poniedziałek, 18 października 2021

Staw, zamek i aborteum, czyli one night in Córnic

 

– Szeregowy Nguyen, z czym się wam kojarzy Kórnik?

– Z kurami, towarzyszu poruczniku.

– Ale ten przez „ó” kreskowane!

– Z gruszkami na wierzbie?

– Bardzo dobrze. Z czym jeszcze?

– Eee… z Wiesławą Szymborską.

– Wisławą. Do obierania ziemniaków marsz!

            Zasłyszawszy któregoś popołudnia taki dialog, doszedłem do wniosku, że nie mam innego wyjścia, jak tylko pojechać do Kórnika i sprawdzić, z czym mi się będzie kojarzył.

            Z Małopolski Północnej można jechać do Kórnika przez Poznań, czemu nie. Jeśli jednak ktoś nie lubi jeździć „na Bilbo Bagginsa”, czyli tam i z powrotem, to może jako miejsce przesiadki wybrać Środę Wielkopolską. Ja się przesiadałem w sobotę i też nie było problemu.

Podstawowy problem ze stacją kolejową w Kórniku polega na tym, że leży ona na kompletnym wygwizdowie. Na szczęście właścicielka willi, w której się zatrzymaliśmy, bez problemu podstawiła konie na stację.


Sama willa była bardzo legancka, dostaliśmy pokój z tarasem, skąd rozpościerał się widok na szpital. W telewizorze pełno było kanałów typu Tamazight TV, chciałem to sprawdzić, ale nie dałem sobie rady z ustawieniem HDMI.

Za czym grozi budynek?

Główną arterią Kórnika wydaje się ul. Poznańska, która wiedzie do centralnego Placu Niepodległości – będącego w gruncie rzeczy jej przedłużeniem – a dalej pewnie i do rynku w Beninie, ale nie wiem dokładnie, bo udało mi się dojść tylko do Prowentu.

W tym samym kierunku idzie też się przedostać promenadą nad Jeziorem Kórnickim. Nie cała nadawała się do spacerów – północna część pozostawała zagrodzona w oczekiwaniu na realizację kładki, którą ukończono dopiero na początku września.

Wieża i quadka w tle

Wzdłuż promenady niezłe widoki: z jednej strony działki, po drugiej trzciny, jezioro, pomosty wędkarskie, ptactwo wodne i zacumowane łódki.

W jednym miejscu promenada jest nieciągła w związku ze sporem gruntowym i trzeba obejść sporną działkę po ścieżce gruntowej. Obie strony wystawiły tablice propagandowe: od strony promenady miasto informuje, że stara się odzyskać własność komunalną, a zza płota właściciel działki pisze, że Hilter też chciał w tym miejscu zrobić promenadę.

Łyski bez lodu

Władze miejskie urządziły wzdłuż promenady infrastrukturę wypoczynkową, która dla przeciwników jest przejawem betonozy: niską wieżę widokową, przystań dla statków wycieczkowych, pomosty rozmaite… Należy dodać, że nie jestem specjalnym fanem tworzenia fontann w naturalnych zbiornikach wodnych. Tu i ówdzie wiszą plansze z wierszami Wisławy Szymborskiej.

Nie tylko Kot w pustym mieszkaniu

Co się tyczy noblistki kojarzonej zwykle z Krakowem, przyszła ona na świat w 1923 r.  we Bninie, który był wówczas odrębnym miastem, a dziś wchodzi w skład Kórnika, chociaż ma pewne poczucie autonomii. W pewnym miejscu promenady stoi ławeczka ze rzeźbą poetki, której towarzyszy kot (też rzeźba) oraz tekst wiersza Kot w pustym mieszkaniu. Nieopodal znajduje się dom, gdzie się urodziła, ozdobiony odpowiednią tablicą pamiątkową.

Rowery jak stado krabiów

Z ławeczki rozpościera się widok na Kórnicki Ośrodek Kultury, skąd za każdym razem dochodziły dźwięki próby orkiestry dętej. Wokół rozstawione są różne rzeźby czy też instalacje artystyczne.

Tomasz Akusz, Melancholia, ZOZI

Ofertę gastronomiczną Kórnika postanowiłem poznać od razu z najlepszej strony, czyli z restauracji „Biała Dama”. Schabowy z herbatą, sandacz i piwo – razem ok. 120 zł! Ale za to płytki w przedsionku ładne.

Do najważniejszych punktów na mapie Kórnika należy zamek Działyńskich. W odróżnieniu od Książa, wnętrza są dość dobrze zachowane i opisane, nikt nas też nie poganiał. Sporo było mebli z motywami lwów.

Nie tylko nowenna może być pompejańska,
czyli jak zrobić stolik kawowy ze znaku "Uwaga, zły pies"

Szczególnie podobała mi się sala mauretańska, gdzie wystawiono różne militaria i elementa orientalne, takie jak kilka zbrój husarskich i perska maczuga z głowicą w kształcie głowy bycusia.

Essa byku

Tuż obok zamku znajduje się arboretum, czy jak niektórzy mówią – aborteum, którego właścicielem jest Pan Instytut Dendrologii. Bardzo rozległy teren obejmuje dwa stawy i zawiera całą myngę rozmaitych drzew: platany, miłorzęby, cypryśnik błotny. Jest też aleja modrzewiowa z kolejną dawką wierszy Wisłockiej.

...i armatyczne sosny

Przy jednym z pawilonów stał pień 300-letniego jałowca, zwalonego przez burzę w 1957. Udało mi się poza tym zaobserwować jedną z legendarnych gruszek na wierzbie. Tajemnica polega na tym, że ta wierzba to wewogle nie wierzba, jeno grusza o wierzboidalnych liściach.

Drugiego dnia postanowiono pójść na obiad w miejsce tańsze niż wczoraj. Wypadło na naleśniki w restauracji stanowiącej część Centrum Sportu i Rekreacji „Oaza”, kawałek w bok od głównej linii. Obsługiwała nas kelnerka o trzęsących się ręcach. Poza tym w krupnym budynku znajdował się basen, sala gimnastyczna i podobne instalacje, a na ścianach wisiały obrazy twórców współczesnych.

Był to nowoczesny obiekt usługowy dla całej społeczności miejskiej

Powracając do ul. Poznańskiej, w jednym z okien widziałem wystawiony szkielet.

Popiersie nieokreślonej kobiety
(tak w opisie eksponatu)

Nie zaliczyłem jednak na tym wyjeździe satysfakcjonujących kontaktów z kotami: z daleka widziałem dwa czarne koty na czyjejś posesji oraz rudego nad jeziorem, który chował się, kiedy próbowałem podejść bliżej.

Trafił się za to pjeßek.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz