 16 €.
Z budynków przy Rynku Górnym wyróżnia się kościół św. Trójcy oraz
zamykająca jego perspektywę od Wieża Dzierżoniowska (Reichenbacher Turm). Przy
tej ostatniej stoi bazaltowa kolumna, licząca sobie około 30 miliony lat.
Od Rynku Górnego można iść w różnych kierunkach. Za wieżą, na
zachodzie, znajduje się plac Gottloba Demianiego, nazwany na cześć
XIX-wiecznego nadburmistrza. Jest to zielony skwer, na którym z jednej strony
stoi teatr im. Gerharta Hauptmanna, a z drugiej barbakan zwany Kaisertrutz, obecnie
siedziba Muzeum Kulturalno-Historycznego.
Idąc na południe, na pl. Klasztornym natrafiłem na tajemniczą
fontannę z chłopem i babą pijącymi piwo.
Przy Steinstrasse uwagę zwraca szyld „Görlitzer Kartoffelhaus”
oraz tablica upamiętniająca pobyt hrabiego Steina, odrodziciela Królestwa Prus
po napoleońskiej katastrofie.
![]() |
Jest też kolejny sklep ze starocią. |
W końcu dotarłem na plac Mariacki. Pierwszy z charakterystycznych
budynków nosi słuszną nazwę Grubej Wieży. Drugi to dom towarowy w stylu
gotycyzującej secesji. Zagrał on tytułową rolę w filmie Wesa Andersona The
Grand Budapest Hotel.
Od Placu Mariackiego odbiega ul. Katarzyny – szeroki deptak, na
którym czasami rozstawiają się jarmarki. Można więc zobaczyć, jak niemieccy
rolnicy sprzedają płody rolne pod zadaszeniami polskiej produkcji.
Za domem towarowym trafiłem na Plac Pocztowy. Pośrodku stoi klasycystyczna
studzienka ozdobna z golasami. Wokoło stoją gmach sądu ziemskiego (też z golasami),
dom mody oraz Niemieckie Centrum Astrofizyki.
![]() |
Studzienka ozdobna |
Można się też przekonać, że po Görlitz jeżdżą autobusy i
tramwaje, podczas gdy po Zgorzelcu tylko autobusy, i to dość rzadko.
Jeżeli chodzi o życie duchowe, poza wspomnianymi już kościołami Piotra
i Pawła przy moście oraz Trójcy przy Górnym Rynku, jest jeszcze kościół NMP
przy pl. Pocztowym. Wszystkie gotyckie i wszystkie ewangelickie. Katolicy mają
neogotycki kościół św. Krzyża w pobliżu parku miejskiego – niknie on jednak
przy sąsiedniej synagodze, obecnie zaadaptowanej na centrum kultury.
Po stronie
polskiej Muzeum Łużyckie było akurat w remoncie. Za to w Niemczech trafiliśmy
do Muzeum Śląskiego. Jest to kilkanaście sal zwiedzania, poświęconych historii
i kulturze niemieckiego Śląska (także Górnego).
![]() |
Fragment fryderycjańskiej kołdry |
Przedstawione zostało tamtejsze rzemiosło artystyczne – szkło,
porcelana i gliwickie żeliwo.
Poświęcono też miejsce reformacji, wojnom śląskim i innym aspektom historii aż do wypędzeń po II wojnie i NRD.
![]() |
Replika nagrobka księcia wrocławskiego Henryka VI (nie mylić z tym od Szekspira) |
Jedna sala zawiera malarstwo i rzeźbę, w tym replikę wrocławskiego Szermierza.
![]() |
Szermierz jaki jest, każdy widzi, a to coś nowszego |
Można zobaczyć polskojęzyczne niemieckie ulotki propagandowe z
plebiscytu w 1921 r., a także mapę polskiego Dolnego Śląska z okresu tuż po
wojnie, gdzie Zgorzelec nazywa się Zgorzelice, a poza tym są jeszcze Lignica,
Żegań i Żóraw.
Drugie muzeum urządzono w Barockhausie, gmachu Górnołużyckiego
Towarzystwa Naukowego. Na pierwszym piętrze mieście się rekonstrukcja
XVI-wiecznego domu kupca Ameissa, wystawa
sztuki baroku oraz wielka biblioteka Towarzystwa.
![]() |
Czekaj, tam był orangutan?! |
Na górze umieścili wystawę poświęconą samemu Towarzystwu (np. portrety
prezesów) i różne eksponaty z jego zbiorów.
![]() |
Pytał raz efeb żyrafę, dlaczego zastawia szafę |
Koty spotykałem wyłącznie po
stronie polskiej. Najpierw był rudziak o steranych życiem uszach, którego
napotkałem na blokowisku, później łaciaty czarno-biały na nieużytku koło naszej
kwatery, w oddali też przemknął gdzieś czarny.
Podróże do miast nieznanych zwykle
bywają pouczające, ale taka wyprawa transgraniczna była pouczająca w dwójnasób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz