środa, 4 grudnia 2024

W północnym lesie i przed stajnią (z frontu czytelniczego, cz. 8)

 

Na jesieni moja lista lektur skręciła w klimata ugrofińskie z czasów II wojny światowej, choć nie tylko.

 

26. Väinö Linna, Żołnierz nieznany, Poznań 1986, przeł. Cecylia Lewandowska
(Seria dzieł pisarzy skandynawskich)

Powieść wojenna Väinö Linny z roku 1954 należy w Finlandii już do klasyki literatury, cytaty weszły tam do języka potocznego, a ekranizacji doczekała się aż czterech, w tym jednej telewizyjnej.

Mój zemplarz należał kiedyś
do Biblioteki Publicznej Dzielnicy Praga-Południe

Rzecz się dzieje w czasie wojny kontynuacyjnej, kiedy to Finlandia w luźnym sojuszu z Niemcami zaatakowała ZSRR, aby odzyskać terytoria utracone po wojnie zimowej. Kompania karabinów maszynowych otrzymuje rozkaz wymarszu na front w Karelii. Ponad połowa akcji toczy się latem 1941 r., później mamy kilka przeskoków chronologicznych aż do odwrotu w 1944.

Przede wszystkim kapitalnie jest tu przedstawiony obraz frontowego rozprzężenia: żołnierze kombinują, szukają sobie rozrywek, „organizują” to, czego nie mogą dostać z oficjalnych przydziałów, nie mają większego szacunku dla oficerów. Ich pochodzenie i motywacje są rozmaite, ale mało kto bierze poważnie propagandowe slogany czy uważa atak na ZSRR za właściwy (chyba że ktoś był z Karelii i chciałby wrócić do rodzinnej wsi). Z drugiej strony Linna dobitnie opisuje niedole frontowego żołnierza – głód, zmęczenie, niewyspanie. Kiedy zaś dochodzi do walk, czytelnik zaczyna się bać o życie bohaterów. Końcowe rozdziały, rozgrywające się podczas odwrotu, pod względem brutalności dorównują niemal Na zachodzie bez zmian.

Żołnierz nieznany nie jest jednak aż tak dołujący – po pierwsze dlatego, że (SPOILER) niektórym bohaterom jednak udaje się przeżyć, a po drugie, ze względu na obecność ludowego, nieraz mocno wisielczego humoru. Patos militarystyczno-bogoojczyźniany został w tej powieści nie tylko starannie wykpiony, ale wręcz obalony na szczeblu kultury fińskiej. Żołnierze sami mają alergię jak na patriotyczną propagandę wciskaną przez państwo, tak i na czarnowidztwo komunizującego Lahtinena. Szeregowy Vanhala z początku śmieje się dużo sam do siebie, z czasem jego znakiem firmowym staje się ironiczne cytowanie propagandowych sloganów. Z nich w sumie też się śmieje sam do siebie, mało kto mu odpowiada.

Bohaterem zbiorowym jest cała kompania i chociaż bohaterowie są pełnokrwiści –chłopski filozof mł. sierż. Hietanen, brutalny Lehto, wesołek Rahikainen, skąpy kwatermistrz Mäkilä – to prawie żaden nie przechwytuje uwagi czytelnika dużo dłużej niż inni. Podobnie zróżnicowane są postaci oficerów: bezduszny służbista Lammio, dbający o podwładnych weteran Koskela, pełen naiwnych ideałów Kariluoto itp. Najbardziej podobał mi się (i chyba w ogóle jest najpopularniejszy) Antti Rokka, pełen energii Karelczyk. Dla żołnierzy – najlepszy kumpel, zawsze skłonny pomóc; wobec oficerów – zupełnie pozbawiony respektu i wszystkim mówiący na „ty”; wobec nieprzyjaciela – zabójca systematyczny, ale pozbawiony sadyzmu; do tego nieustannie gadatliwy – sprawia wrażenie ludowego herosa czy pogańskiego leśnego bożka, który wychynął z puszczy, aby dołączyć do oddziału.

W tle pozostają kwestie społeczne, jako to przepaść klasowa między prostym żołnierzem a „panami”, żywe są też rachunki krzywd z wojny domowej w 1918 roku. Zresztą Linna osadził w tamtych czasach swoją późniejszą trylogię Tu, pod gwiazdą polarną; Ville Koskela jest synem jednego z jej bohaterów.

Wiele scen zapada w pamięć: „heroiczne” zniszczenie czołgu przez Hietanena, samotna śmierć Lehtona, rozrywki w okupowanym Petroskoi (Pietrozawodsku), popijawa pokątnie uwarzonym piwem kilju… Zaletą jest również język, od narracji – momentami nieco ironicznej, a kiedy trzeba, poważniejszej, po żywe, potoczyste dialogi. Często występuje przekleństwo „do pioruna”, w którym łatwo się domyślić fińskiego „perkele”, chociaż po fińsku brzmi to dużo mocniej niż przyjęty przez tłumaczkę polski odpowiednik – jednak znaczy to samo.

Jakkolwiek odmiana nazwisk zakończonych na -o według wzoru Brunona, Hugona i Ottona („Kariluotonowi wydarł się jęk”, „spojrzał na Lehtona”) może być uznana za kontrowersyjną, to ogólnie rzecz biorąc, Cecylia Lewandowska dobrze się spisała. Interpunkcję można było jednak poprawić.

Chociaż książka ukazała się przed zniesieniem cenzury, to jednak widać w niej stosunek Finów do „Ruskich”, których bohaterowie nazywają eufemistycznie „sąsiadem”. Widać cenzor uznał, że sprawę załatwia odpowiednie posłowie Witolda Nawrockiego.

 

27. József Balázs, Madziarzy, Warszawa 1979, przeł. Tadeusz Olszański

O literaturze węgierskiej mam jeszcze mniejsze pojęcie niż o fińskiej, zawsze jednak kojarzyła mi się z jakiegoś powodu z prozą psychologiczną. W odróżnieniu od Linny, József Balázs był za młody, żeby pamiętać wojnę z autopsji (rocznik 1944).

Madziarzy to opowieść dziesięciorga ubogich chłopów węgierskich, którzy postanowili wyjechać na roboty do Niemiec, żeby zarobić na nowy dom albo chociaż rower o grubej ramie. Porywczy András Fábián to główny bohater i to z jego perspektywy obserwujemy zwykle zdarzenia, jest też nieformalny przywódca grupy Dániel Gáspár, dryblas János Szabó, mniej charakterystyczni (i bardziej milczący) Elek Tar i Dani Kis, a także słabowity nastolatek Ábris Kondor. Z wyjątkiem kawalerów Gáspára i Kondora, wszyscy zabrali żony. Z tych najbardziej zarysowana jest żona Fábiána, która wykazuje rozmaitą inicjatywę, a o Kisowej można powiedzieć przede wszystkim, że jest pobożna. Co charakterystyczne, narrator prawie za każdym razem nazywa mężczyzn pełnym imieniem i nazwiskiem. Wyjątkiem jest Brainer, węgierski rządca w niemieckim majątku, którego imienia nawet nie znamy. Kobiety występują jako „żona Kisa” lub „Fábiánowa” (co zresztą może być legitne w węgierskiej tradycji z jej „imionami odmężowskimi” – w tym przypadku byłaby to Fábiánne). W jednym miejscu pada wprawdzie okrzyk: „Irma, Zsófi, Ilona! Chodźcie tu!”, ale nie wiadomo, które z imion do kogo należy i jak ma na imię czwarta z kobiet.

Przez większość czasu nic się nie dzieje. Bohaterowie orzą pole, palą papierosy, suszą onuce, kłócą się (ale szybko odpuszczają) i dziwią się światu. Wojna dzieje się gdzieś tam w oddali i węgierscy chłopi nie zaprzątają sobie nią głowy – tylko o tyle, że wyjechali także po to, żeby ich nie wzięto do wojska. Ale dokąd dokładnie jadą, to już niespecjalnie się interesują. Ich wieś musi być bardzo oddalona od cywilizacji: nie wiedzą, kto to Hitler („Po nazwisku biorąc, to chyba nie Węgier”), nie znają gramofonu, András Fábián nie wie nawet, co to parówki, przynajmniej żona mu powiedziała. A jednak wojna obecna jest nawet w tym odległym od frontu folwarku. Bohaterowie napotykają grupę francuskich jeńców wojennych oraz polskie robotnice przymusowe, słychać też czasem strzały. Wszystko to niepokoi naszych Madziarów, ale nie ogarniają szerokiego obrazu.

Szatę graficzną stanowią ilustracje Jerzego Markiewicza na okładce i wyklejkach.

W roku 1979 Zoltán Fábri nakręcił na podstawie powieści film z Gáborem Konczem jako Fábiánem i zmarłą w zeszłym roku Évą Pap w roli jego żony (w filmie chociaż wiadomo, że to ona jest Iloną). Ekranizacja doczekała się nominacji do Oscara. Sam József Bálazs pracował zresztą jako scenarzysta i kierownik literacki w wytwórni filmowej.

 

28. Pentti Haanpää, Wędrujące buciory, Poznań 1984, przeł. Joanna Trzcińska-Mejor
(Seria dzieł pisarzy skandynawskich)

I znowu Finlandia. Drwal Pentti Haanpää należał do cenionych przedstawicieli fińskiego realizmu. Wędrujące buciory, minipowieść z roku 1945, to znów tematyka wojny kontynuacyjnej. Życie na froncie i tyłach widzimy z perspektywy pary wojskowych butów z cholewami, które wisiały spokojnie w magazynie, dopóki nie wyfasował ich pewien starszy sierżant, który sam siebie awansował na chorążego. Buty były świadkiem jego groteskowej randki z korespondencyjną znajomą, potem trafiły do podporucznika odwiedzającego matkę, do sierżanta kawalerii, sanitariusza, robotnika budującego kościół, pijanego kaprala, nałogowego hazardzisty i paru innych gości. Utwór ma charakterystyczny, lekko ironiczny klimat, dość spójny z Żołnierzem nieznanym. Wojna przedstawiona jest jako żołnierskie cwaniactwo, slogany propagandowe, wyczekiwane urlopy i las wokół. Zapadła mi w pamięć sekwencja dłużącej się podróży ciężarówką po błotnistych drogach.

Wydany w Poznaniu zbiór, oprócz utworu tytułowego, zawiera jeszcze kilka krótszych opowiadań. Niestety, nie podano dat publikacji, a bariera językowa nie pozwala mi zrobić riserczu – wiem jedynie, że Powrót syna pochodzi z 1933 r., ale najwyraźniej początkowo był dramatem. W blurpie stoi, że „Większość (…) zawiera elementy tragiczne, ich bohaterowie umierają, zabijają się, czy też giną przypadkowo”. Nie jest tak źle – ten opis pasuje tylko do jednego z dziewięciu opowiadań, a w dodatku bohater sam sobie zasłużył brakiem szacunku dla surowej lapońskiej przyrody. W dwóch innych utworach bohaterowie co prawda przeżyli, ale mieli więcej szczęścia niż rozumu, a w Ostatniej drodze zgon jest niegwałtowny i w ogóle stanowi punkt zawiązania akcji.

Utwory rozgrywają się na ogół w środowisku wiejskim, wśród ubogich wieśniaków i ludzi lasu. Tematykę wojenną porusza jeszcze tylko Śpiwór. Bohaterką dwóch opowiadań jest znachorka Heta Rahko – raz załatwia sprawę po śmierci współlokatorki, a potem idzie w świat i wymyśla się na nowo. Motyw wykreowanej tożsamości występuje też w opowiadaniu Powrót syna. Szczególne wrażenie zrobił na mnie Wariat i koń, a to ze względu na ironiczny kontrast między tym, jak gospodarz Harmaa traktował swojego chorego psychicznie brata, a tym, jak to opisuje narrator.

Ostatnie w zbiorze opowiadanie nosi tytuł O tym, jak stary Päntä tonął. Będzie niejakim spoilerem, że stary Päntä jednak (znowu) przeżył – natomiast sam autor w roku 1955, w wieku pięćdziesięciu lat, rzeczywiście utonął.

Jakość tłumaczenia na ogół jest dobra, ale Joanna Trzcińska-Mejor przegrywa na punkty z Cecylią Lewandowską. Tej ostatniej nie zdarzało się „wracać z powrotem” ani „kontynuować dalej”, nie pamiętam też w jej przekładach gramatyki w rodzaju „potrafił zgasić w bratu (…) płomyki niezadowolenia”

Tytułowa minipowieść została zekranizowana w 1969 r. jako dziewięcioodcinkowy serial.

 

28,5. Philip Jowett, Brent Snodgrass, Raffaele Ruggier, Finlandia w wojnie 1939-1945,
Warszawa 2010, przeł. Urszula Ruzik-Kulińska (Osprey Elite 141)

Przy okazji tematyki wojenno-fińskiej postanowiłem sobie odświeżyć Ospreya na ten temat. Wydawnictwo omówiło już kiedyś częściowo armię fińską w tomiku poświęconym sojusznikom Niemiec na froncie wschodnim, a w 2006 sprokurowało szersze opracowanie. Kilka lat później ukazała się polska wersja – jako drugi tom w ramach drugiej już krótkotrwałej próby wydawania Ospreyów przez Bellonę.

Publikacja przedstawia najpierw kalendarium trójdzielnego udziału Finlandii w II wojnie światowej: wojny zimowej (1939-40, Rosjanie atakują, Finowie się bronią), wojny kontynuacyjnej (1941-44, na odwrót) oraz wojny lapońskiej (Finowie po rozejmie z ZSRR wypędzają Niemców z północy kraju). Dalej następuje opis organizacji armii fińskiej z uwzględnieniem zmian zachodzących na poszczególnych etapach: można się dowiedzieć, że stan pułkowej kuchni polowej wynosił 27 ludzi. Osobno omówione są jednostki specjalizowane: jegrzy, pogranicznicy, zwiadowcy dalekiego zasięgu. Wspomniano też o ochotnikach cudzoziemskich, z których największe grupy stanowili Szwedzi i Estończycy. Osobne omówienie dotyczy oddziałów samoobrony Suojeluskunta oraz pomocniczej służby kobiet „Lotta Svärd”.

Rozdziały końcowe dotyczą taktyki oraz uzbrojenia armii fińskiej. Tu się pojawia słynny pistolet maszynowy Suomi wz. 1931 – stał się on inspiracją dla radzieckiej pepeszy, której zresztą Finowie również używali jako broni zdobycznej. Natomiast bohaterowie Żołnierza nieznanego strzelali z pewnością z któregoś z fińskich wariantów kaemu Maxim. Skoro zaś radziecka propaganda z komisarzem Mołotowem na czele twierdziła, że lotnictwo czerwone wcale nie bombarduje Finów, tylko zrzuca im chleb, to Finowie opracowali popitkę do tego posiłku – i tak butelka zapalająca stała się na świecie szerzej znana pod nazwą „koktajlu Mołotowa”.

Na omówienie umundurowania pozostały opisy plansz barwnych. Samych plansz jest tradycyjnie osiem (chociaż seria „Elite” miała ich ongiś po 12), po trzy sylwetki na każdej plus detaliczne ukazanie niektórych oznak i odznak. Wykonał je Raffaele Ruggieri, którego wysmukłe a obłe sylwetki trochę niedolubiwam. Spośród 24 żołnierzy aż 10 nosi charakterystyczne lapońskie buty z zadartymi nosami. Przedstawiono członków Suojeluskunta, jednak lotty się nie załapały. Przynajmniej są na jednym ze zdjęć. Fotografie, w dość dobrej jakości, pochodzą głównie z kolekcji prywatnych i przedstawiają różne rodzaje umundurowania i uzbrojenia, pojawia się też słynny snajper Simo Häyhä.

Tłumaczenie jest przyzwoite jak na standardy Bellony (wydane wcześniej w tej samej serii Dzieje snajperów to była jedna wielka stłuczka). Tłumaczce przytrafiły się mimo wszystko dwa błędy rzeczowe. Napisała mianowicie, że Petsamo leży na południowy wschód od Murmańska”, kiedy nawet na mapie w książce widać, że na północny zachód. Poza tym pojawia się jednostka zwana „Plemienny Batalion Olonetów z Aunus”. Nie było żadnych „Olonetów” – Olonets to po prostu angielska transkrypcja miasta Ołoniec, które po fińsku nazywa się Aunus, a w pokrewnym języku karelskim nosi dźwięczną nazwę Anus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz