Po wizycie na Pomorzu Zachodnim kolejny wyjazd wakacyjny skierowany był na Pomorze Wschodnie. Na pierwszy ogień poszło jedno z głównych miast Kociewia, a o rejonach bliżej Bałtyku Morskiego napiszę inną razą.
![]() |
Symbolem Tczewa jest czerwona kura |
Podróż pociągiem kolejowym wiodła
przez Uć, Aleksandrów Kujawski, Włocławek, Toruń, Bydgoszcz i Solec Kujawski,
aż wylądowaliśmy w rodzinnym mieście Grzegorza Ciechowskiego.
Tczew, czyli Czczew, czyli Dirschau, czyli Derszewo, leży na zachodnim brzegu Wisły, przez którą przerzucone zostały dwa potężne mosty: drogowy i kolejowy, łączące miasto z położonym na drugim brzegu Lisewem Malborskim. Kiedy powstały w XIX w., były najdłuższe w Europie. Z biegiem lat w ich konstrukcji zachodziły rozmaite zmiany – m.in. doznały zniszczeń w czasie wojny, a podczas powojennych napraw postawiono tam przęsła różniące się od oryginalnych. Obecnie tylko most kolejowy jest czynny, drogowy chyba pozostaje w remoncie.
Co ciekawe, zanim władze zdecydowały się wybudować w Gdyni nowy port morski dla II RP Polskiej, inżynier Wenda prowadził badania, czy Tczew by się nie nadawał, ale wyszło mu, że to niemożliwe: dla utrzymania żeglowności trzeba by na okrągło bagrować osadzany przez Wisłę piasek.
![]() |
Wtem! akcent irlandzki |
Tczewo ma wprawdzie prawa
miejskie, ale nasz hotel posiadał certyfikat, że leży na terenie wiejskim.
Pokój mieścił się na piętrze, nad restauracją, z widokiem na parking i psa na
balkonie. Śniadania były całkiem niezłe. Obiady spożywaliśmy głównie w centrum
miasta: raz pizza we włoskiej traktorni, innym razem makaron…
![]() |
Naleśnik z serem w barze mlecznym |
Nieopodal hotelu stoją plansze przedstawiające słynnych tczewian. Oprócz Ciechowskiego są wśród nich aktorka Teresa Budzisz-Krzyżanowska, saskofonista jazzowy Adam Wendt, ekscentryczny były minister finansów Grzegorz Kołodko, alternatywny gitarzysta Roman Puchowski czy też uczestnicy wyprawy Jamesa Cooka – Jan Forster i jego syn Jerzy. Zbiegiem okoliczności, w trakcie pisania niniejszego tekstu znalazłem w śmietniku relację Jerzego Forstera, wydaną w Polsce w roku 1977.
Na tyłach budynku przebiega Wisła
i bulwary wzdłuż niej. Idąc w górę rzeki, doszliśmy do restauracji „Panorama”.
W okolicy widziałem kota śledzonego przez srokę – od czasu do czasu odwracał
się i odganiał ją, a potem znów za nim szła.
Na pierwszy rzut oka miasto wydaje się nieco zaniedbane, chociaż pracuje nad rewitalizacją.
Na Skwerze Tczewskich Kolejarzy znajduje się pomnik w postaci semaforu i kawałka toru.
Ścisłe centrum Tczewa skupia się
wokół rynku zwanego Placem Hallera, przy którym stoją najokazalsze kamieniczki.
![]() |
Lato, ale chyba nie Grzegorz |
Do rynku dobiega krótki deptak (przedłużenie ul. Jarosława Dąbrowskiego) z ławeczką miejscowego poety Romana Landowskiego.
Spośród architektury wrażenie
robi trochę popruskiego neogotyku. Najbardziej charakterystyczne przykłady to
poczta i jeden z gmachów urzędu miejskiego (na drugim ciągle wisi dekoracja
bożonarodzeniowa).
Główną placówką muzealną jest Muzeum
Wisły, oddział gdańskiego Centralnego Muzeum Morskiego. Urządzono je w długim,
ceglanym budynku, który brałem za koszary, ale najwyraźniej była to jakaś
fabryka. Zresztą drugie skrzydło zajmuje instytucja zwana Fabryką Sztuki.
Ekspozycja Muzeum Wisły przedstawia
historię żeglugi wiślanej i ogólnie śródlądowej w Polsce: modele łodzi i statków
rzecznych (od jednostek „jednorazowego użytku”, typu komięgi, galary i dubasy, po
okręty flotylli wojennych z międzywojnia), dioramy, jak też autentyczne i
rekonstruowane egzemplarze łodzi, m.in. czółno z Polesia). Dla okresu
wczesnonowożytnego lejmotywem wystawy był poemat utylitarny Flis
Klonowica, czyli de facto poradnik wierszem dla szypra i kupca zbożowego.
Na dziedzińcu grupa kobiet ćwiczyła pilates na tle małej lokomotywy spalinowej. Omijając tę scenę, dotarliśmy do Centrum Wraków Statków.
![]() |
We all live in a yellow submarine... |
Prócz widoku na warsztat można tam zobaczyć m.in. tratwę z Tuvalu, zdobione łodzie rybackie z Senegalu i Portugalu, polski pojazd podwodny „Manta” oraz jacht „Opty” Leonida Teligi.
Na zachód od muzeum rozciąga się
Park im. Mikołaja Kopernika. Można tam znaleźć pomniki tczewskich jednostek
wojskowych oraz Solidarności.
Ulicą Wojska Polskiego
posuwaliśmy się w kierunku północno-zachodnim, przekraczając tory kolejowe po wiadukcie
wspartym na ukośnym łuku, zresztą do niedawna jeszcze remontowanym.
Po drugiej stronie rozciągało się
konwencjonalne blokowisko. Uwagę naszą zwróciły cztery bloki mieszkalne z
muralami na ścianach szczytowych.
Plac Patriotów to de facto
trawiasty kawałek gruntu. 16. Baon Saperów uczczony został pomnikiem w postaci transportera
pływającego PTS. Obok na górce stoi pomnik ofiar hitlerowskich.
Po przecięciu al. Solidarności ul.
Wojska Polskiego zmienia nazwę na Jagiellońską. Z lewej stoją hipermarkety przy
ul. Braci Grimm, od której odgałęzia się ul. Czerwonego Kapturka – jest to skraj
tzw. Osiedla Bajkowego. Po przeciwnej stronie Jagiellońskiej można podziwiać
domki jednorodzinne.
![]() |
Tczewskie łojbędzie |
Komunikacja w Derszewie jest bezpłatna, co wykorzystaliśmy, by dotrzeć do dzielnicy o dźwięcznej nazwie Suchostrzygi. Zastaliśmy tam skwer z fontanną, otoczony tabliczkami „ul. Tczewska” z różnych miast polskich i niemieckich, w tym z Częstochowej (Li Siniec). Co ciekawe, w 1992, w ramach dekomunizacji ulic, częstochowska Rada Miasta przegłosowała zmianę ul. Tczewskiej na Nowosądecką, ale później ta nazwa musiała powrócić.
Głównym celem w Suchostrzygach była
Księgarnia Kociewska. Na dziale regionalnym nie znalazłem nic ciekawego, za to
kupiłem drugi tom autobiografii Sharon Osbourne za 18 złych. Opodal stoją
plansze dokumentujące tczewskie życie kulturalne, m.in. pionierski zespół
muzyki progresywnej „Lock Up”, który chyba nic nie nagrał.
Koło dworca znajduje się za to Galeria
Kociewska – nie sztuki, tylko handlowa. Nieopodal stoją dwa parowozy, z czego
jeden pomalowany w ukośne biało-czarne pasy á la Republika.
Innym razem wyruszyliśmy w innym
kierunku i doszliśmy bulwarem do mostów, omijając błonia, na których urządza
się imprezy masowe. Stamtąd, Wiaduktem 800-lecia Miasta Tczewa, zakręciliśmy na
północny zachód ul. Gdańską, gdzie mieszczą się wszelakie biznesy.
Skręcając z Gdańskiej w lewo, natrafiamy na Osiedle im. Antoniego Garnuszewskiego, czyli nowsze blokowisko z obleśnym – czy jak kto woli, stylowym – centrum handlowo-usługowym. Obok znajduje się już całkiem nowy sąd rejonowy.
Kimże był ów Garnuszewski?
Człowiekiem morza i pierwszym dyrektorem pierwszej szkoły morskiej w RP, która
mieściła się w gmachu przy 30 Stycznia. Później szkoła przeniosła się do Gdyni,
a budynek zajmuje dziś I LO im. Curii Skłodowskiej.
Jeśli chodzi o życie religijne,
to natrafiłem na trójcę kościołów z trzech różnych epok. W samym centrum (od
strony Wisły można wejść po stromych schodach) stoi gotycka XIV-wieczna fara
Podwyższenia Krzyża Świętego, wchodząca w skład tzw. Szlaku Kościołów Książąt
Pomorskich.
Modernizm międzywojenny reprezentuje kościół św. Józefa z lat trzydziestych, z wysoką wieżą na planie kwadratu. Do tradycji peerelowskiego sakromodernizmu należy natomiast kościół NMP Matki Kła na osiedlu Bajkowym; po drugiej od niego stronie ulicy rozciąga się plac z pomnikiem papieża.
Znalazłem i moment na zwiedzenie starego cmentarza katolickiego (położonego tuż przy I LO). Wytropiłem tam parę aniołów i trochę ciekawych portretów; był fizyk-poeta z własnym wierszem na nagrobku, założyciel dyskusyjnego klubu filmowego z epitafium z Edgara Allana Poe oraz żołnierz zabity (przez dywersantów?) na parę dni przed wybuchem II wojny światowej. Za płotem znajduje się dużo mniejszy i gorzej utrzymany cmentarz ewangelicki z kaplicą.
Pomiędzy starym cmentarzem a nowym znajduje się mogiła zbiorowa 469 żołnierzy radzieckich. Na wykonanych w języku polskich tablicach można znaleźć takie nazwiska jak Unril Metre, Wołocz Karolul, Andremi Driszka, Ulis Kopir czy Wanke Hrerowap. Albo to byli przedstawiciele jakiegoś tajemniczego syberyjskiego plemienia, albo ktoś tu nie umiał czytać cyrylicy.
Od strony cmentarzy wróciłem nad
Wisłę przez park, gdzie urządzono amfiteatr, zegar słoneczny i inne rekreacje.
Jeżeli chodzi o ludność kocią, to najłatwiej było ją spotkać właśnie na
bulwarze wiślanym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz