środa, 16 sierpnia 2017

Zapomniany wierzchowiec Lechitów

Od kiedy opublikowałem notkę o radosnej twórczości Pawła Szydłowskiego, minęło ponad dwa i pół roku. Przez ten czas idea turbosłowiańska zataczała coraz szersze kręgi. Nie tylko nim, ale i innymi alkolitami tego nurtu, jak Janusz Bieszk albo Czesław Białczyński, zajmował się szereg blogerów, jak i historycy mniej lub bardziej zawodowi. Modę wyczuli także wydawcy, w tym "niezawodna" Bellona. Nie pozostało mi więc nic innego, jak zrobić jeszcze jedno podejście do tematu.

Poniżej zaprezentuję fakty, które przyszły mi do głowy po tym, jak znalazłem się na szczycie Jaworzyny Krynickiej, z niewielką pomocą piwa kuflowego. Moim zdaniem w czasach lechickich na pewno znajdował się tam międzynarodowy port lotniczy, z którego odchodziły bezpośrednie połączenia na Łysą Górę. A już na 1000% bywał tam Inżynier Kostka, osławiony szef Towarzystwa Miłośników Chleba Słonecznikowego: osobiście pamiętam drewniany nóż kupiony tam przez niego w celach, których można się jedynie domyślać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz