poniedziałek, 1 listopada 2021

Zaduszki Rockowe ZOZI

 W tym roku dni listopadowe poświęcone upamiętnieniu zmarłych mają dla mnie nowy wymiar, ale nie zapomniałem także, kto z bohaterów mojej płytoteki opuścił nas od poprzedniego 1 listopada.

 

4 listopada 2020 zmarł Ken Hensley, znany przede wszystkim jako klawiszowiec Uriah Heep. Jego potężne brzmienie organów stanowiło podstawowy element brzmienia Uriaha, podobnie jak harmonie wokalne, w których miał istotny udział. Grywał też niekiedy na gitarze, a bywało, że kilka utworów zaśpiewał sam – przede wszystkim jeden z największych hitów grupy, Lady in Black. Po odejściu z Uriah Heep nagrywał z różną częstotliwością płyty solowe. Po śmierci Lee Kerslake’a kilka miesięcy przed Hensleyem, z klasycznego składu zespołu pozostał wśród żywych jeszcze tylko Mick Box.

W czerwcu 2021 zmarł również wokalista John Lawton, który w latach 70. zastąpił w Uriah Heep Davida Byrona, a wcześniej znany był z niemieckiej grupy Lucifer’s Friend.

Hensley śpiewa, Lawton pomaga wokalnie i gitarowo

18 listopada zmarł László Benkő, klawiszowiec i współzałożyciel zespołu Omega, a trzy dni po nim – basista Tamás Mihály. Obaj należeli do zespołu prawie od samego początku i obaj z rzadka również śpiewali. Benkő grał także niekiedy na trąbce, zwłaszcza w tytułowym utworze z pierwszej płyty – Trombitás Frédi. W latach osiemdziesiątych zaczął nagrywać płyty solowe z muzyką elektroniczną.

13 grudnia zmarł Dariusz Malinowski, basista zespołu Siekiera, znany przede wszystkim jako wokalista na jedynej regularnej płycie grupy – Nowej Aleksandrii. Stanął przed mikrofonem po odejściu Tomasza Budzyńskiego i wyrzucił z siebie takie pamiętne wersy (pióra Tomasza Adamskiego) jak „Czy tu się głowy ścina / Czy zjedli tu Murzyna?” albo „Szewc zabija szewca, bumtarara, bumtarara”.

 

13 stycznia 2021 zmarł Tim Bogert, basista i okazjonalnie wokalista Vanilla Fudge, zespołu znanego z intrygującego przerabiania cudzych utworów i ogromnie wpływowego na przełomie lat 60./70. (przede wszystkim na pierwszej płycie): zainspirował m.in. Led Zeppelin, Deep Purple, a także polski Klan. Bogert brał udział w późniejszych reaktywacjach Vanilla Fudge, jednak odszedł z grupy przed suwalskim występem w 2014 r. W latach 70. był też członkiem zespołów Cactus oraz Beck, Bogert and Appice.

20 stycznia, po długiej chorobie, zmarł Andrzej Bieniasz, powszechnie znany jako Püdel – w latach osiemdziesiątych gitarzysta undergroundowego zespołu Düpą, z którego, po samobójstwie lidera Piotra Marka, wykrystalizowali się Püdelsi. W ciągu wielu lat działalności Püdelsów był jedynym stałym członkiem – zarówno w undergroundowych czasach Viribus unitis, jak w komercyjnej epoce płyty Wolność słowa i potem, gdy Macieja Maleńczuka zastąpili inni wokaliści.

4 marca zmarł basista Alan Cartwright, znany przede wszystkim z Procol Harum. Dołączył do tego zasłużonego składu w 1972, odciążając organistę Chrisa Coppinga, który musiał dotąd nagrywać również partie basu. Z jego udziałem powstały najlepsze płyty Procol – koncertowa z orkiestrą symfoniczną w Edmonton i studyjna Grand Hotel, a także Procol’s Ninth, nieco słabsza, ale za to wydana licencyjnie w PRL.

Nie jest to artysta z mojej bajki, ale tak istotny dla polskiej muzyki, że nieprzyzwoitością byłoby go pominąć: 5 kwietnia, w rocznicę śmierci Kurta Cobaina (i Layne’a Staleya), zmarł Krzysztof Krawczyk. Czy się go lubi, czy nie, trzeba przyznać, że był to zaiste Potężny Hrabonszcz krajowego piosenkarstwa. Zaczął, rzecz jasna, jako lider Turbadurzych i już wtedy miał nie najlepszą prasę. Po odejściu z tego zespołu rozpoczął pracę solową, która przyniosła mu parę głośnych hitów i mocną pozycję na krajowej estradzie. Podupadł po wypadku samochodowym w 1988 i lata dziewięćdziesiąte spędził w discopolowym limbusie. Na początku doczekał się, podobnie jak Tom Jones, od1)świeżenia kariery dzięki współpracy z młodszymi artystami (m.in. Andrzejem Smolikiem) tudzież Goranem Bregoviciem.

19 kwietnia zmarł Jim Steinman, kompozytor, tekściarz i producent płytowy specjalizujący się w aranżacjach, których patos i bombastyczność przybierały proporcje wręcz karykaturalne – i fajne to było. Najsłynniejszym spośród współpracowników Steinmana był Meat Loaf, twórca odpowiadał też jednak za przeboje Bonnie Tyler, ze szczególnym uwzględnieniem Total Eclipse of the Heart, która zawiera wszystkie charakterystyczne elementy jego stylu. Kiedy zaś Meat Loaf był nieosiągalny, Steinmanowi zdarzyło się też zaśpiewać coś osobiście.

17 lipca zmarł Robby Steinhardt, skrzypek, współzałożyciel zespołu Kansas i jeden z jego wokalistów, a do tego robił za konferansjera. Miał także okazałą brodę. 

26 lipca, w wieku 46 lat, zmarł Joey Jordison, były perkusista grupy Slipknot, jednego z najbrutalniejszych i najbardziej kontrowersyjnych przedstawicieli nurtu zwanego nu metalem. Muzycznie Slipknot wyróżniał się na tej scenie korzystaniem z dorobku metalu ekstremalnego, a imażowo – noszeniem niby-więziennych kombinezonów z numerami (0-8) i makabrycznych, ręcznie robionych masek. Jordison używał numeru 1, a jego maska nawiązywała do tradycji teatru kabuki. W Slipknocie należał do grona najbardziej decyzyjnych członków zespołu. Oprócz tego prowadził (bez maski) własny horrorpunkowy zespół Murderdolls, z którym podążał ścieżką zbliżoną do Marilyn Mansona czy unowocześnionego Alice Coopera.

Nie mam w płytotece żadnych jego albumów, ale 28 lipca zmarł Dusty Hill, basista zespołu ZZ Top. Charakterystyczne dla tego teksańskiego tria, które wyspecjalizowało się w obleśnym blues-rocku, przez pewien czas wspomaganym elektroniką, były nie tylko długie brody, ale również fakt, że 51 lat grali ciągle w tym samym składzie. O ile liderem i wokalistą ZZ Top  jest od zawsze Billy Gibbons, Hillowi także przytrafiały się utwory, w których śpiewał pierwszoplanowe partie, a także duety z Gibbonsem. 

24 sierpnia zmarł Charlie Watts, perkusista The Rolling Stones. Na tle ekscesów kolegów uchodził za najspokojniejszego w zespole – był zdecydowanie monogamiczny i jeszcze w latach siedemdziesiątych odróżniał się garniturem od rockowych ciuchów, jakie nosili pozostali. Od zawsze też miał inklinacje w kierunku jazzu, które realizował poza zespołem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz